Przecinanie pępowiny nie boli
Czy przecięcie pępowiny może sprawić ból kobiecie albo jej nienarodzonemu dziecku? Czasami zastanawiają się nad tym mamy-pierworódki i przyszli ojcowie, którym ma przypaść w udziale zaszczyt jej przecinania.
W minionych latach zadanie to tradycyjnie należało do położnej i miało miejsce nie dalej niż minutę po porodzie. Chociaż nie ma nic złego w tym, by pępowinę wprawnym ruchem odcięła specjalistka (nie każdy młody tata będzie się czuł na siłach), to powoli odchodzi się od rutynowego przecinania jeszcze tętniącego przewodu.
W pępowinie znajdują się naczynia krwionośne (żyła oraz dwie tętnice) oraz substancja zwana galaretą Whartona, zabezpieczająca ją przed zaplątaniem się czy zawiązywaniem na ciele nienarodzonego dziecka. Ten 50 lub 60-centymetrowy element popłodu zespala krążenie krwi w organizmie płodu z krążeniem matki, transportowane są przezeń substancje odżywcze oraz tlen. Mimo że pępowina łączy się z organizmem noworodka przecinanie jej nie jest bolesne, ponieważ nie jest unerwiona. Matka także nie odczuwa żadnego dyskomfortu podczas tej czynności. Co ciekawe, przecinanie pępowiny za pomocą nożyczek chirurgicznych wcale nie jest takie proste dla debiutanta, dlatego młodzi ojcowie pragnący to zrobić muszą się niekiedy nieco natrudzić. Im później przecięta - tym jest łatwiej. Gdy przepływ krwi ustaje, pępowina staje się bardziej miękka. Ale to nie jedyny powód, dla którego nie warto się spieszyć, istnieje jeszcze jeden, zdecydowanie ważniejszy.
W świetle aktualnej wiedzy wiadomo już, że najlepiej, by pępowina została zaciśnięta i w konsekwencji przecięta dopiero wtedy, gdy przestanie tętnić. Co prawda nawet tętniąca nie sprawi bólu przy przecinaniu, ale taki pośpiech zabierze nowo narodzonemu bezcenne mililitry krwi, które będą chronić go przed niedoborami żelaza (anemią), a także zawarte w niej dodatkowe ilości hemoglobiny i hematokrytu. Dlatego warto zawrzeć odpowiedni zapis w swoim planie porodu, podkreślając, że zależy nam na opóźnionym odpępnieniu. Ma to szczególne znaczenie podczas porodu wcześniaków, ale z tych dobrodziejstw skorzysta każdy noworodek.
Coraz większą popularnością także w Polsce cieszą się tzw. porody lotosowe, zakładające nieodcinanie pępowiny i pozostawienie jej razem z łożyskiem, aż sama uschnie i odpadnie. Ponieważ może to trwać nawet kilka dni, o pozostawione łożysko trzeba dbać, utrzymując je we wzorowej higienie - należy umieścić na durszlaku lub sicie zabezpieczając tetrową pieluchą, przemywać, solić oraz odpowiednio często wymieniać podkłady. Idea porodu lotosowego, choć krytykowana przez część środowiska medycznego, przemawia do wielu kobiet - można też znaleźć położne, które wyspecjalizowały się w przyjmowaniu takich porodów.