Czuję się świetnie
Jak mało kto wie, ile trzeba poświęceń, by zostać gwiazdą! Gdy zaczynała karierę, była biedna i niemal bezdomna. Stała się ikoną dwóch pokoleń Polaków. Czas ją kocha.

Czerwiec 1980 roku, Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu. Na scenie zmieniają się kolejne, mocno umalowane wokalistki w butach na obcasach, w barwnych kreacjach do ziemi. Prowadzący zapowiadają występ nieznanego nikomu Maanamu. Zza kulis wybiega ostrzyżona na jeża dziewczyna w krótkiej tunice i w płaskich butach.
Składniki
"Chcę jeszcze raz pojechać do Europy/Lub jeszcze dalej do Buenos Aires/Więcej się można nauczyć podróżując/ Podróżować, podróżować jest bosko" - śpiewa drapieżnie, a widzom aż ciarki przechodzą po plecach. W kraju szalał kryzys, wszyscy żyli Solidarnością, a o podróżach można było tylko pomarzyć. Występ Kory okazał się rewolucyjny. Wreszcie pojawiła się wokalistka, która miała coś do powiedzenia. Nie plotła o ukochanym i, jak na ówczesne standardy, nie bała się wyglądać "okropnie".
Energia i bezczelność
"Ze sceny biła niesłychana energia i bezczelność" - jak pisała ówczesna prasa. Trudno w to uwierzyć, ale 29-letnia Kora, czyli Olga Jackowska, wcale nie była pewna siebie. Nie wierzyła, że może wygrać. Nawet gdy po Opolu Maanam nagrywał pierwszą płytę, była przekonana, że to ostatnia.
Odkąd "Buenos Aires" wyniosło ją na szczyt radiowej listy przebojów, z mężem Markiem Jackowskim, liderem zespołu, grali 30 koncertów w miesiącu. "To nie było łatwe. Zostawialiśmy malutkiego syna, nie mieliśmy pieniędzy ani mieszkania" - wspominała Kora.

Kiedy brali ślub, była bardzo młoda. "I nie zrobiłam tego z wielkiej miłości ani dlatego, że pojawiło się dziecko. Po śmierci mamy byłam samotna, bezdomna" - opowiadała. Miała trudne dzieciństwo. Jako pięcioletnia dziewczynka trafiła na kilka miesięcy do domu dziecka. Jej mama leczyła gruźlicę w sanatorium, a małą Olgą i jej siostrą nie miał się kto zająć. "Po takim doświadczeniu człowiekowi już zawsze wydaje się, że jest niedostrzegany, nikt go nie kocha" - zwierzała się artystka.
Jak nomadzi

Kilka razy próbowała popełnić samobójstwo. "Odratowano mnie cudem. Zrozumiałam wówczas, że życie jest wielką wartością". Znalazła przyjaciół wśród krakowskich hipisów, poznała Marka. Zaczęła pisać teksty, które "kazały ludziom podnosić głowę do góry" - jak ocenił jeden z krytyków.
Gdy w 1972 roku urodził się Mateusz, nie mieli gdzie się podziać. Nikt nie chciał wynająć kąta hipisom z dzieckiem. Każdy by się pewnie załamał, ale nie Kora.
"Zamieszkaliśmy w domu przeznaczonym do rozbiórki, sami uruchomiliśmy piece, prąd, oczywiście na lewo. Przepuszczałam zimną wodę przez pralkę, wlewałam do wanny i dziecko mogło się wykąpać". Nie wspomina tych czasów źle: "Bo nie pieniądze się liczyły, lecz to, co kto ma w głowie. Większość przyjaciół też nie miała pieniędzy. Żyliśmy jak nomadzi. Nasze dziecko często spało w wannie".
Starała się, by jej synowie Mateusz i Szymon (ze związku z Kamilem Sipowiczem) byli samodzielni. Aby potrafili się sobą zająć, ugotować obiad, uprasować koszulę. Powtarzała im: "Nikomu niczego nie zazdrośćcie. To uczucie potrafi napsuć mnóstwo krwi. Sami na wszystko zapracujcie". Wzięli to sobie do serca. "Wyrośli na fantastycznych facetów" - cieszy się.
Nie załamuję rąk
Kiedy w połowie lat 80. rozstała się z Jackowskim, znów sama musiała poradzić sobie z depresją. "Marek zawsze wydawał mi się silny. Byłam pewna, że wie, czego chce od życia. Nie dawałam mu prawa do słabości. A kiedy okazało się, że jak każdy człowiek je posiada, poczułam się rozczarowana" - tłumaczyła po latach.

Rozwiązała Maanam i została bez grosza. "W takich sprawach nie załamuję rąk. Kiedy brakowało pieniędzy, robiłam biżuterię ze sznurków i korali, tzw. makramy, sprzedawałam je w galeriach". Dziś realizuje pomysły wyłącznie dla przyjemności. Na planie "Must be the Music" jest supergwiazdą, ma największą garderobę, trzech stylistów, wysokie honorarium.
Niedawno pozowała do zdjęć z Markiem Jackowskim i nie wyklucza, że reaktywują Maanam. Kiedyś powiedziała: "Uważam się za osobę niesamowicie niezwykłą. Ale też każdy człowiek jest taki. I chciałabym, żeby ludzie patrzyli na siebie jak na twór boski. Jednocześnie jestem najnormalniejszym człowiekiem". O jednym jednak zapomniała - w przeciwieństwie do zwykłych ludzi, czas się jej nie ima.
Ewa Maciąg
Nowy większy SHOW - elegancki magazyn o gwiazdach! Jeszcze więcej stron, więcej gwiazd i tematów! Więcej przeczytasz w najnowszym wydaniu magazynu, w sprzedaży od 4 maja!