Grażyna Torbicka: Cannes jest kobietą
Są pewne kanony, których Cannes przestrzega - nie chce, żeby czerwony dywan był targowiskiem próżności, żeby to było tanie sprzedawanie siebie - tak decyzję o zakazie robienia selfie na czerwonym dywanie w Cannes ocenia Grażyna Torbicka. Podkreśla, że Cannes to święto kina.
PAP Life: Wielokrotnie podkreślała pani, że Cannes jest kobietą, jaką kobietą jest Cannes?
Grażyna Torbicka: Cannes jest kobietą z pasją, która ma swoje zainteresowania, która realizuje swoją pasje i cieszy się tym. Cannes jest taką kobietą, która nie chcę powiedzieć, że jest całkowicie niezależną - choć tej niezależności jej nie brakuje - ale oczekuje partnerstwa, wzajemnego szacunku.
Myślę, że tegoroczny plakat, który jest pocałunkiem kobiety i mężczyzny, którzy spotykają się na drodze, choć podążają w przeciwnych kierunkach, ale się pozdrawiają, całują jest czymś, co Cannes chce powiedzieć nam dzisiaj, że kobieta i mężczyzna nie są wrogami, że kobieta i mężczyzna to są partnerzy, przyjaciele, zarówno w tych sferach zawodowych jak i prywatnych, że ten wzajemny szacunek jest szalenie ważny. Cannes jest podkreśleniem silnej mocnej kobiecości, ale nie gubiącej tego czegoś, co stanowi o naszej sile, czyli wrażliwości.
Ten rok będzie rokiem silnych kobiet?
- Wydaje mi się, że każda z nas musi czuć się spełniona, każda z nas musi podążać tą drogą, o której marzy. Dlatego mówiłam o partnerstwie, bo jak wiemy w związku kobiety i mężczyzny, zwłaszcza, kiedy dochodzi do takiej relacji prywatnej, w którymś momencie kobieta z racji tego, że staje się matką, musi na jakiś czas zrezygnować ze swoich pasji zawodowych.
Chciałabym, żeby ten rok pokazał, że kobieta i mężczyzna mogą harmonijnie tworzyć piękny świat. Bo ani my kobiety nie stworzymy same harmonii w tym świecie, a sami mężczyźni to już na pewno nie. Myślę, że takie akcje jak MeToo, jak i te, które mówią o tym, że więcej kobiet powinno być we wszystkich instytucjach filmowych zajmujących się produkcją czy promocją filmu, będzie budowało harmonię i spokój, który jest potrzebny, żeby móc się realizować.
Niedługo oczy całego świata zwrócone będą na czerwony dywan w Cannes, jakie emocje towarzyszą tej krótkiej chwili w blasku fleszy?
- Czerwony dywan to magiczne i symboliczne miejsce. Wszyscy mówimy o tym czerwonym dywanie, patrzymy na osoby, które po nim idą i na co zwracamy uwagę? Na to jak wyglądają. I nie ma w tym nic złego. Zapominamy jednak o tym, że w większości przypadków są to ludzie, którzy stworzyli jakiś film i idą na premierę tego filmu. Więc ten czerwony dywan jest czymś magicznym, jest symbolem. Kiedyś mówiło się, że Cannes to targowisko próżności, ale przede wszystkim jest to święto kina.
A co czuje kobieta, kiedy już się na nim znajdzie. Cóż, przejście po nim trwa nie dłużej niż dwie minuty, przy dużej ekipie filmowej może to zająć cztery minuty. Plan przejścia po czerwonym dywanie jest bardzo precyzyjnie rozpisany, co do minuty. Jeśli nie wejdziesz w odpowiednim momencie, to okazja, aby po nim przejść, przepada - w takiej sytuacji należy przejść bokiem i bocznymi schodami wejść do pałacu festiwalowego. Myślę, że w takiej chwili niewiele się czuje, kobieta usiłuje się pięknie uśmiechać, stara się nie potknąć i nie przewrócić, oczywiście może to zrobić celowo - wtedy z pewnością zostanie to odnotowane w prasie. Warto się cieszyć tą ulotną chwilą, chociaż ja nie mówię w duchu "chwilo trwaj", czerwony dywan to nie jest moje ulubione miejsce, zdecydowanie lepiej czuję się z drugiej strony kamery, kiedy mam okazję rozmawiać z twórcami. Choć jest to również ogromna frajda. Podziwiam takie aktorki jak Sharon Stone, której przejście jest niczym mini show, albo Susan Sarandon, która nie bacząc na nic zawsze wejdzie w ciemnych okularach, albo jak Julia Roberts, wejść na czerwony dywan na bosaka.
Jest jedna rzecz, która jest ucieleśnieniem współczesnych czasów, a której zabraknie na czerwonym dywanie - selfie.
- Uważam, że to słuszna decyzja. Są pewne kanony, których Cannes przestrzega - nie chce, żeby ten czerwony dywan był targowiskiem próżności, żeby to było tanie sprzedawanie siebie. Wspomniany czerwony dywan jest dywanem do wielkiego kina, to są czerwone schody do sławy, ale sławy prawdziwie filmowej, w pełni zasłużonej. Chodzi o to, żeby to miejsce nie było sprzedawaniem siebie, a pozostało ukłonem w stronę sztuki filmowej, twórców i tych, którzy tę sztukę kochają. Mamy tak niewiele rzeczy, które nam zostały, które mają pewien poziom, klasę, styl.
W ubiegłym roku byłam świadkiem sytuacji, podczas wieczornej gali, kiedy członkowie pewnej delegacji w trakcie premiery filmowej, w trwania projekcji, sprawdzali zdjęcia i kto ile ma lajków. Nie liczyło się to, co jest na ekranie, a to, co się wydarzyło na czerwonym dywanie.
Rozmawiała: Monika Dzwonnik (PAP Life)
autorka: Monika Dzwonnik