Jane Seymour przyznała, że lubi być nazywana hollywoodzkim symbolem seksu
Gwiazda serialu "Doktor Quinn" i niegdysiejsza dziewczyna Bonda wciąż uznawana jest za jedną z najpiękniejszych aktorek w Hollywood. W najnowszym wywiadzie Seymour, która w lutym będzie obchodziła 70. urodziny, wyznała, że choć komplementy są niewątpliwie miłe dla jej uszu, stara się mieć do nich dystans. "Czy nadal jestem kobietą z krwi i kości? Zdecydowanie! Wiek to tylko liczba" - zapewnia.
Jane Seymour mimo upływu lat wciąż zaliczana jest do grona najbardziej atrakcyjnych gwiazd Fabryki Snów. Brytyjska aktorka, która 15 lutego skończy 70 lat, zdaje się skutecznie opierać prawom przemijania, nadal prezentując nienaganną sylwetkę oraz emanując młodzieńczym urokiem. Jak przyznała w rozmowie z "People", choć bycie nazywaną "hollywoodzkim symbolem seksu" łechcze jej ego, stara się zachować dystans do kierowanych pod jej adresem pochlebstw. "Nie do końca rozumiem, co się za tym określeniem kryje, ale bez wątpienia mi to schlebia. Czy nadal jestem kobietą z krwi i kości? Zdecydowanie! Wiek to tylko liczba. Czuję się obecnie niesamowicie zdrowo i dobrze" - przekonuje gwiazda. I dodaje, że za jej imponującym wyglądem nie stoi żaden magiczny trik - doskonałą figurę i kondycję zawdzięcza zbilansowanej diecie i aktywności fizycznej.
Laureatka dwóch Złotych Globów i nagrody Emmy, którą pamiętamy z kultowej roli w serialu "Doktor Quinn" oraz występu w filmie "Żyj i pozwól umrzeć", w którym wcieliła się w dziewczynę Bonda, nie może obecnie narzekać na brak zawodowych wyzwań. Na początku zeszłego roku premierę miała komedia "Wojna z dziadkiem", w której pojawiła się na ekranie u boku Roberta De Niro i Umy Thurman. Przez ostatnie miesiące pracowała na planie dramatu "Ruby’s Choice" w reżyserii Michaela Budda oraz kręconego w Hiszpanii serialu, w którym zagrała Eleonorę Akwitańską. Gwiazda ma w planach kilka nieogłoszonych jeszcze oficjalnie projektów, którymi, jak sama przyznaje, jest "niesamowicie podekscytowana". Jak zaznacza, cieszy ją wcielanie się w starsze bohaterki. "Uważam, że to naprawdę cudowne, że gram 70- i 80-latki, reprezentując na ekranie swoją grupę wiekową" - podkreśla.
Seymour poświęca swój czas nie tylko aktorstwu - zaangażowana jest także w działalność filantropijną, w ramach której wspiera fundację Open Hearts. Misją organizacji jest niesienie pomocy kobietom i dzieciom w dobie pandemii. Seymor postanowiła podzielić się historią pewnej podopiecznej fundacji, której pomogła odkryć nową pasję. "Poproszono mnie, abym pokazała kobiecie w późnym stadium stwardnienia zanikowego bocznego, jak przy jej dolegliwościach posługiwać się pędzelkiem z długopisem i poruszać nim za pomocą drugiej ręki. W ten sposób namalowała 40 obrazów, choć nigdy nie miała nic wspólnego z malarstwem. Od tamtej pory malowała każdego dnia, aż do śmierci. Jej rodzina była pod wielkim wrażeniem" - zdradza aktorka. I zaznacza, że działalność charytatywna napawa ją ogromną dumą. "Jestem szczęśliwa, bo mam naprawdę pełne życie. Mam rodzinę, wnuki, pracę. Pomaganie fundacji jest tym, z czego jestem najbardziej dumna" - wyznaje.