Anna Jantar: Modliła się do końca

14 marca minęło 39 lat od katastrofy samolotu. Wracała nim z Ameryki do córeczki i męża, których nie widziała od trzech miesięcy. Do ostatniej chwili ściskała w dłoni mały różaniec.

Anna Jantar
Anna JantarKarewiczAKPA

Córeńko moja ukochana - tak zaczynał się list Anny Jantar, jaki napisała do Natalii Kukulskiej z okazji jej czwartych urodzin, na których nie mogła być.

- Niestety, nie zdążę przyjechać na Twoje święto do domku, ale na pewno serce moje będzie  w tym dniu razem z Twoim serduszkiem. Przyjadę niedługo po Twoich urodzinkach.

Mam dla Ciebie śliczne prezenciki, które przywiozę. 14 marca 1980 roku na lotnisku na warszawskim Okęciu mała Natalka trzymała w ręce bukiecik białych frezji i razem z babcią, Haliną Szmeterling, czekały na lot z Nowego Jorku.

Niedaleko portu była niespodzianka, mały fiat, auto, o którym Anna od dawna marzyła. Samolot się spóźniał. Około godziny 11.30 podano informację, że maszyna rozbiła się tuż przed lądowaniem.

Wszyscy byli oszołomieni. Babcia szybko zabrała Natalkę do domu. Ani ona, ani tata, Jarosław Kukulski, długo nie umieli powiedzieć dziecku prawdy. O śmierci mamy dowiedziała się prawie rok później.

Prosiła z mężem, żeby stał się cud

Bliskim znajomym rodziny Kukulskich był ksiądz Andrzej Witko. Duchowny ujawnił, że piosenkarka modliła się w samolocie do ostatnich sekund.

- Wzruszający i pełen głębokiej wymowy jest fakt, podany przez lekarza medycyny sądowej, że w chwili przejścia do wieczności, w momencie katastrofy lotniczej, trzymała zaciśnięty w swojej dłoni mały różaniec, który zawsze nosiła ze sobą - mówił ks. Witko. Głęboka wiara Anny kilka lat wcześniej ocaliła jej córkę. Kiedy artystka spodziewała się upragnionego dziecka, okazało się, że cierpi na zatrucie ciążowe.

Nie mogła przyjmować pokarmów, cokolwiek zjadła natychmiast dostawała torsji. - Poszłam  z nią do lekarza - wspominała jej mama, Halina Szmeterling  w biografii Marcina Wilka "Tyle słońca. Anna Jantar".

Rok 1991, Natalia Kukulska z płytami mamy
Rok 1991, Natalia Kukulska z płytami mamyJan BogaczAgencja FORUM

- Jak weszła do gabinetu, lekarz kazał jej usuwać. Umówiona już była na następny dzień na godzinę ósmą. Ta ciąża groziła jej śmiercią. Jednak młodzi rodzice nie zamierzali dokonać aborcji.

- Ania wraz z mężem, całą noc płacząc, modliła się o cud, zawierzając swe losy Bożemu Miłosierdziu. Rano zdecydowała, że cokolwiek miałoby się stać, nie pojedzie w tym dniu do kliniki. Wówczas poczuła silny głód i poprosiła o rosół - wspominał ks. Witko. Kilka miesięcy później na świat przyszła Natalia, która stała się największą miłością piosenkarki. Wiele razy podkreślała, że najważniejszym dniem w jej życiu był ten, kiedy została mamą.

- Nie masz pojęcia, jak wspaniale jest urodzić dziecko, to cud zmieniający wszystko - mówiła w jednym z wywiadów. Jednak nie mogła całkowicie poświęcić się macierzyństwu. Musiała wrócić na scenę. A za każdym razem, gdy wyjeżdżała na koncert, bardzo cierpiała i tęskniła za Natalią.

Do tej pory nie wiem, co to miłość

Intensywna praca stała się wkrótce powodem poważnego kryzysu w małżeństwie. Anna miała żal do Jarosława, że każe jej nieustannie występować. Kukulski również pochłonięty był zupełnie życiem zawodowym i kierowaniem karierą żony.

Zaczęli się od siebie oddalać. O tym, że między małżonkami nie jest najlepiej, wiedzieli najbliżsi. Zdawali sobie sprawę, że artystka wyjeżdża do Ameryki nie tylko po to, by odłożyć na wymarzony domek, ale również po to, żeby złapać oddech i wszystko przemyśleć.

Anna zwierzała się także przyjaciółkom z fascynacji innym mężczyzną. W Stanach zaskoczyła wszystkich mówiąc: "Do tej pory nie wiem jeszcze co to miłość". A przecież miała za sobą 10 lat małżeństwa.

Natalia Kukulska z babcią, Haliną Szmeterling, rok 2015
Natalia Kukulska z babcią, Haliną Szmeterling, rok 2015Piotr AndrzejczakMWMedia

W tamtym czasie dużo się modliła, szukała pomocy w kościele. Miała regularny kontakt z kapłanami swojej warszawskiej parafii, - Urodzić dziecko to cud zmieniający wszystko  - mówiła artystka.

Przyjaźniła się także  z bp. Władysławem Miziołkiem ks. Witoldem Jankowskim oraz ks. Józefem Misiakiem, o czym świadczą zapiski w jej kalendarzu.  O małżeństwo ze wszystkich sił zabiegał również Kukulski. Zachował się list, który Anna miała w torebce w dniu katastrofy.

Kompozytor przepraszał w nim za błędy i wyznawał uczucie: "Aniusiu, nigdy nie przestałem Cię kochać. Mamy o co walczyć! Chodzi przecież o miłość. Może uczucie nasze nie jest już tak świeże, ale przecież również odpowiednio pielęgnowane może nam przysporzyć jeszcze wiele radości i wzruszeń. Mamy przecież najpiękniejszy dorobek naszego życia, którym jest Natunia. Kocham Cię całym sercem  i możesz liczyć na mnie w każdej sytuacji".

Był widocznie bardzo cenny dla piosenkarki skoro trzymała go w torebce  i najpewniej czytała jeszcze  w drodze do Polski. Co chciała powiedzieć mężowi, którego nie widziała trzy miesiące? Tego się nie dowiemy.

- Po śmierci Taty znalazłam dowody, bardzo dla mnie cenne, na to, że rodzice mieli być razem  - mówiła ich córka w jednym  z wywiadów.

Natalię uratowała modlitwa

Kiedy Anna Jantar spodziewała się córki, cierpiała na zatrucie ciążowe. Lekarze proponowali jej aborcję. Jednak ani ona, ani jej mąż, Jarosław Kukulski, nie chcieli o tym słyszeć. Modlili się o uratowanie dziecka.

Nazajutrz okazało się, że objawy zatrucia ustąpiły. Anna urodziła zdrową córeczkę. Natalia Kukulska poszła w ślady mamy i śpiewa.  Jest żoną i mamą trójki dzieci. 

Ludzie i wiara
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas