Joanna Jędrzejczyk: Mam czas na przemyślenia
Odkąd wróciła do Polski po fenomenalnej, choć przegranej, walce z Chinką Weili Zhang, emanuje energią. Skąd ją czerpie, zwłaszcza w momencie, gdy w kraju i na świecie panuje koronowirusowa smuta? Poprosiliśmy słynną zawodniczkę MMA, by zdradziła nam swój sekret.
- Zawsze miałam dużo energii i... w tym nie kryje się żaden sekret. Kocham życie, chcę z niego czerpać jak najwięcej. To mnie nakręca. Uważam, że każdy dzień jest dla mnie darem i szansą na rozpoczęcie czegoś nowego. Uczenia się nowych umiejętności i w ogóle - bycia lepszym człowiekiem. Nadal mogę się spełniać jako sportowiec, bizneswoman, ale też... jako kobieta, jako człowiek - mówi Joanna Jędrzejczyk.
Piotr Baran: Nie czuje się pani zdołowana z powodu izolacji?
Joanna Jędrzejczyk: - Nie, przecież nie mam wpływu na to, co się dzieje. Oczywiście, martwię się bardzo i przeżywam trudne chwile. Modlę się o to, żebyśmy byli zdrowi: kraj, społeczeństwo, rodzina i bliscy. Ale pamiętam też, że w naszym życiu dobre i złe momenty zdarzają się każdego dnia. Teraz mamy więcej problemów, ale właśnie dźwigając je, pokazujemy jakimi ludźmi jesteśmy. Albo bierzemy to na plecy i idziemy, a po każdej przegranej potyczce, po poślizgu podnosimy się, albo po prostu rezygnujemy. Powiem szczerze: nie cierpię pesymistów, sama jestem optymistką, ale też realistką.
A jak się pani czuje fizycznie? Po walce wydawało się, że szybko pani nie dojdzie do siebie.
- Bardzo dobrze się czuję, siniaki poschodziły, spędzam czas w domu... Jest mi dobrze, jestem wyciszona, skupiona na sobie. Mam czas na przemyślenia. Takie ogólne, bo o samej walce, a w zasadzie o wojnie, bo tak ją określam, za dużo nie myślę. Jeszcze nie odpoczełam, bo miałam polecieć na fajne wakacje. Taki był plan, ale wiadomo, że to teraz niemożliwe.
- W zeszłym roku odwiedziłam dziewięć państw na pięciu różnych kontynentach. W tym roku chciałam na dłużej pojechać do Peru, na liście miejsc do odwiedzenia mam też Malediwy, fajnie by było wrócić do Tajlandii, którą uwielbiam, do USA, gdzie pomieszkuję. Ale na razie jest, jak jest. Może się uda. Czuję, że odpocznę i nabiorę wiatru w żagle dopiero wtedy, kiedy znów będzie można podróżować.
Brakuje pani planowania kolejnych walk?
- Nie, ja naprawdę chcę odpocząć. Minie kilka długich miesięcy. Ale też nie przesądzam, może się obudzę któregoś dnia i powiem sobie: dobra, chcę wrócić do USA i znów zawalczyć. Teraz skupiam się na innych planach, na przykład biznesowych. To nie znaczy, że odpuszczam sport. Ja zawsze taka byłam. Od ósmego roku życia pomagała rodzicom, którzy prowadzili sklep, gdy chodziłam do liceum, też pracowałam, doszły treningi, studia. Mam ogromną ochotę na kolejne walki i ogromne ambicje sportowe, ale też nie chcę się ograniczać.
- Wcześniej też, gdy wracam do domu po ciężkim treningu czy po walce, to nie kładłam się spać. Myślałam, co by tu nowego zrobić i zaczynałam to nowe robić. Teraz zaczęłam nowe studia na kierunku brand manager. Poprzednie studia kończyłam 8 lat temu i chciałam sprawdzić, czy przyswajam jeszcze wiedzę. Przyswajam. Może w przyszłości pójdę jeszcze na studia MBA, zobaczę. Żeby nie tracić czasu, zaczęłam też brać lekcje gry na pianinie. I wracam do języka hiszpańskiego, którego uczyłam się kilka lat temu, ale wszystko zapomniałam.
Czy siedzi pani w domu?
- Praktycznie 23 godziny na dobę. Wychodzę tylko na spacer, pobiegać, do sklepu. Przy zachowaniu bardzo, bardzo dużych środków ostrożności. Ale to nigdy nie był dla mnie problem, bo zawsze bardzo dbałam o higienę.
Na swoim instagramowym profilu opublikowała pani film, w którym "tonie" w butach. To pasja czy biznes?
- Jedno i drugie. Jestem sneakerheadem. Nie podążam za modą, ale lubię nowości, które pasują do mojego stylu. Uważam, ze kobieco można wyglądać w dżinsach i w dobrych sportowych kicksach, ale lubię też założyć szpile i kiecę.
- Post na Instagramie wiąże się trochę z tym, że zaczęłam robić porządki w swojej kolekcji butów, po tym, jak skończył mi się kontrakt z Reebokiem. Wcześniej, przez 4 lata byłam zobowiązana do noszenia wyłącznie butów tej marki. Doszło do tego, że mam ich ok. 300 par. Niektóre jak dobre wino, z czasem zyskują na wartości. Ale też ja generalnie lubię dobre buty, lubię je pokazywać. Są nałogi dobre i złe. Jedni wydają pieniądze na alkohol lub, co gorsza, na narkotyki. Dla mnie uzależnieniem jest życie. Zawsze mówię, że "ćpam sport". No i te buty. Wolę kupić sobie dobrą parę butów, niż pójść na imprezę.
W filmiku widać, że fighterka robi ostrą selekcję w swojej garderobie.
- Tak, bo wybrane buty wystawiam w aplikacji aukcyjnej "Less". Środki z ich sprzedaży częściowo przekazuję na cele charytatywne. Teraz w aplikacji wyląduje ok. 15 par butów.
Promuje pani też wyciskarkę...
- Dużo moich pomysłów krąży wokół jedzenia, stąd pomysł wolnoobrotowej wyciskarki. To nie tak, że nazwisko przyciąga uwagę, więc łapię się wszystkiego dla kasy. Jeśli w coś wchodzę, to nie tylko dla pieniędzy. Przecież ja na co dzień zdrowo się odżywiam. Wokół tej wyciskarki pojawiło się sporo negatywnych komentarzy, bo ludzie myślą, że ze sportowca stałam się sprzedawcą. Nie, przez wiele miesięcy ciężko pracowałam przy jej projektowaniu, od specyfikacji, po testy.
- W ogóle moim ogromnym marzeniem jest otwarcie własnej kawiarni. Bo uwielbiam gotować, uwielbiam śniadania. Właśnie teraz mam czas, żeby nad tymi marzeniami popracować. I w międzyczasie zrobić dobry obiad.