Chcę, żeby mój synek jadł sam
Nasz ekspert co miesiąc pomaga rozwiązać problem młodej mamy. Układa plan działania, podpowiada, jak się ustrzec kłopotów. Warto skorzystać z tych rad.
Nic tak nie inspiruje do zdobywania nowych umiejętności, jak dobry przykład. Dlatego - jeśli jeszcze nie zaprosiłaś malca do rodzinnego stołu - zrób to czym prędzej (na początek najlepiej posadź go koło was we własnym krzesełku). Gdy smyk popatrzy, jak sprawnie i z jaką przyjemnością jecie, na pewno poczuje chęć, by pójść w wasze ślady. Zanim jednak sam wceluje pełną łychą do buzi, czeka go intensywny trening. Doskonałym pierwszym ćwiczeniem są posiłki "na dwie łyżeczki". Przygotują malca do pewnego trzymania sztućców i swobodnego nabierania jedzonka. Pamiętaj też, by podczas karmienia łyżeczkę zawsze wkładać dziecku do ust poziomo (i wyjmować w ten sam sposób). Dzięki temu sam musi zgarniać z niej ustami zupkę czy kaszkę.
Przygotuj się... na bałagan i więcej prania
W pierwszych miesiącach nauki samodzielnego jedzenia nie da się uniknąć pełnych miseczek lądujących na podłodze, chlapania zupą i plam na ubrankach. Ważne, by nikomu nie psuło to humoru. Jeśli podczas posiłku zdenerwujesz się i zaczniesz krzyczeć na malca lub czynić mu wyrzuty ("popatrz tylko na tą ścianę", "zniszczyłeś takie piękne spodenki"), nie zachęci to smyka do nauki. W zmniejszeniu liczby "wypadków" pomogą niewywrotny talerzyk, np. z hamującą gumową podstawką lub obciążonym denkiem oraz plastikowa łyżeczka o grubym, nie za śliskim trzonku, który łatwo będzie trzymać w rączce. Przyda się również kawałek dość grubej folii malarskiej lub ceraty. Będziesz mogła postawić na niej krzesełko do karmienia lub np. przykryć krzesło, na którym malec zwykle jada. W sklepach są też foliowe fartuszki dla początkujących smakoszy.
Pozwól się bawić!
Ciamkanie plasterka banana lub gotowanej marchewki prosto z rączki pomaga ćwiczyć gryzienie i przełykanie, a przede wszystkim pozwala - w sposób przyjemny, a zarazem dogłębny - zapoznać się z nowymi smakami, kolorami i konsystencjami potraw. Musisz jednak z góry przemyśleć, na co smykowi podczas takiego treningu pozwalasz i jakie wybryki wykluczasz. To pomoże ci zachowywać się konsekwentnie. Jeśli postanowisz, że jedzenie rączkami i rozlewanie zupki w drodze do buzi akceptujesz, ale rzucania jedzeniem lub miseczką już nie, za każdym razem spokojnie lecz stanowczo upominaj malca, że nie wolno tak robić.
Motywuj brzdąca
Pomaganie sobie rączkami przy jedzeniu gotowanych plasterków warzyw, kawałków miękkich owoców, chrupek kukurydzianych (wyłącznie pod opieką, bo smyk może się łatwo zakrztusić) ma też inną zaletę. Ułatwi maluchowi osiągnięcie pierwszych sukcesów na polu samodzielnego jedzenia. A te z kolei (a także entuzjastyczne pochwały i oklaski mamy) zachęcą szkraba do podejmowania kolejnych, coraz trudniejszych wyzwań. Zdopingować malca może także np. ładny obrazek na dnie miseczki. Żeby go odsłonić i pooglądać, smyk będzie starał się jeść jak najładniej. Doskonałą motywacją dla brzdąca może się stać także... burczenie w brzuszku. Gdy cały dzień będziesz poić go soczkami, podsuwać chrupki, ciasteczka czy owoce, jego apetyt na solidny posiłek zniknie. W efekcie maluch nie będzie widział potrzeby by mozolnie zmuszać łyżeczkę do posłuszeństwa.
Kibicuj nie poganiaj!
Początkowo efekty waszych wspólnych wysiłków mogą się wydawać mizerne, ale im częściej malec będzie trenował, tym szybciej osiągnie doskonałość. Póki co, zarezerwuj na posiłki sporą ilość czasu i staraj się trochę pomagać maluchowi, gdy widzisz, że ma kłopoty - np. w nabieraniu potrawy na łyżeczkę czy trafianiu nią do buzi. Staraj się też maksymalnie ułatwić smykowi skupienie się na szlifowaniu nowej umiejętności - wyłącz telewizor, nie odbieraj telefonów, skoncentruj się tylko na wspomaganiu i zachęcaniu malucha.