Joanna Koroniewska: Nadal czekam na przeprosiny

W najnowszym odcinku podcastu Katarzyny Zdanowicz „Zdanowicz pomiędzy wersami”, Joanna Koroniewska wróciła do problemu mobbingu w szkołach artystycznych. Aktorka odniosła się do własnych doświadczeń m.in. do sytuacji, w której postawiono ją przed wyborem: dyplom, czy pożegnanie z umierającą mamą? – Nadal czekam na przeprosiny – powiedziała. Cały odcinek można zobaczyć w serwisie Kobieta Interia.

Joanna Koroniewska nie boi się mówić o mobbingu
Joanna Koroniewska nie boi się mówić o mobbinguWojciech Strozyk/REPORTERReporter

Mobbing w polskich szkołach artystycznych, to problem o którym dyskutuje się przynajmniej od marca ubiegłego roku, kiedy to Anna Paliga opowiedziała o przemocy w łódzkiej filmówce.

W ostatnich tygodniach o temacie znów zrobiło się głośno,  tym razem za sprawą książki Karoliny Korwin-Piotrowskiej "Wszyscy wiedzieli", w której dziennikarka zgromadziła historie ofiar fizycznej i psychicznej przemocy. Bohaterką jednej z opowieści jest właśnie Joanna Koroniewska.

- Każda historia mobbingu pokazuje jedną rzecz: możemy stracić przynajmniej część swojej osobowości na rzecz kata. Tak nie powinno być - mówiła aktorka w podcaście Katarzyny Zdanowicz.

Zdanowicz Pomiędzy Wersami. Odc.9: Joanna KoroniewskaINTERIA.PL

"Nie mam pretensji do siebie, miałam pretensje do szkoły"

Jak wygląda historia Joanny Koroniewskiej? Aktorka podzieliła się nią ponad rok temu, w szczerym wpisie na Instagramie.

"Kiedy umierała na raka moja mama, byłam w trakcie prób do przedstawienia dyplomowego, od którego zależało moje być albo nie być na uczelni. Siedząc z moją umierającą mamą, bez rodzeństwa, bez oparcia ze strony ojca, zadzwoniłam do Pani Mirowskiej, że to ostatnie godziny mojej mamy i bardzo chciałabym móc ją pożegnać. Byłam w tej sytuacji sama. Tak jak i sama była moja matka, która bardzo mnie potrzebowała.  (...). Spektakl był przygotowany, rola zrobiona a ja prosiłam o zaledwie jeden dzień. Usłyszałam w słuchawce wzburzony głos moje Profesorki, że absolutnie nie ma takiej możliwości, że muszę wracać mimo, że usilnie tłumaczyłam, że nie mam z kim zostawić mojej mamy. Zostałam wtedy wyzwana od egoistek, że myślę tylko o sobie, a nie o Kolegach, którzy potrzebują próby ze mną, po czym rzucona została słuchawka. Kiedy ponownie wybierałam numer, nikt nie odebrał, co było jednoznacznym sygnałem, że nie mam wyboru" - pisała Koroniewska. Matka aktorki zmarła w hospicjum w Łodzi, tego samego dnia, którego Koroniewska wyjechała na próbę.

- Nie miałam pretensji do siebie, ale miałam pretensje do szkoły - mówi dziś Koroniewska w podcaście Katarzyny Zdanowicz.  - Wtedy nie dzwoniłam tylko do jednej pani profesor, dzwoniłam do wielu osób i słyszałam od nich: mi tez dziadek umarł, babcia umarła, to jest normalne, takie jest życie. Jednak mi wtedy mama nie "umarła", ona dopiero umierała.

- To tragiczna historia. Staram się nie żyć z poczuciem żalu, ale mam wrażenie, że te osoby mają większe pretensje do siebie niż ja do nich i są tak naprawdę bardzo biedni, bo nie próbowali się sprzeciwić jednej osobie - dodaje.

Aktorka przyznała również, że wciąż czeka na przeprosiny ze strony profesorki.

- Nadal czekam, aż ona mnie przeprosi. Nie jestem osobą, która pastwiłaby się nad kimkolwiek, natomiast chciałabym usłyszeć "przepraszam" i zapewnienie, że takie sytuacje już nie mają miejsca - mówiła Koroniewska.

"Gdybym mogła, zrzuciłabym bombę"

W rozmowie z Katarzyną Zdanowicz, Joanna Koroniewska zastanawiała się również nad tym, dlaczego tak trudno zacząć głośno mówić i skutecznie walczyć z mobbingiem.

- Usłyszałam od wielu koleżanek: słuchaj, ale przecież w każdej branży tak jest, to są przesadzone sytuacje, jaki to problem? Mobbing ma się dobrze dlatego, że część z nas wciąż na niego pozwala. Tyle jest sytuacji, w których naciągane jest nasze poczucie człowieczeństwa, w których czujesz się jak szmata. To jest gwałt na charakterze  - mówiła Koroniewska.  -  Ludzie przyzwyczaili się do agresji w drugim człowieku, są i tacy, którzy zachowują się tak, by było im dobrze, wygodnie.  Czasem myślę, że  gdybym mogła, to spuściłabym bombę, ale nic by to nie dało. Żeby coś się zmieniło, musiałoby zjednoczyć się całe środowisko.

Wszystkie odcinku podcastu "Zdanowicz pomiędzy wersami" możesz zobaczyć TUTAJ

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas