Basia Kurdej-Szatan: Zawsze szłam za głosem serca
Aktorka Basia Kurdej-Szatan wzięła udział w nagraniu piosenek do pełnometrażowego filmu "Barbie: Gwiezdna przygoda". Gwiazda przyznaje, że łączy ją z bohaterką bajki pewne podobieństwo - obie podążają za głosem serca.
Czy miałaś w dzieciństwie lalkę Barbie?
Barbara Kurdej-Szatan: - Oczywiście, że tak. Pierwszą Barbie przywiózł mi z zagranicy tato. To była lalka z zestawem kempingowym. Uwielbiałam te zabawki. Koleżanki przychodziły do mnie, żeby się nimi pobawić. Wtedy Barbie była luksusem. Wciąż pamiętam opolski Pewex, do którego chodziłam z rodzicami i miejsce w tym sklepie, gdzie wystawione były lalki. Teraz swoje Barbie ma moja córka, Hania.
Czy Hania odziedziczyła po mamie aktorskie inklinacje?
- O tak! W teatrze zawsze siada ze mną w garderobie, uwielbia się malować. Gdy w Krakowie gram musical "Legalna blondynka", zabieram ją ze sobą. W domu chętnie zakłada moje szpilki, przebiera się. Poza tym przejawia talent wokalny. Bez przerwy śpiewa, tak jak kiedyś ja (śmiech). Wymyślamy sobie różne ćwiczenia na rozśpiewanie. Wszystko odbywa się w formie zabawy. Mimo że ma tylko 4,5 roku, już uczę ją śpiewać na głosy.
Jaka jest filmowa Barbie? Czy odnajdujesz w sobie cechy podobne do Barbie?
- Barbie jest bardzo skromną dziewczyną. Taką, która kieruje się sercem i zawsze robi to, co czuje. Czasem zrobi coś, zanim pomyśli. Kiedy udaje się jej uratować galaktykę, król nadaje jej miano księżniczki. Ona stwierdza wtedy, że nie wie, dlaczego dostała taki tytuł, wcale nie czuje się księżniczką. W tym widzę podobieństwo między nami. Ludzie często mnie pytają, czy czuję się gwiazdą. Odpowiadam, że skądże, po prostu wykonuję swoją pracę. Tak jak Barbie, zawsze szłam za głosem serca. Trudno było mi coś nakazywać. Moja mama mogła mi wygłaszać kazania - wysłuchiwałam jej, ale i tak robiłam po swojemu.
Dziewczynki podczas zabawy lalkami Barbie fantazjują o bajkowym świecie. Powiedź, o czym ty marzyłaś w dzieciństwie?
- Przede wszystkim marzyłam o tym, by występować na scenie. Muzyka od zawsze była bardzo ważna w moim życiu. Priorytetem było dla mnie kształcić się muzycznie. Na warsztaty aktorskie jeździłam raczej dodatkowo, dla rozrywki. Nigdy nie myślałam poważnie o aktorstwie. Rozwijałam się muzycznie, między innymi skończyłam szkołę muzyczną w klasie wiolonczeli, śpiewałam przez siedem lat w chórze dziecięcym. Teraz od 15 lat należę do chóru gospel, z kolegami z tej formacji założyłam też zespół Soul City. Na studia aktorskie zdawałam tylko w Krakowie, bo wyłącznie tam była specjalizacja wokalno-estradowa.
Na koniec naszej rozmowy powiedź proszę, czy jesteś już po urlopie?
- Tak, urlop już za mną. Na początku sierpnia wróciłam z rodzinnych wakacji we Włoszech. Dopiero próbuję wejść w tryb pracy. Najpierw przez tydzień byliśmy w Rimini. Nie leżeliśmy plackiem, tylko dużo zwiedzaliśmy. Odwiedziliśmy m.in. fantastyczny park miniatur i oceanarium. Zawitaliśmy też do San Marino i Florencji. Następnie pojechaliśmy na zachodnie wybrzeże - byliśmy w Livorno i Pizie. Było naprawdę wspaniale.