Amelka potrzebuje pomocy

Co powiedzieć trzyletniej dziewczynce, która żali się rodzicowi: "Mamo, bolą mnie włoski"? Jak wytłumaczyć, że właśnie przyjmuje kolejną dawkę chemioterapii?

Chemia hamowała rozrost komórek nowotworowych, ale ich nie zlikwidowała
Chemia hamowała rozrost komórek nowotworowych, ale ich nie zlikwidowałamateriały prasowe

Rodzina Amelki prosi o pomoc. Zbiera fundusze na leczenie dziewczynki w Niemczech. To jedyna szansa na całkowite pozbycie się guza. Wcześniej, Amelia przyjęła aż 200 kroplówek z chemią. Dziś ma 8 lat. Od pięciu walczy o życie.

"Dowiadujemy się, że nasze dziecko choruje na raka, że od teraz słowo "nowotwór" będziemy odmieniać przez wszystkie przypadki. Wynik badań histopatologicznych nie pozostawia złudzeń - guz mózgu, wyściółczak anaplastyczny, III stopień złośliwości. Na samej górze kartki z wynikiem imię i nazwisko naszego ukochanego dziecka. Lekarz przedstawia nam plan działania - 18 miesięcy wyczerpującego leczenia. Zaczyna się chemioterapia" - piszą rodzice Amelii.

"Mamo, bolą mnie włoski... - do żył córeczki płyną litry chemii, która ma zniszczyć komórki nowotworowe, włosy wypadają garściami. Takie dawki potrafią całkowicie wyniszczyć dorosłego człowieka, a co tu dopiero mówić o małej, kruchej trzylatce? Po operacji na główce zostaje "kreseczka" - ślad po spotkaniu lekarzy z najgroźniejszym wrogiem. Resztki guza mają usunąć kolejne chemie i po kilku miesiącach, faktycznie tak się dzieje - wspominają. Jednak koszmar się nie kończy. Chemia hamowała rozrost komórek nowotworowych, ale ich nie zlikwidowała.

Zdesperowani rodzice piszą: "Po raz trzeci stajemy oko w oko z rakiem i z całych sił wierzymy, że tym razem nowotwór nie wróci. Prosimy Cię, pomóż nam ocalić życie naszego dziecka..."

INTERIA.PL/materiały prasowe
Oceń artykuł
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?