Reklama

Perplexus. Niezwykły trening cierpliwości

Perplexus to seria trójwymiarowych labiryntów, które potrafią wciągnąć na długie godziny zarówno dzieci, jak i dorosłych. Ich idea zakiełkowała jeszcze w latach 70. XX wieku w głowie nauczyciela i magika Michaela McGinnisa. Współpracując z projektantami zabawek - Brianem Clemensem i Danem Klitsnerem stworzył pierwszy projekt, który doczekał się jednak realizacji dopiero w 1999 roku.

Zabawka miała swój rynkowy debiut w 2001 roku, wtedy jeszcze pod nazwą Superplexus. Od 2009 roku jest powszechnie dostępna na rynku, dzięki firmie Spin Master. Na rynku dostępnych jest kilka modeli o zróżnicowanym stopniu trudności. Zanim jednak przejdziemy do omówienia kolejnych z nich, przybliżmy trochę ideę zabawy.

Można powiedzieć, że jest to daleki krewny pamiętanych jeszcze z czasów PRL-u prostych labiryntów, gdzie trzeba było przeprowadzić metalową kulkę z punktu A, do punktu B. Tu idea jest podobna, ale zabawa zyskuje na tym, że labirynt jest skomplikowaną trójwymiarową strukturą, pełną pochylni, spirali i zjazdów, który wymaga odwracania zabawki na wszystkie strony, aby dotrzeć do kolejnych punktów. Podstawowe trzy modele Perplexusa (Rookie, Original i Epic) to labirynty zamknięte w kulach, ale są też mniejsze modele Mini Spiral i Mini Cascading Cups, które zamknięto w walcowatych strukturach.

Reklama

Na początek Perplexus Rookie

Zabawę można zacząć od dowolnego modelu Perplexusa, jednak dla początkujących interesującym rozwiązaniem będzie Rookie. W kuli znajduje się labirynt zawierający 75 przeszkód. Wydaje się, że nie jest to wiele, ale bezbłędne przejście całości wymaga cierpliwości i uwagi, aby nie spaść z niektórych podstępnych ramp czy rur. Przeprowadzenie kulki przez całość sprawi wiele radości zarówno dzieciom, jak i dorosłym. Zabawa z tym modelem pozwoli ocenić, czy Perplexus to zabawka, z którą jest nam po drodze. Zaskakujące jest to, że mimo rosnącego wraz z kolejnymi przeszkodami poziomu trudności, dzieci nie zrażają się do zabawy. Oczywiście złoszczą się, gdy kulka spada z toru, ale po chwili zaczynają jeszcze raz. Jest coś magicznego w dźwięku turlającej się kuleczki, a pokonanie kolejnych przeszkód jest niezwykle motywujące i satysfakcjonujące.

Perplexus Original - od niego wszystko się zaczęło


Perplexus Original to najsłynniejszy labirynt, od którego zaczęła się cała przygoda. Dostępna obecnie na rynku wersja jest bardzo kolorowa, dzięki czemu przyciąga wzrok najmłodszych. Tutaj jest już trudniej, bo całość zawiera aż 100 przeszkód. Aby ułatwić zadanie, w wielkiej kuli umieszczone są trzy punkty startowe, umożliwiające rozpoczęcie zabawy od punktu 1, 26 i 59. Oczywiście zadanie polega na przejściu całości od 1 do 100, ale w ramach treningu można zaczynać od wyższych wartości. Punkty od 1 do 26 przypominają w większości Perplexus Rookie, a dopiero potem zaczynają się trudniejsze przejazdy. Trzeba przyznać, że pomysłowość projektantów nie znała chyba granic, a znalezienie kolejnych punktów i sposobów, jak do nich dojechać może czasami przyprawić o ból głowy. Mnie pokonanie Perplexus Original zajęło w sumie 4 popołudnia spędzone na kolejnych próbach pokonania opornych przeszkód. Całość, od 1 do 100 przejechałem dopiero po tygodniu zabawy.

Perplexus Epic - wyzwanie dla każdego


Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Postanowiłem zmierzyć się z najtrudniejszym, jak dotąd Perplexus Epic. Kula, w której umieszczono 125 punktów labiryntu jest większa od poprzedniczek, ale jeszcze na tyle wygodna, że spokojnie z jej obracaniem radzi sobie dziewięciolatek. Jednak poziom trudności od początku jest bardzo wyśrubowany. Dlatego mamy tu więcej punktów startowych, pozwalających zacząć rozgrywkę od przeszkód numer 1, 33, 56 i 91. Epic nie wybacza żadnych błędów. Trzeba być skoncentrowanym i dobrze opanować poszczególne przeszkody. A są one niezwykle pomysłowe, od schodów, przez skocznie, huśtawki czy nawet konieczność wycelowania spadającą przez środek konstrukcji kulką w niewielki otwór po drugiej stronie. Jak dotąd (zabawkę testuję półtora miesiąca) do punktu numer 125 udało mi się dojechać jedynie raz i to startując z punktu 91. Całości nie udało mi się pokonać jeszcze nigdy. Najdalej dojechałem od 1 do 80. Nie znaczy to, że Epic jest nie do przejścia. Wszystko jest kwestią praktyki, a w sieci można znaleźć filmy pokazujące ludzi przechodzących cały labirynt w ciągu trzech minut. Co ciekawe, do zabawy włączył się też syn, który nie poddaje się mimo wysokiej trudności.

Perplexusy Mini - kto będzie szybszy?


Na koniec zostawiłem dwa mniejsze Perplexusy - Mini Spiral i Mini Cascading Cups. Są to labirynty umieszczone w walcopodobnych strukturach, które nie mają określonego początku i końca. Na każdy z nich prowadzą dwa wjazdy, a labirynty są zapętlone i można po nich jeździć w nieskończoność. Oczywiście zabawa polega na tym, aby dokonać tego jak najwięcej razy. A przeszkody są naprawdę pomysłowe i bywa, że nie uda się przejechać całości nawet raz. Ze względu na mniejsze gabaryty Perplexusy Mini sprawdzą się w podróży, o ile tylko środek transportu nie trzęsie za bardzo podczas jazdy.

W rodzinie Perplexusów znajdują się jeszcze Warp, Twist, Small Original, Q-Bot, Star Wars Death Star oraz Drakko, których jeszcze nie miałem okazji przetestować.

Perplexus jest dla mnie zabawkowym odkryciem roku. Okazał się doskonałym treningiem cierpliwości zarówno dla mnie, jak i dla syna. Nie ma praktycznie dnia, gdy nie sięgamy po któryś z labiryntów. Czy będzie to spokojne pokonanie Rookie, czy zgrzytanie zębami przy Epic, czy wyścigi na Mini Spiral nie ma znaczenia. Zabawa zawsze jest dobra i wyrabia cierpliwość, wyobraźnię przestrzenną i zręczność. To fantastyczna rozrywka na długie wieczory, albo podczas deszczowych dni, gdy nie chce się wychodzić na zewnątrz. 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy