Ania Wyszkoni: Celebruję rzeczywistość

Jej celem nie są okładki gazet. Gdy wypuszcza na rynek nową płytę, czuje jakby wręczała publiczności wyjątkowy prezent - część jej samej. O niezwykłej przyjaźni z Markiem Jackowskim, rozstaniu z zespołem Łzy i o tym, że "Życie jest w porządku" - Ania Wyszkoni.

Ania Wyszkoni, fot. Paweł Wrzecion
Ania Wyszkoni, fot. Paweł WrzecionMWMedia

EksMagazyn: "Życie jest w porządku"- taki jest tytuł twojej płyty, ale nie do końca oddaje jej zawartość...

Ania Wyszkoni: - Życie nie składa się tylko z pięknych chwil. To właśnie te najtrudniejsze dni najbardziej pozwalają nam docenić wszystko, co w nim piękne. Życie jest w porządku. Dla niektórych "aż", dla innych "tylko". To od nas zależy, ile będziemy chcieli od życia wziąć. Każdy dzień stawia przed nami nowe możliwości i tylko my sami możemy siebie ograniczyć.

Niedawno odszedł Marek Jackowski. Wiem, że to osoba ci bardzo bliska. Czy masz jakieś wspomnienie związane z Markiem, które jest szczególne?  

- Jak tu wspomnieć zaledwie o jednym? Przyjaźń z Markiem to cała seria pięknych i mądrych spotkań i słów. Marek miał bagaż doświadczeń. Był człowiekiem uduchowionym i wyjątkowym. Dopiero po jego śmierci zdałam sobie sprawę z tego, jak wiele mnie nauczył. Wspomnienia związane z nim są piękne, ale zbyt osobiste, by tutaj o nich mówić.

Pochodzisz z małej miejscowości na Śląsku. Kiedy tam wracasz, jak postrzegają cię mieszkańcy - nadal jak dziewczynę z sąsiedztwa czy gwiazdę?

- Mieszkałam tam przez ponad dwadzieścia lat. Kiedy stawiałam pierwsze kroki na scenie wiele osób mi kibicowało, ale na spacerze czy w sklepie nikt nie traktował mnie jak gwiazdę, bo też nigdy nie daję ku temu powodów. Kiedy schodzę ze sceny lubię być po prostu Anią. Kiedy jadę do rodziców, chcę się wyciszyć i odpocząć od zgiełku. Wiem, że są ludzie, którzy postrzegają mnie przez pryzmat tego, co robię, ale nie odczuwam tego w negatywny sposób.

Umiesz mówić gwarą?

- Oczywiście, że tak. Do dzisiaj gwarą rozmawiam z rodziną.

Niewiele osób wie, że zanim zaczęłaś śpiewać, tańczyłaś taniec nowoczesny. Odnosiłaś sukcesy w tańcu?

- Trudno mi to ocenić w kategoriach sukcesu. Wygrywaliśmy różne konkursy, ale ja robiłam to dla zabawy. Dzisiaj zespół, w którym kiedyś tańczyłam, ma na koncie między innymi mistrzostwo Polski i mistrzostwo Europy, ale teraz to zupełnie inny poziom i inne warunki pracy. To wynika oczywiście z rozwoju i wielu nowych możliwości.

Miłość do muzyki była silniejsza?

- Miłość do śpiewania i chęć wyrażania na scenie siebie. W zespole tanecznym zawsze byłam w grupie i zawsze "odgrywałam" rolę. Śpiewanie daje mi możliwość pokazania siebie i nawiązywania dialogu z publicznością.

Pamiętasz moment, kiedy powiedziałaś sobie, że już czas pracować na swoje nazwisko?

- Nie tak to wyglądało. Pamiętam moment, kiedy powiedziałam sobie "dłużej tak nie mogę". W pewnym momencie zaczęło mi brakować powietrza. Czułam się ograniczona. Nie wiedziałam co będzie dalej, czy uda mi się bez zespołu, ale wiedziałam, że nie uda mi się z zespołem, bo już nie szliśmy w jednym kierunku. Musieliśmy się rozstać.

Udowadniasz, że popularność bez skandali jest możliwa. Jak sądzisz, dlaczego inne gwiazdy zrobią wszystko, aby tylko być na okładkach?

- Każdy ma swój cel. Moim nie jest istnienie na okładkach gazet, tylko tworzenie dobrych piosenek i żywy kontakt z publicznością. To dwie zupełnie inne drogi. Nie chcę oceniać innych, ale w swoim wyborze, chcę być konsekwentna. Chcę zaistnieć w świadomości ludzi na dłużej i pozostawić po sobie coś wartościowego. Plotki i skandale "żyją" kilka dni. Sztuka przetrwa wszystko.

Który moment w pracy twórczej jest twoim ulubionym? Momenty kiedy piszesz teksty, komponujesz czy raczej te z publicznością?

- Najpiękniejsza jest chwila, w której mogę oddać w ręce słuchaczy nową płytę, z której jestem zadowolona. To jak dać komuś w prezencie coś, co jest dla mnie piękne i ważne. Uwielbiam obdarowywać ludzi. A potem spotykać się z nimi podczas koncertów, kiedy mogę prezentować nowy materiał na żywo.

Wolisz występować dla kilkunastu tysięcy ludzi czy wolisz kameralne koncerty?

- Lubię każdą formę spotkania z publicznością. Na biletowanych koncertach w salach publiczność jest bliżej, nie ma takiego dystansu, mogę ludziom spojrzeć w oczy, co sprawia, że wszyscy tworzymy wyjątkową więź. Plenery umożliwiają mi dotarcie do szerszego grona i zdobycie nowych fanów. To inne emocje, ale równie piękne.

Czy masz jeszcze tremę przed występami czy po tylu latach na scenie ten problem już cię nie dotyczy?

- Trema jest zawsze i to najbardziej lubię, kiedy wychodzę na scenę. Trema to sygnał, że nie popadam w rutynę, że pragnę, by każdy koncert był wyjątkowy. Czasem stres blokuje, głos nie płynie tak, jakbym tego chciała, ale to i tak piękniejsze od rutyny. Kiedy pojawia się rutyna, umiera artyzm. Mnie to nigdy nie spotka, za bardzo kocham muzykę i ludzi.

Czy żałujesz czegoś w życiu?

- Uważam, że wszystko czego doświadczyłam mnie ukształtowało. Popełniłam wiele błędów, których wolałabym nie popełnić, ale bez nich nie byłabym pewnie w tym miejscu, w którym jestem teraz.

Jesteś wokalistką, która przeszła jedną z najbardziej spektakularnych metamorfoz. Korzystasz z doradców?

- Współpracuję ze specjalistami z różnych dziedzin, od producenta muzycznego i menadżera aż po profesjonalną make-upistkę. Słucham ludzi i wyciągam wnioski z krytyki. Nie popadam w samozachwyt. Wręcz przeciwnie, często mam poczucie, że mogło być lepiej.

Czy to komfort mieć menadżera w domu?

- W domu mam ukochanego mężczyznę. Choć oczywiście stale rozmawiamy o muzyce i o planach na przyszłość, to nasze życie nie opiera się tylko na wspólnej pasji i pracy. W domu jesteśmy rodziną. Są inne przyjemności i inne obowiązki.

Gdzie lubisz wypoczywać? Masz jakieś ukochane miejsce?

- Lubię poznawać nowe miejsca. Wychodzę z założenia, że nieważne gdzie, ale z kim się podróżuje. Raz w roku staram się wyjechać z rodziną za granicę, gdzieś, gdzie zawsze świeci słońce. Moim marzeniem są Indie i Chiny, ale nad realizacją tych planów pomyślę dopiero za kilka lat, kiedy moja córeczka będzie starsza.

Zawsze pytam nasze bohaterki o ich ideał mężczyzny. Czy powiesz mi, że takim ideałem dla ciebie jest Maciek (Maciej Durczak - przyp. red) ?

- Maciek nie jest ideałem i na tym polega piękno idealnego mężczyzny. Ideał szybko by mi się znudził. Mężczyzna musi być opiekuńczy, ale też tajemniczy. Powinien kobiecie pozwolić się realizować i pomagać jej w domowych obowiązkach. Czasy, kiedy kobieta zajmowała się domem a facet zarabiał na rodzinę, już dawno minęły.

Rozmawiał: Łukasz Kędzior

Tekst pochodzi z EksMagazynu.
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas