Fenomen instapoezji
Artykuł sponsorowany
POPwrażliwość
Krytycy nienawidzą poezji online. Z rozrzewnieniem wspominają Poświatowską czy Pawlikowską-Jasnorzewską i przywołują ich twórczość jako przykłady kobiecej poezji, która jest dobra. Rozprawiają o tym, że poezja to coś więcej niż tylko wrażliwość, w dodatku puszczona dziko; że poezja to nie tylko pisanie, ale też oczytanie i mozolna praca nad własnym warsztatem, słowo po słowie. Zarzutów jest wiele, niektóre całkiem bezpośrednie, bo - czego zdają się nie zauważać krytycy - nie tylko pisanie się demokratyzuje. Równie łatwo opublikować swoją twórczość w internecie, co skrytykować ją bezpośrednio na profilu autora.
Mleko, miód i krew
Rupi Kaur, autorka bestsellera Mleko i miód wyróżnionego przez "The New York Times", zanim zasłynęła ze swojej twórczości, zdobyła popularność jako instagramowa feministka walcząca o ciałopozytywność. Kiedy portal skasował jej zdjęcie, na którym leży w ubrudzonych od krwi menstruacyjnej spodniach, w internecie zawrzało. Kaur skomentowała to: "Seksualizacja kobiet jest w porządku, kobiety z miesiączką nie". Zdjęcie stało się viralem, Rupi zdobyła tysiące followersów, a obecnie jej profil na Instagramie obserwuje ponad dwa miliony użytkowników. Znajdziemy tam jej modowe zdjęcia, rysunki, zapiski, dokumentację codzienności. To właściwie internetowy pamiętnik w nieco bardziej wysublimowanej wersji, bo tworzony z estetyczną uważnością. I choć krytycy nie szczędzą kąśliwych uwag, że poezja Rupi Kaur jest banalna, trzeba przyznać, że autorka jest feministycznym głosem swojego pokolenia. W bezpośredni i otwarty sposób przyznaje sobie prawo do bycia podmiotem, głośno mówiąc o czasach, kiedy została potraktowana przedmiotowo, i do zmysłowego bycia w swoim ciele, nawet jeśli to ciało doświadczyło przemocy na tle seksualnym.
Kaur mieszka w Kanadzie, ale ma hinduskie korzenie, od których się nie odcina. Fotografuje, opisuje, wystawia na publiczny widok to, co wcześniej było obce, nieinteresujące, dalekie, wstydliwe, tabu. Zaklina w słowa dziewczyńską nieszczęśliwą miłość, nieobecnego ojca, przemoc seksualną, autodestrukcję, ale też poszukiwania samoakceptacji, poznawanie siebie, gojenie i tworzenie relacji z samą sobą.
Mleko i miód sprzedało się w ponad dwóch milionach egzemplarzy. Można więc śmiało powiedzieć, że Kaur nie tylko jest głosem swojego pokolenia, jest zdecydowanie jednym z głosów najlepiej słyszalnych.
Anonymous poet
Innym reprezentantem millenialsów, którzy nie wstydzą się ujawniać swoich emocji, jest niejaki Atticus. Idealnie wpisuje się w popkulturę i chociaż sam odsłania swoje myśli i uczucia na portalach społecznościowych, twarz i informacje o samym sobie ukrywa. "Ma lat dwadzieściaileśtam" i jest z Kanady, "podróżuje dokądśtam" między Kalifornią i Europą, chyba jest przystojny, ale tego nie wiemy, bo twarz zakrywa maską Guya Fawkesa, a komentuje to tak: "To było dla mnie ważne. Zdecydowałem się założyć maskę, ponieważ chciałem pamiętać, żeby zawsze pisać to, co czuję, a nie to, co myślę, że powinienem czuć. Uważam, że gdybym nie był anonimowy, mógłbym zacząć pisać z niewłaściwych powodów, próbując zrobić wrażenie, i tak dalej. Myślę, że ponieważ staram się pisać bardzo szczerze i prawdziwie, ludziom łatwo jest utożsamić się z moją poezją".
Atticus próbuje zrozumieć miłość, opisuje kobiety, które go fascynują, a w głębi duszy stara się rozgryźć też męskość. Wychowany w Kanadzie, gdzie wzorcem mężczyzny był osobnik niezłomny, rąbiący drewno i jeżdżący na motocyklu, po rozmowie z pewnym aktorem uświadomił sobie, że mężczyźni też mają prawo czuć i te uczucia przelewać na papier. Nawet jeśli maska ma pomóc w nieintegrowaniu wizerunku twardziela i poety, Atticus otwiera drzwi tym, których wizerunek poety przeraża.
Poezja? Brrrr!
Tak jak Atticus bał się wizerunku poety, tak czytelnicy boją się samej kategorii poezji. W internetowych recenzjach czy to Rupi Kaur, czy jej polskiej naśladowczyni Anny Ciarkowskiej jak mantra pojawiają się stwierdzenia: "nie czytam poezji, ale...", "ostatni raz miałam do czynienia z poezją w liceum i byłam zniechęcona". Dokładnie to, co przeszkadza krytykom, przyciąga młodych odbiorców. Wiersze są bardzo krótkie, ale wyzwalają wiele emocji. Jedne dają do myślenia, inne sprawiają, że czytelnicy czują się wysłuchani lub współodczuwają z autorami, bo tak naprawdę nie są one odkrywcze. Nie ma tu skomplikowanych słów ani głębi, jest za to wiele doświadczeń wspólnych dla pokolenia millenialsów. W coraz bardziej multikulturowym i zatomizowanym świecie wszyscy szukamy swoich korzeni i tożsamości, nieważne czy chodzi o kraj pochodzenia naszych przodków, orientację seksualną czy model rodziny, w którym zostaliśmy wychowani. Podczas gdy klasyczna poezja pełna wysmakowanych słów i niejednoznaczna w odbiorze czy nie do zrozumienia bez odpowiedniego przewodnika może zniechęcać i powodować jeszcze większe poczucie alienacji i niedopasowania, instapoezja jest demokratyczna, prosta, ale bardzo emocjonalna, czym przyciąga rzeszę odbiorców, którzy nie tylko nie lubią poezji, ale często w ogóle jej nie czytają.
