Rozmawiać i żyć z dziećmi: To jestem ja, kim ty jesteś?
Problemy komunikacyjne prowadzą do konfliktów, a te z kolei obciążają ciebie i twoje dziecko. Zatem jak się prawidłowo komunikować? Trzeba sprawdzić swoją postawę, zarówno fizyczną, jak i psychiczną. W jaki sposób mówisz? Jak odnosisz się do swojego dziecka? Czy przyglądasz mu się, czy jesteś obecna? Fragment pochodzi z książki "Mamo, nie krzycz" autorstwa Jeannine Mik i Sandry Teml-Jetter.
Mamo, nie mogę cię słuchać!
Jesteś zła, kiedy twoje dziecko cię nie słucha? Albo kiedy wydaje ci się, że cię ignoruje? (I kiedy może naprawdę cię ignoruje?) Jeżeli tak, musisz sprawdzić dwie rzeczy. Być może uaktywnia się u ciebie jakieś dawne doświadczenie, wspomnienie lub przeżycie z dzieciństwa. Czy cię słuchano? Czy słuchasz siebie, swoich potrzeb i życzeń, czy pozwalasz sobie na to? Jednak twoja przeszłość i to, jak z nią postępujesz, to jedna sprawa. Druga dotyczy twojej komunikacji z dzieckiem i o niej właśnie chcemy tu mówić. Czy twoje dziecko potrafi cię słuchać? Czy czuje, że do niego mówisz? Jak z nim rozmawiasz?
Niektórzy ludzie mają zwyczaj - może znasz go z własnego doświadczenia - krzyczeć do siebie z odległych pomieszczeń. Partner siedzi w salonie przed telewizorem, a my krzyczymy z łazienki w drugim końcu mieszkania: "Kończysz już? Zaraz musimy wychodzić!". Jeżeli taki sposób komunikowania się jest w rodzinie normalny, być może partner odkrzyknie "Tak, zaraz!". Oczywiście są sytuacje, w których rozmawiamy ze sobą w ten sposób. Przecież byłoby dziwne, gdybyśmy z każdą drobnostką podchodzili do drugiej osoby, nawiązywali z nią kontakt wzrokowy i dopiero wtedy formułowali jedno zdanie. Ale w przypadku dzieci pokonanie tej dodatkowej odległości może być bardzo wzbogacające. Nie zawsze, lecz bardzo często!
Być może dziecko cię nie słucha właśnie dlatego, że tego nie robisz, czyli nie nawiązujesz rzeczywistego kontaktu. Być może dziecko jest zajęte, podróżuje właśnie po swoim własnym świecie... i po prostu nie czuje, że słowa są skierowane do niego.
Informacja: Na wysokości wzroku
Świadomi rodzice spędzają okres rodzicielstwa na kolanach. Nie dlatego, że są służalczy, lecz dlatego, że wiedzą, jak ważne jest to, aby rozmawiać ze swoim dzieckiem twarzą w twarz. Kiedy patrzysz na swoją pociechę, możesz odczytywać z jej twarzy to, co znajduje się między wierszami. Bądź obecna, zainteresowana, otwarta. Więź nie powstaje przecież sama z siebie.
Do wielu nieporozumień i konfliktów nie dojdzie w ogóle, jeżeli komunikujemy się uważnie. Niezależnie od tego, czy są to nasze dzieci, czy inne bliskie osoby, jeśli na siebie patrzymy i naprawdę jesteśmy obecni, może powstać kontakt, który przerodzi się w więź. Jeżeli siedząc przy laptopie lub ścierając kurz, krzyczysz przez całe mieszkanie, nic z tego nie wyjdzie.
Mów o sobie
Często w tych sytuacjach, w których mogłybyśmy zdradzić coś o naszym życiu emocjonalnym, mamy tendencję do językowego odcięcia się od siebie. Chętniej używamy wtedy w wypowiedziach form bezosobowych niż pierwszej osoby. W ten sposób z jasnego: "Nie chcę tak!", powstaje anonimowe: "Tak się nie robi!". Pokaż się także poprzez swój język! Pozwól, aby bliskie ci osoby dowiedziały się, co jest dla ciebie ważne, czego sobie życzysz, a czego nie chcesz. Niech dowie się tego również twoje dziecko. Potrzebujesz do tego odwagi, ale bliskie, autentyczne związki nie są dla tchórzy.
To, że mówisz o sobie, jest ważne jeszcze z innego względu - o kim rozmawiasz ze swoim dzieckiem w stresujących sytuacjach, jeżeli nie mówisz o sobie? Prawdopodobnie o swoim dziecku. Zazwyczaj takie sformułowania są określane mianem besztania:
Doprowadzasz mnie do szału!
Zachowujesz się okropnie!
To twoja wina!
Kiedy wreszcie zaczniesz postępować inaczej?
Dlaczego jesteś taki absorbujący?
Co znowu nabroiłeś?
Z jednej strony w ten sposób oceniasz swoje dziecko, czynisz je odpowiedzialnym za twoje emocje i sprawiasz mu ból. Z drugiej omijasz szansę pokazania siebie, opowiedzenia o sobie, a tym samym w ogóle uniemożliwiasz nawiązanie więzi. Niektórzy ludzie ukrywają się dzięki temu, aby nie musieć naprawdę rozmyślać, jak oni sami się czują i dlaczego tak się czują, bo jeżeli nie musisz wyrażać, co się z tobą dzieje w danej sytuacji, albo przyznawać, że nie wiesz, jak dalej postępować, nie musisz rozprawiać się z samą sobą. Ale to, co możesz uznawać za drogę ucieczki, szybko może się okazać ślepą uliczką. Dlatego zostań ze sobą również na poziomie języka:
Ja jestem przeciążona.
Ja nie wiem, co mam robić.
Ja nie czuję się teraz dobrze.
Ja po prostu nie wiem, jak mogę ci pomóc. Przykro mi.
Muszę zaczerpnąć świeżego powietrza.
Ja nie wiem, jak ja się czuję.
To dla mnie za dużo.
Ja czasami po prostu nie wiem, co mam dalej robić, czuję się bezsilna.
Przykład: Jeannine, Marjam i Alex
Pewnego dnia w odwiedziny przyszli do nas Alex, przedszkolny kolega mojej córki, i jego mama Marjam. Dzieci bawiły się w pokoju, a my siedziałyśmy w kuchni przy stole i rozmawiałyśmy przy filiżance kawy. Ich wizytę poprzedziło kilka spotkań grupowych z innymi mamami i ich dziećmi. Te spotkania kończyły się wspólnym posiłkiem w restauracji. Całkiem przypadkowo za każdym razem nasze dzieci siedziały obok siebie na sofie. I za każdym razem Alex podskakiwał na poduchach, wstawał co chwilę i bujał się nerwowo w tę i we wtę. Szczerze mówiąc, było to dla mnie wyzwanie. Nie lubię tego. Dla mnie jest to nieprzyjemne.
Ale podczas tamtych spotkań znacznie bardziej niż zachowanie Alexa interesowała mnie jego mama. W takich sytuacjach nie mogę się powstrzymać od obserwowania. "Gimnastyka" syna była dla Marjam bardzo nieprzyjemna. Miałam wrażenie, że wstydzi się jego zachowania. Z niepokojem zerkała w stronę sąsiednich stolików, jakby słyszała narzekania innych gości: "To straszne, jak on się zachowuje! Jak matka może na to pozwolić?".
Pomijając fakt, że tego rodzaju komentarze nie powinny być dla nas ważniejsze od naszego dziecka - wiem, że to czasami trudne - w tym przypadku istniały one jedynie w głowie Marjam. Mimo to jej ciało było spięte, dłonie z całej siły zaciskała na kolanach. Co chwilę cicho strofowała syna: "Tak się nie robi!", "Alex, siadaj!"... A on dalej robił swoje i nie siadał. "Jeżeli natychmiast nie usiądziesz, idziemy do domu!" - powiedziała, bo nie czuła się komfortowo, była przyparta do muru i nie miała pojęcia, co mogłaby zrobić, żeby zmienić zachowanie syna. Widziałam to napięcie gołym okiem, postawa Marjam oraz jej słowa wyraźnie je zdradzały.
Jako mama mogłam zrobić jedno - przystąpić do działania. Dość obserwacji. Poprosiłam Aleksa, żeby usiadł koło mojej córki, i zaczęłam prowadzić z nimi rozmowę. Taką, jaką się prowadzi, siedząc razem przy stole. Rozmawialiśmy o przedszkolu i o tym, jak im się podobał miniony dzień. Marjam stopniowo się odprężała. Kiedy poszła do toalety, Alex podskoczył parę razy. Poprosiłam go, żeby siedział spokojnie, i wyjaśniłam mu, dlaczego podczas jedzenia w restauracji jest to dla mnie takie ważne. Wywiązał się dialog, a Alex i moja córka opowiedzieli mi, co im czasami przeszkadza. Było to bardzo interesujące!
Wróćmy jednak do wizyty w naszym domu. Zaczęłyśmy rozmawiać o tamtej kolacji. Podziękowała mi, że mogła zjeść w spokoju, bo ja rozmawiałam z dziećmi, i spytała, czy dla mnie było to w porządku. Potwierdziłam: "Oczywiście, w przeciwnym wypadku bym tak nie postąpiła!".
Wiem, że Marjam i Alexowi nie było lekko. Już od dawna mówiono o nim, że jest "zbyt" niespokojny i "za" głośny. Marjam polecano różne treningi mające na celu zmianę zachowania jej syna. Myślę, że było to bezsensowne. Marjam martwiła się, że z jej dzieckiem jest coś nie tak.
Zapytała mnie, jak ja postępuję i dlaczego nie mam takich problemów. Wzruszyłam ramionami i się zastanowiłam. "Bo jestem odprężona?" Potwierdziła, a ja kontynuowałam: "Dzieci wzbraniają się przed zarządzaniem naszymi emocjami po to, żebyśmy czuli się lepiej. Być może Alex wyczuł twój stres w danej sytuacji. Jak musiałby wyglądać wspólny posiłek, żebyś ty mogła być odprężona?".
"Musiałby być w naszym domu", odpowiedziała błyskawicznie i kontynuowała: "Nie chcę więcej chodzić do restauracji z innym mamami. Chcę, żebyście następnym razem przyszły do nas". Uśmiechnęła się.
Co się stało? Marjam podjęła decyzję i znalazła rozwiązanie, które jej pasowało. I podzieliła się nim ze mną, zaprezentowała siebie i swoje wyobrażenie o "idealnym" posiłku. Dzięki temu jej syn przestał być odpowiedzialny za spełnienie jej życzenia. Załatwiła to sama. Wiedziałam już, kim jest Marjam i jak myśli. Więź stała się możliwa. Być może był to pierwszy krok na drodze, po której będzie się stopniowo zbliżała do bliskich jej osób, takich jak jej syn Alex, aby się przed nimi otworzyć i skutecznie się z nimi komunikować.
Zastanów się zatem: Czy twoje dziecko wie, co jest dla ciebie ważne? Co cię zachwyca? Czego nie akceptujesz? Czy może ukrywasz się za zasadami - także w sferze języka? Gdyby twoje dziecko rozmawiało z kolegą z przedszkola, co by o tobie powiedziało? Jak by brzmiała historia o tobie?Fragment pochodzi z książki "Mamo, nie krzycz" autorstwa Jeannine Mik i Sandry Teml-Jetter.
***
Zobacz również:Natalia Sander "Kociolandia". Bajkoterapia dla dzieci zapracowanych mam