Katarzyna Dowbor: Lepsza z niej teściowa niż kucharka?
- Nie ubolewaj nad tym, że twój syn je ciasto z zakalcem, i nie biegnij do niego ze swoim wypiekiem - radzi Katarzyna Dowbor. Czy to znaczy, że żona jej syna Macieja, aktorka Joanna Koroniewska, źle gotuje? Bynajmniej!
Katarzyna Dowbor w swojej najnowszej książce "Apetyt na życie" dzieli się wieloma radami. Jedną z nich kieruje do kobiet będących matkami i teściowymi.
- Pamiętaj, żeby dać młodym przestrzeń do zbudowania własnej rodziny. Nawet, jeśli widzisz, że popełniają błędy, pozwól im na to. Muszą się sparzyć, by wyciągnąć wnioski, nabrać doświadczenia. Nie ubolewaj nad tym, że twój syn je ciasto z zakalcem, i nie biegnij do niego ze swoim wypiekiem. Takie zachowanie naprawdę zabija miłość i bliskość między ludźmi - pisze.
Czy to oznacza, że prezenterka, która sama jest matką i teściową, sugeruje, że żona jej syna Macieja, czyli aktorka Joanna Koroniewska, źle gotuje? PAP Life postanowiła zweryfikować tę informację u źródła.
- Absolutnie nie. Moja synowa, podobnie zresztą jak mój syn, świetnie gotuje. Po mamie? Niekoniecznie, bo nie jestem wielkim talentem, ale się staram - tłumaczy Dowbor.
Jak dalej tłumaczy autorka, pisząc tę radę na myśli miała doświadczenia ze swojego życia, w tym z jej pierwszego małżeństwa. -Moja teściowa troszczyła się o nas z dobrego serca, co absolutnie szanuję i doceniam. Chciała nam jednak tak dogodzić, że właściwie nie dawała mi szansy na to, żeby się wykazać, żeby pokazać, że każda zakochana młoda żona chce zrobić coś dobrego dla męża, choćby to było metodą prób i błędów - wspomina.
Dlatego Dowbor przekonuje, że nieważne, czy żona gotuje smacznie - ważniejsze jest, aby to było z serca. - Może warto się zastanowić i to jest taka przestroga dla młodych par, dla teściowych, dla teściów, dla osób, które muszą gdzieś tam ze sobą funkcjonować, bo czasami przez niedogadanie, przez brak rozmowy "rozjeżdżają się" - zauważa.
Jak więc wygląda kwestia gotowania u Dowbor? Jako pani domu wyznaje zasadę przyjęć składkowych, na które każdy z gości coś przynosi. - To jest super rozwiązanie - zwłaszcza, że wtedy każdy chętniej podejmuje gości, bo nie ma tak, że sama musisz stać cały dzień przy garach - zauważa.
To podejście do oszczędzania czasu sprawdza się u prezenterki również w kontekście świąt.
- To przede wszystkim dobra, rodzinna atmosfera, a ona nie zależy od tego, czy na stole stanie 10 czy 20 dań. Lepiej zrobić ich mniej i mieć czas na to, by cieszyć się ze spotkania z bliskimi - przekonuje.
I choć Dowbor zaprzecza, jakoby była świetną kucharką, w swojej książce poleca ciasto drożdżowe, które zawsze jej wychodzi, a robi się... samo.
Do jego przygotowania potrzebne będą następujące składniki: 10 dag drożdży, szklanka cukru, 4 łyżeczki cukru waniliowego, 5 rozmąconych w misce jajek, szklanka oleju, szklanka mleka; 4,5 szklanki mąki tortowej, szczypta soli oraz opcjonalnie rodzynki. Dodatkowo na kruszonkę: 1/4 kostki masła, 1/3 szklanki cukru i 1/2 szklanki mąki.
Jak robi się ciasto? Wszystkie składniki, które powinny mieć temperaturę pokojową, wsypujemy na dno miski - nie mieszamy ich, tylko przykrywamy miskę ściereczką i odstawiamy ją na noc w ciepłe miejsce.
- Rano wyrób ciasto mikserem na gładką masę, dołóż namoczone w wodzie rodzynki i przełóż do blachy wyłożonej papierem. Przykryj ściereczką i odstaw do wyrośnięcia - instruuje Dowbor.
Teraz kolej na kruszonkę. Składniki do jej przygotowania, również w temperaturze pokojowej, wkładamy do miski. Masło siekamy na jak najdrobniejsze kawałki, tak, aby wymieszało się z mąką i cukrem.
- Nie może utworzyć się jednolita masa. Następnie ręką porozdrabniaj jeszcze bardziej masło i obtocz je w mące i cukrze, tak, aby powstał "żwirek" i wysyp na ciasto - radzi prezenterka.
Ciasto pieczemy w 180 st. C przez około 40 minut. - Po tym czasie, po sprawdzeniu patyczkiem, czy ciasto jest upieczone, zmniejsz temperaturę do 150 st. C i zostaw jeszcze na około 10 minut w uchylonym piekarniku. Dzięki temu ciasto wyjdzie wysokie i nie opadnie - zdradza swój patent Dowbor.