Dorota Gardias: Lubię ten dystans po podróży
Choć wakacje dopiero się zaczęły, Dorota Gardias już zdążyła wrócić z urlopu w Toskanii, która urzekła ją swoją prostotą. To jednak nie koniec wypoczynku pogodynki, która zaplanowała sobie potrójny wyjazd... "Lubię ten dystans po podróży" - mówi Gardias.
Paulina Persa: - Choć wakacje dopiero się zaczęły, pani już zdążyła wrócić z urlopu...
Dorota Gardias: - Zgadza się, byłam z moją córką Hanią i z moją przyjaciółką oraz jej dziećmi w Toskanii. Byłam tam pierwszy raz, choć o Toskanii słyszałam wiele dobrego, widziałam ją też na filmach i to miejsce zawsze bardzo mnie pociągało, było takie malownicze, romantyczne, takie właśnie filmowe. Teraz mogę przyznać, że faktycznie takie jest.
- Do tego przepyszne jedzenie, choć bardzo proste. Urzekła mnie też mentalność Włochów, którzy żyją powoli, cieszą się tym życiem, uprawiają ziemię; bardzo mi się podobało, że wszędzie jest dużo zboża i innych roślin. Także czułam się tam bardzo eko, bardzo naturalnie, życie wydawało mi się takie bardzo proste, co bardzo mi pasuje.
- Doceniłam to też po udziale w programie "Azja Express", dzięki któremu zmieniłam swoje życie. Zdałam sobie sprawę z tego, że niewiele potrzeba mi do życia; że to, co posiadam, to, co kupuję, to, czego pragnę, to jest ciężka praca innych ludzi. Z kolei inni budują w nas potrzebę posiadania, a tak naprawdę wielu rzeczy - które mamy w domu, w kuchni, w szafie - nie potrzebujemy. Dlatego w Toskanii urzekła mnie właśnie ta prostota, którą sobie bardzo cenię. Także dobrze się tam czułam i na pewno tam wrócę.
A z jakimi pamiątkami wróciła pani z wakacji?
- Akurat tym razem sobie nic nie przywiozłam, bo mamy takie czasy, że te wszystkie produkty, jak wino czy oliwa, są już u nas dostępne, więc nie było potrzeby tego przywozić.
- Natomiast będąc na miejscu kosztowałam wszystkich pyszności. Nie jestem wegetarianką - mięso jadam w małych ilościach, ale jednak - więc te wszystkie szynki prosciutto, np. z melonem; dla dzieci obowiązkowo pizza, którą też podjadałam; owoce morza i włoskie wina prosto z winnicy - po lampeczce do obiadu czy kolacji też sobie kosztowałyśmy.
Co, poza odpoczynkiem, dał pani ten wyjazd?
- To był taki fajny czas, kiedy można zwolnić. Co cenniejsze, czas tylko dla mnie i dla córki, bo kiedy są obowiązki - ona idzie do przedszkola, a ja do pracy - nie możemy spędzać ze sobą całego dnia, tylko popołudnie. A tam od rana do wieczora było wspólne gotowanie, biesiadowanie, zwiedzanie. Hanka była zachwycona Krzywą Wieżą w Pizie - jak ją zobaczyła, powiedziała: "rety, ona się zaraz przewróci!" (śmiech). Oczywiście mamy zdjęcie, jak ją podpiera.
- Podróże bardzo otwierają naszą głowę, uczą ogromnego dystansu, pokazują nam, jak mali jesteśmy w tym świecie i że czasami przejmujemy się takimi rzeczami, którymi nie powinniśmy się w ogóle martwić. Także lubię ten dystans po podróży - zawsze, kiedy wracam, jest mi on bardzo potrzebny.
A co z resztą wakacji?
- Szkoda mi lata w Polsce, bardzo je lubię - zwłaszcza, jak jest taka piękna, słoneczna pogoda. Dlatego w tym roku wymyśliłam to w ten sposób: tydzień wakacji - trzy tygodnie pracy, tydzień wakacji - trzy tygodnie pracy i znowu tydzień wakacji. Także podczas tych dwumiesięcznych wakacji zaliczymy aż trzy wyjazdy.
- Pierwszy to była właśnie Toskania, na drugi jedziemy odpoczywać do Sopotu, a na koniec wakacji do Szklarskiej Poręby. Tam będę mogła korzystać ze spa, a moja Hanka, która świetnie pływa i nurkuje, będzie mogła popływać w basenie. Pochodzimy też po górach, wejdziemy na Śnieżkę, pokażę jej stację meteorologiczną. Mam nadzieje, że uda nam się też zanocować w schronisku. Także myślę, że to będzie super przygoda!
Włochy, polskie morze i góry, czyli bardzo różnorodnie!
- Rzeczywiście. Zależy mi na tym, żeby w tym wszystkim była jakaś treść, żeby to nie było tylko takie pojechanie na wakacje i po prostu leżenie plackiem na plaży, tylko, żeby powstała z tego jakaś historia, którą będziemy wspominać niezależnie od przywiezionych pamiątek czy od zdjęć, które zrobimy.