Nowe media
Choć sami twórcy nazywają się poetami, warto rozpatrywać ich w kategoriach twórców multimedialnych. Krytycy przyglądają się wierszom w social mediach w tradycyjny sposób, a one nijak do dawnych norm nie przystają. Instapoezja korzysta z innych środków wyrazu, odpowiadając potrzebom czytelników. Forma jest krótka, niewyszukana, przekaz jest bardzo emocjonalny i mocny, bo tak działa internet. Scrollując zdjęcia w drodze do pracy czy szkoły nie ma przestrzeni na głębokie refleksje lub poważne interpretacje. Wiersze online powodowane są kompulsywną potrzebą dzielenia się swoimi przeżyciami, stawiają na prosty język i autentyczność twórców, którzy wprost opowiadają o sprawach, które osobiście ich dotyczą. Właśnie ta mieszanka uniwersalności, prostoty, tematów mocnych i ważnych zwłaszcza dla młodych przyczynia się do tego, że instapoezja jest tak szalenie popularna.
Nie sposób też bagatelizować reaktywności czytelników, którzy poniekąd stają się zaangażowanymi współtwórcami. Instawiersze nie są konsumowane, one są przeżywane, bo - trzeba przyznać - pula przeżyć czytelników i twórców jest wspólna, a fakt, że wiersze są dostępne online na profilach twórców sprawia, że czytelnicy mogą je na bieżąco komentować lub pisać prywatne wiadomości, w których opisują swoje, niejednokrotnie bardzo trudne przeżycia (wielu autorów dostaje wiadomości pełne opowieści o przemocy w rodzinie, o przemocy seksualnej lub próbach samobójczych). Poezja nowych mediów, na przykład na Instagramie czy serwisie Tumblr, nie powstaje wyłącznie jako treść. Towarzyszy jej zwykle kolaż ze zdjęciami, rysunki, czasem podkład muzyczny, dlatego nie należy izolować słów od warstwy wizualnej, z którą te wiersze tworzą spójną całość, i możliwości ich dialogu.
Czy wiersz:
Podczas jednych nocy pijesz herbatę,
Podczas innych whisky.
można porównywać do wierszy klasyków?
Rozważając wartość literacką i głębię utoworów, nie znajdziemy wiele. Jeśli jednak zagłębimy się w cały świat uczuć autora, będziemy mieć lepszy obraz jego osoby i widzenia świata. Oczywiście można zastanawiać się, na ile zasadna jest sztuka, której głównym celem jest wyrażenie siebie i pokazanie swojego wnętrza całemu światu. W przypadku twórców młodych owo wnętrze to często po raz pierwszy złamane serce, pierwsza wielka miłość z całą swoją intensywnością uczuć, która dla bardziej doświadczonego czytelnika nie jest ani interesująca w swoim melodramatyzmie, ani dostatecznie stonowana, ale młodemu czytelnikowi daje coś niesłychanie ważnego: poczucie akceptacji i bycia zrozumianym. Autorzy są niesłychanie zajęci sobą i przeżywaniem swoich emocji. Krytycy nazywają to megalomanią i egocentryzmem. Niekiedy wydaje im się również, że poezja online ma zamiar wyprzeć starą dobrą szkołę czy walczyć z nią. Sami internetowi poeci nie widzą tego w ten sposób. Często są świadomi swoich braków, tworzą z czystej chęci kreacji, a przestrzeń online nie jest tak ostateczna jak maszynopis wysłany do wydawnictwa, co pozwala im na pełną swobodę wypowiedzi. Atticus twierdzi, że instatwórcy nie kształtują gustu młodych czytelników, ale raczej ściągają poezję ze zbyt wysokiego i przykurzonego piedestału, co sprawia, że młodzi mogą odebrać ją jako ciekawą, a przynajmniej nie tak groźną:
"Sądzę, że miałbyś problem, próbując czytać szkolnej młodzieży Jamesa Joyca i liczyć na zainteresowanie. Jeśli jednak wciągniesz młodych ludzi w świat poezji za pomocą krótkich sentencji, na które zareagują "mój Boże, to jest fantastyczne", po czym zaczną śledzić profile poetów i pisać własne wiersze, to w końcu zainteresują się klasyczną poezją, nabiorą chęci, żeby zgłębiać dłuższą formę i sami dotrą do Jamesa Joyca".
Żeby zrozumieć potrzebę pisania i czytania instapoezji, trzeba spojrzeć na ten fenomen przez pryzmat kulturowy, nie omijając social mediów, dzięki którym powstał. Social media budzą zupełnie inne zaangażowanie ludzi i nie dzielą ich stricte na twórców i odbiorców. Nie w dobie, gdy każdy z nas może stworzyć swój moodboard na Pintereście czy klimatyczny profil na Tumblrze, a znalezione w sieci zdjęcie, któremu brakuje "tego czegoś", doprawić słowami, które są z nim spójne. Jak mówi Atticus: "Piszę, bo to lubię, i po to, żeby połączyć się z innymi ludźmi. Nie robię tego z żadnych innych powodów niż te dwa".
Witamy w świecie internetu. Tu wszystko jest o współtworzeniu. Nawet komentarze krytyków, które pojawiają się pod instagramowymi postami poetów.
Justyna Kokoszenko