Jak ona się zmieniła!
Po urodzeniu dziecka twoja żona jest nie do poznania? Jeśli w porę zareagujesz, możesz zapobiec poważnemu kryzysowi między wami.
Młode mamy często spychają potrzeby własne i partnera na dalszy plan. - To może doprowadzić do kryzysu - ostrzega Marcin Florkowski, psycholog. Trzej tatusiowie mówią, jak udało im się przetrwać ten trudny okres i odzyskać dawną żonę, a ekspert ocenia ich strategie.
Paweł, tata Helenki (14 miesięcy) jest instruktorem jazdy konnej. Poznał swoją żonę Ninę na obozie jeździeckim. Przed narodzinami córki prowadzili aktywny tryb życia. Po przyjściu na świat dziecka miało się nic nie zmienić. Ale zmieniło się wszystko.
Przed narodzinami Helenki moja żona Nina pracowała w agencji nieruchomości. Lubiła swoją pracę i planowała do niej wrócić po urlopie macierzyńskim. Ale Helenka zmieniła moją żonę! Najpierw z podziwem patrzyłem, jak Nina świetnie zarządza czasem i staje się mistrzynią organizacji - co wcześniej było jej słabą stroną. Gdy wracałem z pracy na stole czekał pyszny obiad, w domu było idealnie posprzątane. Niestety, zauważyłem też niepokojące zmiany... Życie Niny zaczęło się kręcić wyłącznie wokół córeczki.
Ktoś powie - to normalne, została mamą. Jasne, ale... co z nami?! Coraz częściej sprzeczaliśmy się, a ja widziałem, że żona jest nieszczęśliwa i zdołowana.
Jak doszliśmy do porozumienia: Zorganizowałem wyjazd w Bieszczady. Zaprosiłem też moją teściową. Zaplanowałem atrakcje tylko we dwoje, jak przejażdżki konne. Nina nie miała wymówki - Helenka była z babcią. Po każdej przejażdżce żona wracała przeszczęśliwa! Dziś dwa razy w tygodniu jak dawniej jeździ na konie. Wie, że Helcia z babcią lub opiekunką też jest szczęśliwa i bezpieczna.
Zdaniem psychologa: Choć życie "po dziecku" nie przypomina tego, co było wcześniej, warto zachować część przyjemności, które zbliżały partnerów. Paweł wykonał bardzo dobry ruch: przypomniał żonie jej dawną pasję oraz uświadomił, że nie musi z niej rezygnować nawet w imię macierzyństwa.
Sebastian, tata Jasia (9 miesięcy) ma stresującą pracę - jest policjantem. Od kiedy na świecie pojawił się synek, dodatkowy stres zaczął przeżywać także w domu. Nie było dnia, aby jego żona Kamila nie płakała bez powodu i na wszystko nie reagowała histeria. Sebastian był zły na siebie, że nie umie jej pomóc.
Kiedy Kamila była w ciąży, bez słowa znosiłem jej huśtawkę nastrojów. Często wybuchała płaczem, złością albo się smuciła. Wcześniej taka nie była! Przeciwnie - to dzielna kobieta, która rzadko roniła łzy. Moja mama powiedziała, że kobiety w odmiennym stanie tak po prostu mają. Machnąłem ręką i zacisnąłem zęby. Jednak kiedy urodził się Jaś, moja żona wcale się nie uspokoiła. Do huśtawki nastrojów, która jeszcze się pogłębiła, doszły wieczne pretensje do mnie. O wszystko: że dłużej zostałem w pracy, że nie zajmuję się dzieckiem tak, jak należy... Jej wymagania finansowe stały się większe.
Często wypominała mi, że za mało zarabiam, a przecież Jasiek musi mieć to, co najlepsze. Zabroniła mi nawet palić papierosy. Wiem, dlaczego to zrobiła! Bo żałuje mi... pieniędzy na moje drobne przyjemności!
Jak doszliśmy do porozumienia: Przyczyniła się do tego moja mama. Powiedziała coś, czego wcześniej jakoś nie chciałem przyjąć do wiadomości - że cały dzień z maluchem to nie tylko przyjemność, ale i ciężka robota. Do tej pory wygodniej było mi myśleć, że Kamila lubi siedzieć w domu z dzieckiem. Dziś już wiem, że to nie jest takie proste. Zaczęliśmy z żoną rozmawiać, pytałem, jak mógłbym jej pomóc. Zatrudniliśmy nianię, a dwa razy w tygodniu moja mama bierze małego do siebie. Kamila wróciła do pracy na pół etatu. Wraca z niej uśmiechnięta i zadowolona. Ja sobie czasami popalam, choć tylko na balkonie...
Zdaniem psychologa: Przeciążenie obowiązkami domowymi może objawiać się nerwowością, płaczem i narzekaniem. Aby zrozumieć, o co druga osoba ma do nas pretensje, trzeba wczuć się w jej położenie. Niestety, gdy para żyje w stresie, trudno się zdobyć na empatię. Warto wtedy porozmawiać z kimś, kto stoi z boku - tak jak Sebastian z matką."
Jarek, tata Patryka (14 miesięcy) zawsze z duma chwalił się swoja atrakcyjną żona Moniką. Szczupła, zgrabna, o pięknym uśmiechu. Kiedy po narodzinach synka waga żony podskoczyła aż do 80 kg, zaniepokoił się. Monika obraziła się, gdy... zasugerował jej dietę.
Monika przed dzieckiem ważyła 55 kg, miała świetną figurę. Ale podczas ciąży dogadzała sobie. Efekt był taki, że po porodzie ważyła 83 kg. Eleganckie sukienki zamieniła na rozciągnięty dres. Gdy zasugerowałem jej dietę, wybuchła awantura.
Jak doszliśmy do porozumienia: Stwierdziłem, że moje aluzje przynoszą odwrotny skutek, więc postanowiłem zacząć od siebie. "Nie chcę być dla Patryka tatą grubasem, który nie ma siły pograć z nim w piłkę. Od dziś przechodzę na dietę" - powiedziałem. "Monika połknęła haczyk: teraz odchudzamy się razem. Zależy nam, aby nasz synek miał fajnych rodziców, którzy trzymają formę. Dlatego żona dwa razy w tygodniu chodzi na jogę, a ja na siłownię.
Zdaniem psychologa: Urodzenie dziecka podnosi przeważnie poczucie wartości kobiety. Niestety, może też sprawić, że inne sposoby poprawiania samooceny, np. dbanie o ładny wygląd, nagle przestają się liczyć.
Jarek sprytnie wybrnął z tej sytuacji: dla Moniki lepszą motywacją okazało się odchudzanie nie dla siebie czy dla męża, ale dla synka. Wspólne przejście na dietę to świetny pomysł, ponieważ partnerzy mogą nawzajem się wspierać i dopingować."