"Arsene Lupin"

"Arsene Lupin" z 2004 roku to połączenie kostiumowego romansu ze współczesnym kinem akcji. Bohater - przystojny złodziej i uwodziciel (w tej roli Romain Duris) - to wzór dżentelmena, który kradnie, uwodzi i walczy w wielkim stylu.

fot./ Jack Guez
fot./ Jack GuezAFP

O pracy nad filmem opowiadają: reżyser Jean-Pierre Salome oraz aktorka Kristin Scott Thomas, bohaterka takich produkcji, jak "Angielski pacjent" Anthony'ego Minghelli, "Gosford Park" Roberta Altmana czy "Gorzkie gody" Romana Polańskiego.

"Arsene Lupin" w pańskiej reżyserii to bardzo nowoczesny film. Jak udało się panu połączyć kostiumowy romans z kinem akcji?

Jean-Paul Salomé: Chciałem, by film był jak najbardziej nowoczesny. Cały czas pilnowałem się, by nie ulec czarowi baletu parasoli, konnych pościgów oraz walk na szpady. Bardziej inspirowały mnie thrillery i filmy science-fiction, takie jak "Raport mniejszości" czy "Informator". Jednocześnie starałem się pogłębić warstwę psychologiczną postaci, ukazać dusze bohaterów, ich emocje.

W posługiwaniu się filmowym językiem dążyłem do osiągnięcia "złotego środka", który zaowocował obrazem interesującym, dynamicznym i dobrze sfotografowanym.

Pana film uchodził na początku za adaptację literatury. W istocie stał się jednak autorską wizją świata.

Jean-Paul Salomé: Do momentu, kiedy zająłem się Arsenem Lupin, wydawało mi się, że nie będę w stanie zrealizować filmu o takim bohaterze. Jestem trochę do niego podobny. Tak jak Lupin, nie mogłem udowodnić swojej matce, że udało mi się zrealizować marzenie mojego dzieciństwa - zmarła, zanim zrobiłem swój pierwszy film. Podobnie jak Arsene'a fascynują mnie kobiety, ich tajemnice, wdzięk i sposób, w jaki patrzą na życie.

Obsada jest jednym z filarów tego filmu. Jak wyglądał dobór aktorów?

Jean-Paul Salomé: Zawsze staram się postawić siebie na miejscu widza, który czyta repertuar kin i zastanawia się, na jaki film miałby ochotę iść w piątkowy wieczór. Lubię, gdy proponuje mi się filmy z aktorami w nietypowych dla nich rolach. Kiedy razem z producentem Stéphanem Marsilem szukaliśmy odtwórcy roli tytułowej, zdecydowaliśmy się na przeprowadzenie prób filmowanych kamerą 35 mm. Zbudowaliśmy dekoracje, aktorzy występowali w kostiumach, na potrzeby castingu scenki napisał Laurent Vachaud.

Przez dwa dni obejrzeliśmy wielu uzdolnionych aktorów. Wśród nich był również Romain Duris. Kiedy stanął przed kamerą, wszystko było już jasne.

więcej >>

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas