Dzieciństwo Anny Lewandowskiej nie było kolorowe. „Mama rozpłakała się na widok pomarańczy”

Anna Lewandowska dziś jest jedną z najpopularniejszych kobiet w Polsce. Z powodzeniem rozwija firmy i angażuje się w ciekawe projekty zawodowe. W dzieciństwie żona popularnego sportowca musiała zmierzyć się z dużymi trudnościami. Doświadczyła biedy i wykluczenia, o czym często opowiada w wywiadach. Niedawno w rozmowie z „Twoim Stylem” nawiązała do przeszłości. Co Anna Lewandowska powiedziała tym razem?

Anna Lewandowska znów mówi o trudnym dzieciństwie
Anna Lewandowska znów mówi o trudnym dzieciństwieVIPHOTOEast News

Życie Anny Lewandowskiej nie zawsze było kolorowe. "To była największa szkoła"

Anna Lewandowska nie utrzymuje kontaktu z ojcem. Wszystko przez bolesne doświadczenia z dzieciństwa. Tata trenerki gwiazd porzucił rodzinę. Zostawił dzieci i żonę niemalże bez pieniędzy i nie interesował się ich losem. Lewandowska w rozmowach z mediami często wraca pamięcią do tych trudnych chwil. Nie ukrywa, że było jej ciężko.

- To była największa szkoła życia. Jak byłam małym dzieckiem, miałam normalne życie. Tata, mama, dzieci, pieniądze. Było na podstawowe rzeczy, wydatki, rzeczy do szkoły. A potem nie miałam nawet na podręczniki - wyznała Lewandowska w rozmowie z Magdą Mołek.

Anna Lewandowska znów mówi o trudnym dzieciństwie. "Mama rozpłakała się w sklepie"

Anna Lewandowska dużo zawdzięcza mamie. Gdy ojciec postanowił odejść od rodziny, Maria Stachurska stanęła na wysokości zadania. Sama zajęła się wychowaniem i utrzymaniem dzieci. Początki były dla niej bardzo trudne - zwłaszcza pod względem finansowym.

- Tata zgromadził nas przy stole i zapytał: "Dzieci, czy chcecie, żeby odtąd mamusia była w domu?". Chcieliśmy. Mama zrezygnowała z pracy zawodowej, aby zająć się domem, a wkrótce zostaliśmy sami. Pamiętam taką sytuację, gdy mama rozpłakała się w sklepie na widok pomarańczy, bo nie było nas na nie stać - wyznała Anna Lewandowska w rozmowie z "Twoim Stylem".

Żona napastnika FC Barcelony zaznaczyła, że przez odejście ojca musiała dojrzeć szybciej niż rówieśnicy. Bardzo zależało jej na odciążeniu mamy, która z całych sił próbowała zapewnić rodzinie godziwe warunki życia.

Szybko zaczęłam pracować. Po lekcjach prowadziłam zajęcia karate z dziećmi, dostawałam 500 złotych, z czego większość oddawałam mamie
Robert Makłowicz: Emanacja radości świataINTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas