Cher wyznała, że przed laty próbowano ją zabić
W swoim ostatnim wywiadzie Cher podzieliła się bardzo traumatycznym wspomnieniem ze swojego życia. W 1982 r. w Nowym Jorku pewien mężczyzna próbował ją zamordować, po tym, jak wyszła z broadwayowskiego teatru, gdzie grała spektakl.
Cher jest nie tylko piosenkarką i aktorką filmową (otrzymała Oscara za rolę we "Wpływie księżyca"), ma w swoim dorobku również role teatralne. Jej pierwszą dużą kreacją sceniczną była postać kelnerki Sissy w spektaklu "Come Back To the Five and Dime, Jimmy Dean, Jimmy Dean" w Martin Beck Theatre na Broadwayu. Zagrała ją 52 razy. Pewnego razu, gdy wychodziła z teatru padła ofiarą napaści ze strony nieznajomego mężczyzny.
"Myślałam, że chce się przywitać, a on wykręcił mi rękę. Zaczął mnie wpychać w głąb uliczki. Powiedział mi: "Jeśli piśniesz choć słówko, to zabiję cię". Dwóch fanów, którzy dziś są moimi przyjaciółmi, zauważyli, że dzieje się coś złego. Zaczęli krzyczeć i biec w moją stronę. Mężczyzna uciekł" - wspomina Cher w rozmowie na łamach brytyjskiego dziennika "The Guardian", odpowiadając na pytanie, czy kiedykolwiek spotkała się z agresją ze strony fanów.
Od dawna, jeszcze przed pandemią, m.in. ze względów bezpieczeństwa, zaprzestała spędzania wolnego czasu w miejscach publicznych. "Ludzie napierają na ciebie, a ty nie wiesz, czy cię zabiją, czy zrobią ci zdjęcie. Tak czy inaczej, mi się to nie podoba" - dodaje.
W ostatnim czasie o 74-letniej Cher była głośno za sprawą ekologicznej akcji, w którą się zaangażowała. Próbowała uratować "najbardziej samotnego słonia świata", Kaavana, który mieszkał w pakistańskim zoo. Dzięki jej staraniom zwierzę zostało przeniesione do sanktuarium słoni w Kambodży.