Dziadkowie: Bezinteresowna miłość

Dla wielu z nas byli ludźmi, którym powierzaliśmy najskrytsze sekrety. Wspierali nie oceniając. Kochali nie za to jacy jesteśmy, ale za to, że jesteśmy.

Dziecku trudno jest poradzić sobie ze stratą
Dziecku trudno jest poradzić sobie ze stratą 123RF/PICSEL

Kto miał dobre relacje z dziadkami, ten wygrał szczęśliwy los na loterii. Mówi się, że rodzice są od wychowywania, a babcia i dziadek od rozpieszczania i coś jest w tym powiedzeniu. - Można wziąć na weekend, zdeprawować, dać słodycze i wypuścić - śmieje się psycholog dr Monika Wasilewska. I tłumaczy: "Oni mają dawać dużo miłości, mają opowiadać historie rodzinne o swoich dziadkach czy pradziadkach, czytać bajki, chodzić na spacery i robić różne fajne rzeczy, ale nie wychowywać." Zdaniem pani psycholog dziadkowie mogą dawać mądrość i bezwarunkową miłość. Nie muszą się już denerwować, że coś zepsują. Dlatego wnuki powinny się grzać w cieple babcinej miłości i akceptacji.

- Moja babcia była najukochańsza pod słońcem. Pamiętam, jak mama kazała mi sprzątać w sobotę dom, a sama wychodziła z tatą na zakupy. Zostawałam z babcią, która gdy tylko zamknęły się drzwi twierdziła, że po szkole przecież muszę sobie odpocząć. Wysyłała mnie z powrotem do łóżka, gdzie mogłam czytać książki albo rysować, a sama ogarniała moje obowiązki - wspomina Edyta.

- Dziadek nauczył mnie strzelać z procy, puszczać kaczki na wodzie i łazić po drzewach - co było dość istotne, bo chciałam zawsze dorównać starszym braciom - opowiada Anna.

- Moi cioteczni dziadkowie nie mogli mieć dzieci. W związku z tym całe swoje niespełnione uczucia rodzicielskie przelali najpierw na mojego tatę, a potem na mnie. Gdy nie chciałem czegoś zjeść, natychmiast proponowali inne danie, spełniali każdą moją zachciankę, byli na każde zawołanie - opowiada Adam. - Oczywiście moi rodzice złościli się, że mnie rozpieszczają, ale wspominam te sytuacje do dziś z wielkim rozczuleniem.

Tęsknota zostaje. Listy też

Miałam szczęście mieć kochających dziadków, którzy widzieli we mnie cały świat. Nie mogłam doczekać się wszystkich świąt, ferii i wakacji, żeby tylko przyjechać do nich i być razem z nimi. Ich miłość mogłam odczuć na każdym kroku i nie było to związane z ilością słodyczy, jakie zdobywali dla mnie w czasach, kiedy wyroby czekoladopodobne były jedynymi dostępnymi w sklepie. Gdy byłam chora, dziadzio wzywał na wizyty domowe dwóch lekarzy. Pierwszy przychodził rano, drugi po południu. Gdy ich diagnozy potwierdziły się, dziadek odpuszczał i nie wzywał trzeciego. Tak przeszłam przez świnkę i różyczkę, o zwykłych przeziębieniach nie wspominając. Był jedynym dziadkiem w okolicy, który miał z przodu roweru przymocowane wiklinowe siodełko. Oczywiście po to, by wozić swoją wnuczkę.

Babcia z kolei była moją ostoją i bratnią duszą od wczesnego dzieciństwa, aż po dorosłość. Nie zliczę rzeczy, których mnie nauczyła począwszy od haftowania serwetek (niestety, zarzuciłam), a skończywszy na lepieniu pierogów (na szczęście tej czynności nie zaniechałam). Była dla mnie wielkim wsparciem podczas studiów, kiedy panikowałam, że na pewno nie zdam gramatyki historycznej, albo wylosuję pytanie, którego wylosować nie chciałam. Zapewniała mnie, że tak się nie stanie i (o dziwo!) zawsze miała rację.

Pamiątki po tych, co odeszli, wzruszają niezmiennie
Pamiątki po tych, co odeszli, wzruszają niezmiennie archiwum prywatne

Zostały mi po niej listy, które kiedy jest mi bardzo źle, czytam i staje mi się lepiej. Wzruszam się też, gdy czytam dopiski, które zdradzają, że była polonistką: "Moniczko nie wychodź sama wieczór. List piękny pod względem stylu i treści".

Uczą odchodzić?

Śmierć jest częścią życia, wiemy, że się w końcu przytrafi. Dziadkowie odchodzą pierwsi, taka przynajmniej powinna być kolej rzeczy. Często pożegnanie z nimi jest dla wnuków pierwszym rozstaniem na zawsze. Nigdy już babcia nie przytuli, a dziadek nie będzie robił samolotów z kartek papieru. Szczególnie trudno jest zrozumieć to małym dzieciom, bo przecież zdarza się tak, że wnuki nie zdążą dorosnąć. Za to zdążą pochować swoich bliskich. Być może dziadkowie są po to, by przyzwyczaić nas do odchodzenia, oswoić ze śmiercią i stratą. Być może, bo muszę przyznać, że tej jednej rzeczy mnie jednak nie nauczyli...

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas