Edyta Herbuś: Jogę uprawiam nawet na lotnisku
- Rozwój duchowy powinien iść w parze z tym intelektualnym - przekonuje Edyta Herbuś. Tancerka od lat uprawia jogę, która daje jej wspomnianą równowagę. Co ciekawe, praktykuje ją nawet na lotnisku. - Ludzie już coraz mniej dziwnie na mnie patrzą - mówi.
Paulina Persa: - Od 5 lat jest pani ambasadorką Międzynarodowego Dnia Jogi (ten już 16 czerwca 2019 r.), jednak zaczęła ją pani praktykować dużo wcześniej. Dlaczego w ogóle zdecydowała się pani na jogę?
Edyta Herbuś: - To są narzędzia, które znalazłam w wyniku poszukiwań. Potrzebowałam ich do samodzielnej pracy nad sobą - ze swoją świadomością, ze swoim duchowym rozwojem, który w moim przekonaniu zawsze powinien iść w parze z tym intelektualnym. A joga to jest wspaniałe połączenie równoległego dbania zarówno o ducha, jak i o ciało. To takie uwalnianie się od umysłu chociaż na chwilę, które bardzo dużo daje. No i ta spójność, wewnętrzna harmonia, której jak raz się doświadczy, to chce się w tym stanie pozostać jak najdłużej. Jednak każdego dnia wiele czynników zewnętrznych, tych bodźców, nas z tego wybija. Joga jest dla mnie takim linkiem do duszy, do tej spójności, której potrzeba mi do równowagi. Joga wpływa też na zdrowie, na balans pomiędzy ciałem, umysłem i świadomością. To jest w ogóle taka moja filozofia życia, żeby dbać o siebie holistycznie, na wielu płaszczyznach.
Mam wrażenie, że jest też pani przez to spokojniejsza.
- Zdecydowanie. Od dziecka prowadziłam taki bardzo intensywny, aktywny tryb życia - to jest fajne do osiągania jakichś swoich celów, do robienia równolegle wielu rzeczy na raz, ale niestety wiąże się to też z chaosem. Kiedy przez dłuższy czas się w takim chaosie przebywa, samopoczucie niestety nie jest najlepsze. Dlatego trzeba w tym znaleźć równowagę. Dzisiaj cały czas się realizuję, cały czas żyję w zgodzie z pasją, cały czas podejmuję kolejne wyzwania, ale robię to już w trochę innym tempie - w swoim własnym, które uznaję za właściwe. Kiedyś wydawało mi się, że im szybciej, tym lepiej - dzisiaj wiem, że to nie jest prawda.
Nawet jeśli ma pani napięty grafik, również wyciśnie pani z niego kilka minut, żeby poćwiczyć oddech zgodnie z jogą?
- Dokładnie tak. A jeszcze jak jest fragmencik miejsca na podłodze, to zawsze robię sekwencję przywitania słońca, które tak wspaniale pobudza moją energię. Tych kilka assan po sobie występujących, bardzo dynamicznie, razem z oddechem, razem z psami z głową w górę i w dół, powodują taki wstrząs energetyczny, a później ułożenie wszystkiego na właściwym miejscu z powrotem. Także nawet 10 minut ćwiczeń może dać strzał energii do naszego wnętrza.
Można z tego wywnioskować, że kawy już pani nie potrzebuje.
- Kawy nie pijam, bo jej nie lubię. Natomiast jeśli mam do wyboru, zawsze wolę jakąś yerba matę czy zwykłą herbatę zieloną. Ona też podnosi energię, ale nie szkodzi mojemu organizmowi.
Pani często gdzieś wyjeżdża. Czy w podróży też praktykuje pani jogę?
- Tak, nawet na lotnisku. Jak tak siedzę kilka godzin w samolocie, to kiedy później z niego wysiadam, na lotnisku zawsze szukam miejsca, żeby się wyciągnąć jak kocur i żeby zrobić parę tych ćwiczeń. Ludzie już coraz mniej dziwnie na mnie patrzą (śmiech), bo na lotniskach robię tak od kilku lat. Dzisiaj widzę, że ta joga stała się tak naturalna dla wielu ludzi, że to już nie zadziwia, jak kiedyś. Zresztą, nawet jak zadziwia to mnie to nie interesuje - bardziej interesuje mnie to w kontekście tego, że jeszcze mogę inspirować innych do praktyki, do tego, żeby sami mogli się przekonać, jak to oddziałuje na organizm, na codzienność, na funkcjonowanie, na życie po prostu.
Czy ma już pani jakieś wakacyjne plany?
- Będę próbowała ukraść trochę czasu, żeby wyjechać, bo potrzebuję słońca. Mimo że teraz jestem w trakcie wakacji serialu "Pierwsza miłość", to jednak od czerwca gramy już bez przerwy. Mimo to będę się starała. Na pewno uda mi się gdzieś wyjechać chociaż na tydzień, może w 2-3 różne miejsca tak właśnie pomiędzy zdjęciami.