Do trzech razy sztuka
On miał dwie żony, ona również dwa razy się rozwodziła. Niedawno też Robert publicznie odcinał się od Moniki. A w drugi weekend września para wzięła ślub kościelny!
Tradycyjny - tak można najkrócej opisać ślub Roberta Janowskiego (52) i Moniki Głodek (39). On wystąpił w klasycznym czarnym smokingu, ona w prostej białej sukience z welonem i srebrnych szpilkach. W sobotę 14 września powiedzieli sobie "tak" w pięknym kościele pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela i św. Bartłomieja Apostoła w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą. Dla Roberta był to już trzeci ślub, jednak prezenter pierwszy raz zdecydował się złożyć przysięgę małżeńską w kościele. Monika również rozwodziła się już dwukrotnie.
Wśród gości nie było celebrytów. Robertowi i Monice towarzyszyła jedynie grupa muzyczna znana z programu "Jaka to melodia?", w którym Janowski od lat jest gospodarzem. Mimo że ich związek nadal niekoniecznie wzbudza pozytywne emocje, tego dnia gwiazdor TVP wyglądał na wyjątkowo zrelaksowanego, a Monika emanowała szczęściem. To właśnie ona zadbała, aby ślub i wesele odbyły się zgodnie z precyzyjnie opracowanym planem. Przyszli małżonkowi przybyli na dzień przed ślubem do hotelu Kazimierski Zdrój w Janowcu - to tam mieli podjąć gości. To miejsce znają bardzo dobrze, bo wielokrotnie spędzali w nim romantyczne weekendy. Dla Moniki było to pracowite popołudnie. Ukochana Janowskiego rozmawiała z kelnerami, sprawdzała zarezerwowane dla gości pokoje, przeglądała kartę dań. Wieczorem odbyła się przedślubna kolacja dla najbliższych znajomych.
Wśród nich była m.in. Janina Drzewiecka, żona byłego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego - oddana przyjaciółka Moniki. Co ciekawe, nie mogła zostać na ceremonii. A może po prostu nie chciała rzucać się w oczy? To przecież Janina Drzewiecka razem z Moniką stała się bohaterką skandalu, który media określiły złośliwie mianem afery futrzanej. W grudniu 2012 roku żonę byłego ministra i partnerkę Janowskiego zatrzymano w sklepie odzieżowym na Florydzie. Sprawa o kradzież wciąż toczy w amerykańskim sądzie. Ale sama Monika na pewno nie myślała w dniu ślubu o kłopotach. A Robert zadbał o romantyczną atmosferę. Dzień ślubu przywitał przyszłych małżonków pięknym wrześniowym słońcem. Z Janowca do Kazimierza przeprawili się promem, później przesiedli się do samochodu Roberta. Nie było szofera, nie wynajmowali także drogiej limuzyny - prezenter osobiście przywiózł ukochaną. Pod kościołem para pojawiła się punktualnie o 17.00. Czekało na nich 80 gości i dużo większa grupa mieszkańców Kazimierza. Wieść o tym, że ślub bierze gospodarz popularnego programu, rozniosła się błyskawicznie. Ale nie każdy mógł zobaczyć uroczystość z bliska. Dostępu do kościoła bronili wynajęci przez Janowskiego ochroniarze.
Podczas ceremonii Robertowi i Monice towarzyły córki prezentera z drugiego małżeństwa. Aniela (15), starsza z nich, niosła welon panny młodej. Zabrakło jednak syna Roberta - Makarego (23). Mówi się, że nie ma on najlepszego kontaktu z ojcem. Zaraz po ślubie do nowożeńców pospieszyli z gratulacjami nie tylko zaproszeni goście, ale również przypadkowi świadkowie ceremonii. Widać było, że mimo ostatnich perypetii, Janowski wciąż jest lubiany przez fanów programu "Jaka to melodia?". Z uśmiechem odbierał gratulacje, a później wszyscy ruszyli w kierunku oczekującego na nich promu. Nowożeńcy mieli jednak niespodziewany postój - tradycyjną "weselną bramkę", czyli jeden z zanikających już zwyczajów, kiedy pan młody musi "wykupić" swoją żonę butelką wódki lub garścią cukierków.
Robert uszanował tradycję i chwilę później weselnicy znaleźli się na promie, który przeprawił wszystkich do Janowca. W hotelu weselnicy mieli do dyspozycji basen, gabinet odnowy biologicznej oraz pokoje z widokiem na zamek położony tuż nad doliną Wisły. Zabawa trwała do rana. Ostatni goście wracali do swoich pokojów dopiero około piątej. "To wydarzenie nazwałbym raczej bankietem, a nie standardowym weselem", mówi SHOW pracownik hotelu Kazimierski. Mimo to wrażeń nie zabrakło. Do tańca nie tylko grał zespół muzyczny z programu "Jaka to melodia?" - w pewnym momencie Robert chwycił za mikrofon. "Tego nikt nie zgadnie, co mam w sercu na dnie", śpiewał jeden ze starych hitów Czerwonych Gitar.
Janowski na swój wymarzony ślub i wesele wydał około 100 tysięcy złotych. Sam nocleg kosztował go ponad 30 tysięcy złotych, do tego drugie tyle wynajęcie sali i obiad dla osiemdziesięciu osób oraz wynajęcie promu. Do Warszawy nowożeńcy wrócili dopiero w poniedziałek. Czy trzecie małżeństwo gwiazdora TVP będzie udane? Biorąc pod uwagę przedślubne perypetie Roberta i Moniki, można przypuszczać, że niełatwo będzie ich rozdzielić...
Oskar Maya