Eva Minge zaszczepiła się na Covid-19, bo "ksywka ET zobowiązuje"
Znana z bardzo osobistych wypowiedzi projektantka mody tym razem zdradziła, jaki ma stosunek do powstałych w ekspresowym tempie szczepionek na koronawirusa. W żartobliwym poście zauważyła, że nie mogą być bardziej szkodliwe niż styl życia, jaki prowadzimy.
Swój post na Instagramie projektantka zaczęła od społecznościowego "sprawozdania", jakich ostatnio wiele:
"Zaszczepiona. Według kolejki rocznika. U mojego lekarza rodzinnego. Ramię dwa dni bolało, lekkie drapanie w gardle. Poza tym wszystko ok" - napisała.
Gdyby na tym poprzestała, pewnie spotkałaby się z szablonową krytyką typu:
"kolejna przekupiona celebrytka, której ostatecznie wstrzyknięto placebo". Jednak trzeźwym, a przy tym dowcipnym komentarzem, na temat innych zagrożeń cywilizacyjnych, być może dała do myślenia niektórym zagorzałych miłośnikom covidowych teorii spiskowych.
"Przeżyłam Czernobyl (pisownia oryginalna - red.), różne skandale żywieniowe i medyczne, dopuszczone, a później ganione przez moje ponad 50 lat życia" - rozwinęła wątek szczepień na COvid-19.
"Przeżyłam dachy z azbestu, zadymione pomieszczenia (ktoś jeszcze pamięta, że można było palić papierosy dosłownie wszędzie?). Przeżywam naszpikowanie wszystkimi możliwymi nowinkami technologicznymi i dziwię się od lat, że nie świecę! Dlaczego miałabym bać się tej jednak szczepionki, która ma szansę wstrzymać falę tragedii lub ją co najmniej złagodzić? Szerokich, wielopoziomowych tragedii".
"Oczy zawsze miałam szeroko rozstawione i od lat wśród przyjaciół przydomek ET" - dodała Minge obiecując, że jeśli teraz zacznie odbierać fale radiowe, da znać.
"Istnienia kosmitów nie wykluczam i nie podważam cudzych opinii na różne tematy" - zaznaczyła.
"Moja jest taka, że ewentualna szkodliwość tej szczepionki w starciu z naszym trybem życia jest żadna. Nasze "zdrowe życie" jest farsą opartą na modzie i niemożliwych do zrealizowania hasłach. Nie ten świat, nie ta epoka... Dobrej nocy życzę z mojej planety, nadal Ziemi" - zakończyła.