Aneta Kręglicka opowiada o kulisach zdobycia tytułu Miss World
22 listopada minęło dokładnie 31 lat od chwili, gdy zwyciężyła w wyborach Miss World. Z tej okazji Aneta Kręglicka wspomina tamten konkurs piękności z 1989 roku i przywołuje najciekawsze wydarzenia z nim związane. Do dziś pamięta, że w sesji pytań w finale chwaliła Polskę za to, że wprowadzi benzynę bezołowiową. Do dziś też bawią ją teorie, że wygrała dzięki Lechowi Wałęsie.
Nigdy nie myślała o udziale w konkursach piękności. Nie była też jedną z tych dziewczyn, które zmagania miss oglądają w telewizji z wypiekami na twarzy.
- Nie wystartowałabym w konkursie Miss Polonia, gdyby nie na namowy bliskich mi ludzi. A gdy go wygrałam, to później, w efekcie kuli śniegowej, zdobywałam kolejne tytułu i nagrody. Jestem zadaniową dziewczyną, więc jeśli czegoś się podejmuję, to realizuje to jak najlepiej potrafię i do końca - mówi Aneta Kręglicka.
Na konkurs Miss World do Hongkongu nie chciała jednak jechać.
- Po pięciu czy sześciu tygodniach w Japonii, gdzie brałam udział w wyborach Miss International [Kręglicka zdobyła tam tytuł I wicemiss - przyp.red.], byłam zmęczona. Wolałam, żeby biuro Miss Polonia wysłało I wicemiss, Agnieszkę Angelo. Ale gdy Julia Morley, żona twórcy konkursu Miss World, zobaczyła moje najnowsze zdjęcia z Japonii, poprosiła, by do Hongkongu wysłać właśnie mnie. Po ledwie pięciu dniach spędzonych w domu znów musiałam lecieć do Azji - opowiada.
W międzynarodowym towarzystwie czuła się dosyć komfortowo, bo dobrze znała angielski i włoski. Nic dziwnego, że pierwszą dziewczyną, z którą się zaprzyjaźniła na zgrupowaniu Miss World, była Włoszka, Paola Mercurio.
- Ona nie mówiła po angielsku, za to ja mówiłam po włosku. Byłam w pewnym sensie jej tłumaczką. Ta urocza, wesoła dziewczyna dobrze nastrajała inne miss w moim kierunku. Wiele dziewczyn głosowo na mnie w swoich prywatnych rankingach i zawsze byłam w pierwszej trójce faworytek w konkursie - wspomina. Kręglicka jest przekonana, że jej znajomość języków obcych miała duży wpływ na ostateczny werdykt jurorów, bo jednak rozmawiała z nimi osobiście, bez tłumacza, dzięki czemu mogli lepiej ją poznać.
- Mieliśmy dwa spotkania z jurorami. Na pierwszym każda z nas osobno rozmawiała z każdym jurorem. I wtedy dwóch z nich powiedziało mi "Jesteś moją faworytką". A później, na dzień przed konkursem, podczas przyjęcia, kolejnych dwóch jurorów powiedziało mi "Miss Poland, uważaj na siebie jutro". To też był taki sygnał, że może mam szansę znaleźć się w pierwszej dziesiątce - relacjonuje Kręglicka. Jurorzy przyglądali się uczestniczkom przez sześć tygodni.
Było jeszcze jedno zdarzenie, które mogło wlać optymizm w serce Polki.
- Miss Argentyny przyszła do mnie i powiedziała mi: "Słuchaj, moja babcia ma prorocze sny i przyśniło się jej, że wygra dziewczyna z bloku wschodniego. Jak ciebie zobaczyłam, to uważam, że ty wygrasz". Oczywiście uśmiałam się z tego, ale później sobie o tym przypomniałam - wspomina Kręglicka.
W trakcie gali miała dużą tremę podczas sesji pytań, bo nie znała ich wcześniej.
- Niefortunnie byłam między Amerykanką i Angielką, które świetnie mówiły po angielsku. Dostałam pytanie dotyczące ekologii, tego, co robić, by uchronić świat. Odpowiadając na nie, miałam świadomość, że w Polsce niewiele dzieję się w tym temacie, dlatego konfabulowałam. Wspomniałam o benzynie bezołowiowej, którą Polska planuje wprowadzić do dystrybucji - mówi, śmiejąc się.
Drugim problematycznym fragmentem gali był finał.
- Niestety, nie uważałam na próbach koronowania miss. W tym czasie przesiadywałam z Włoszką w toalecie. Paola paliła papierosy, a ja jej towarzyszyłam, chociaż sama nie paliłam. Gdy ogłoszono, że wygrałam konkurs, w pierwszym momencie nie wiedziałam, co robić. Dotarłam do tronu, dzięki pomocy realizatorów, którzy prowadzili mnie po scenie za pomocą specjalnych lampek. I wyszło to w miarę przyzwoicie - mówi.
Wygrana Kręglickiej zbiegła się z przełomowymi wydarzeniami w Polsce - wyborami 4 czerwca i dojściem do władzy obozu Solidarności, co odbiło się dużym echem na całym świecie.
