Turyści przybywają tu tłumnie. Ich zapasy padają łupem sprytnej szajki
Tatry od lat przyciągają nie tylko imponującymi panoramami sięgających chmur szczytów i malowniczymi dolinami, lecz także niezwykłym bogactwem przyrody. Zdarzają się jednak sytuacje, że to właśnie natura nadmiernie straca dystans, jaki powinien dzielić ją od turysty. Czy staje się na wyciągnięcie ręki? Bardziej adekwatną miarą odległości jest tu raczej szybki ruch dzioba. Tak właśnie działają jedni z najbardziej inteligentnych tatrzańskich "złodziei", których można spotkać w obleganym przez wędrowców miejscu.

Tekst jest częścią cyklu "Polska na własne oczy" - wakacyjnej akcji Interii, w ramach której w każdym tygodniu wakacji zabieramy Was do innego województwa. Odkrywamy to, co mniej znane, przywołujemy zapomniane historie, opisujemy ludzi i miejsca, dzięki którym dany region jest wyjątkowy. Teraz zwiedzamy najciekawsze miejsca w województwie małopolskim. Ruszaj z nami w drogę!
Uważaj nad Morskim Okiem. Z obiadu może nie zostać wiele
Oto jedno z najpiękniejszych tatrzańskich jezior. Morskie Oko od lat cieszy się opinią jednego z najpopularniejszych miejsc po polskiej stronie Tatr. Wynika to zapewne nie tylko z jego niezrównanego uroku, ale i możliwości łatwego dotarcia. Najmniej wprawieni w bojach piechurzy docierają tu asfaltową drogą. Choć szlak jest długi, nie sprawia żadnych problemów technicznych. Nie uświadczymy tu wspinaczki po śliskich skałach czy przepaści, których bliskość mogłaby doprowadzić do zawrotów głowy.

Na końcu szlaku czeka schronisko. Tym razem docieram tutaj po pokonaniu nieco bardziej wymagającej trasy, obejmującej Dolinę Pięciu Stawów i Świstówkę Roztocką. Przed budynkiem znajduję wolny stolik - idealne miejsce na odpoczynek i posiłek, by nabrać sił przed drogą powrotną. Szczyty nad taflą jeziora chowają się dziś nieco za chmurami, ale pejzaż nadal pozostaje pierwszorzędny. Spokój przerywa nagły świst powietrza, który czuję tuż obok głowy. To jednak nie ja byłam celem, a kanapka siedzącego naprzeciwko kolegi. Okazuje się, że znaleźliśmy się na terytorium jednego z najinteligentniejszych i najsprytniejszych tatrzańskich złodziejaszków - orzechówki zwyczajnej.
Zobacz też: Podróże osobiste: "Najsmutniejsze" miejsce w Tatrach? Tłumy się tam nie zapuszczają, choć widoki są bajeczne
Orzechówka zwyczajna - portret pamięciowy
Orzechówka zwyczajna (Nucifraga caryocatactes) to ptak z rodziny krukowatych, wielkością zbliżony do sójki. Długość ciała dochodzi zwykle do 30 cm, a rozpiętość skrzydeł może wynosić 56 cm. W Polsce występuje głównie na obszarze Karpat, spotkać go można także w rozległych lasach iglastych na Mazurach, Warmii oraz Podlasiu. Znakiem rozpoznawczym orzechówki jest charakterystyczne upierzenie - brązowe, z gęstymi białymi plamkami. Masywny dziób jest ostro zakończony, co ułatwia jej rozłupywanie orzechów i nasion. Jednocześnie staje się doskonałym narzędziem do zdobywania łupów od turystów.

Choć z natury orzechówka jest płochliwa, w Tatrach, a w szczególności nad Morskim Okiem, na tyle przyzwyczaiła się do obecności turystów, że straciła swoją nieśmiałość. Można nawet powiedzieć, że obrosła w piórka, a zatrzęsienie ludzi spragnionych górskich widoków, postanowiła wykorzystać na swoją korzyść.
Porywa kanapki i parówki. Orzechówka czatuje na talerze turystów
Przyznaję, że chyba nigdy nie widziałam w górach czegoś podobnego. Ciekawskie ptaki, które z okolicznych drzew i barierek czujnie przyglądają się każdemu stolikowi. Na patrzeniu się nie kończy, ponieważ co rusz przystępują do działania. Orzechówki są w stanie błyskawicznie przelecieć nad stołem, zabierając interesujące je kąski. Ich precyzja robi wrażenie. Sama byłam świadkiem kradzieży kanapki i solonych orzeszków. Na forach internetowych i w mediach społecznościowych także znaleźć można wpisy turystów, którzy relacjonują, że orzechówki znad Morskiego Oka pozbawiły ich frytek, parówek, racuchów. "Kabanosa z ręki mi wyrwało to ptaszysko", "dzisiaj wyjął mi z kanapki ser żółty" - m.in. takie doniesienia można znaleźć na stronie "Ptaki polskie" na FB.

Duża szkoda zamiast zabawnej anegdotki
Trudno się złościć na tak uroczych złodziejaszków. Niestety, chęć zobaczenia orzechówki z bliska czy uchwycenia jej na zdjęciu skłania turystów do dobrowolnego dzielenia się zawartością plecaków i talerzy. Warto w tej sytuacji przypomnieć o kampanii prowadzonej przez Tatrzański Park Narodowy pod hasłem "Dokarmianie to zła karma".
Taka praktyka i przekonanie, że ludzkie jedzenie nadaje się także dla dzikich zwierząt, wyrządza im ogromną krzywdę.
Dieta zwierząt, ukształtowana w toku ewolucji, zmienia się w zależności od etapu życia i pory roku. Skutkiem dokarmiania jest pogorszenie ich stanu zdrowia. Zwierzęta robią się słabsze i źle znoszą trudne warunki klimatyczne. Przebywając w miejscach dokarmiania, stają się bardziej podatne na ataki drapieżników i przestają bać się ludzi, tracąc tym samym umiejętność poszukiwania naturalnego pokarmu.
Trzeba wziąć pod uwagę, że to właśnie obecność i zachowanie człowieka uczyniły z orzechówek szajkę lokalnych złodziei, nie była to ich własna inicjatywa. Dokarmianie dzikich zwierząt nie od dziś budzi obawy przyrodników.
Naturalnym pożywieniem ptaków są owady, ślimaki, nasiona drzew leśnych, a szczególnie upodobały sobie orzechy laskowe oraz nasiona limby. To właśnie te ostatnie są ich największym przysmakiem, co ma jednocześnie znaczenie dla całego ekosystemu. Robiąc zapasy na zimę, orzechówki zakopują je w ziemi. Odnajdują tylko część, więc łatwo wywnioskować, że przyczyniają się do rozsiewania tego chronionego gatunku roślin. Czy nadal będą chciały się wysilać, jeśli jedzenie z turystycznych plecaków będzie im podstawiane pod dziób? Warto się nad tym zastanowić, zanim hojnie podzielimy się kanapką lub ciastkiem z dzikim mieszkańcem lasów.
***
O akcji "Polska na własne oczy"
Wakacje, znowu są wakacje! Polacy tłumnie ruszają na długo wyczekiwany odpoczynek, a my chcemy im w tym towarzyszyć, służyć dobrą radą, co można zobaczyć w naszym pięknym kraju. Może wspaniałe atrakcje czekają dosłownie tuż za rogiem? Cudze chwalicie, swego nie znacie - pisał poeta. I my chcemy pokazać, że faktycznie tak jest. W tym roku będziemy w warmińskich lasach, nad Łyną, w Białowieży, Ciechocinku, na Roztoczu i w wielu innych miejscach. Ruszaj z nami!