- Niektórzy w Polsce sugerowali, że wygrałam wybory dzięki Lechowi Wałęsie. Bawią mnie takie teorie, bo podczas konferencji prasowych zagraniczni dziennikarze w ogóle nie pytali mnie o Polskę i politykę - wspomina.
Zgoła inaczej wyglądała sytuacji u Miss Związku Radzieckiego, Anny Gorbunowej, z którą Kręglickiej przydzielono pokój. Jako że był to pierwszy raz, kiedy przedstawicielka ZSRR brała udział w Miss World, Gorbunowa była bez przerwy pytana o politykę.
Wymierną korzyścią zdobycia tytułu Miss World była nagroda pieniężna.
- Pieniądze zainwestowałam w swoją firmę. Założyłam agencję reklamową. Wynajęłam biuro, zatrudniłam ludzi. Kupiłam też mieszkanie. Koronę i szarfę musiałam zostawić w biurze Miss World. Natomiast statuetkę dostałam na zawsze. Właściwie to mam dwie statuetki z tego konkursu. Drugą dostałam dla najpiękniejszej Europejki - European Queen of Beaty - opowiada Kręglicka. Wciąż ma też suknię z fioletowym lisem, w której wystąpiła podczas gali finałowej. Przechowuje ją jej mama.
Po zdobyciu tytułu najpiękniejszej kobiety świata Polka podjęła próbę pracy jako modelka w Nowym Jorku. Od początku myślała jednak o tym, żeby prowadzić własną firmę. Ale uznała, że nim podejmie ostateczną decyzję, musi pojechać i przekonać się, czy świat modelingu to jest coś dla niej, czy jednak nie, jak czuła instynktownie. Po niespełna roku wróciła do Polski.
Niewiele brakowało, a polska Miss Świata reprezentowałaby nasz kraj na Eurowizji.
- Mój przyjaciel był dyrektorem Bałtyckiej Agencji Artystycznej w Gdańsku. Najpierw namawiał mnie do udziału w konkursie Miss Świata. Później postanowił umówić mnie z dyrektorem wytwórni płytowej Polskie Nagrania, bo wiedział z imprez przy ognisku, że mam niezły głos. Przesłuchiwał mnie Jarosław Kukulski. Grał mi na fortepianie i prosił, bym mu śpiewała. Doszedł do wniosku, że mam świetny słuch i bardzo ciekawą barwę głosu, tylko nie jestem rozśpiewana. Na szczęście moja kariera wokalna zakończyła się na tym przesłuchaniu, bo Polska ostatecznie nie zgłosiła się do udziału w Eurowizji. Myślę, że tak jak w przypadku Miss World, byłabym nieszczęśliwa, że znów muszę stanąć na scenie - wyznaje Kręglicka.
Dzisiaj była królowa piękności zawodowo zajmuje się budową strategii marek z różnych branż.
- To jest to, co robię najczęściej jako konsultant przy różnych projektach. No i też od czasu do czasu jestem zapraszana do bycia twarzą jakichś marek. Ale staram się wtedy, by ta współpraca miała szerszy wymiar - projektowałam ubrania, buty, ostatnio produkowałam kampanię wizerunkową firmy kosmetycznej, której jestem ambasadorką - mówi.
Kręglicka jest też współwłaścicielką studia filmowego St. Lazare. Tą firmą zajmuje się głównie jej mąż Maciej Żak.
- Biorę udział w prezentacjach, które mamy czasami dla naszych potencjalnych klientów i dystrybutorów z zagranicy. Teraz włączyłam się w najnowszy projekt mojego męża, który będzie on reżyserować. To czarna komedia "Zapiski śmiertelnika". Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, na wiosnę wystartujemy ze zdjęciami do tego filmu. W tym projekcie będę dużo bardziej zaangażowana - wyjawia.
Kręglicka jest przekonana, że gdyby dziś miała 20 lat, to na pewno nie zdecydowałaby się na start w konkursie piękności.
- Czasy, w którym zaczynałam, były zupełnie inne. Wtedy było w Polsce mało wydarzeń. Tymi najważniejszymi były festiwale w Opolu, Sopocie i Kołobrzegu oraz wybory Miss Polonia. Zdobycie tego tytułu były czymś prestiżowym. Obecnie, przy tej mnogości celebrytów i wydarzeń, nie odnalazłabym się w tym. Popularność mnie krępuje, dzisiejsza szczególnie, bo bywa obciachowa. Chociaż od 30 lat jestem obecna w show-biznesie, to staram się, aby moja aktywność na tym polu była skromna. A jeśli już coś robię, to staram się, żeby to było na dobrym poziomie - stwierdza.
Przez wiele lat krępowało ją i denerwowało to, że jest postrzegana przede wszystkim jako była miss. Dopiero po czterdziestce nabrała do tego dystansu.
- Wtedy już nikt nie mógł mi zarzucić, że dzięki urodzie dostałam to, czy tamto, dlatego zaczęłam pozwalać sobie na projekty akcentujące mój wygląd - mówi. Dzisiaj z sentymentem wspomina swoje sukcesy w konkursach piękności i kręci jej się łezka w oku, gdy przegląda stare zdjęcia.
Andrzej Grabarczuk