Kayah
Trudno nie znać Kayah, która od połowy lat 90. wylansowała tak znane przeboje, jak m.in. "Testosteron", "Fleciki", "Supermenka", "Na językach", czy "JakaJaKayah", a jej współpraca z Goranem Bregoviciem zaowocowała jedną z najlepiej sprzedających się płyt ostatnich kilku lat.
Wszystkie wymienione nagrania znalazły się na dwupłytowej składance "The Best & The Rest" (premiera 2 maja 2005 r.), którą Kayah podsumowała ostatnie 10 lat. Jednocześnie ta płytą wokalistka zakończyła współpracę z wytwórnią BMG (obecnie Sony/BMG), dla której nagrywała od początku swej kariery.
Kayah w rozmowie z Michałem Boroniem opowiedziała o planach na przyszłość, własnej wytwórni Kayax, młodych talentach, programie "Idol", a także o horoskopach i kolejnej płycie. Wokalistka przyznała, że marzy jej się współpraca z twórcami z Afryki.
Album "The Best & The Rest" to materiał podsumowujący twoje dokonania z ostatniej dekady, to także podsumowanie twojej 20-letniej obecności na scenie. Czujesz się weteranką?
To zależy od dnia. Bo są dni, kiedy czuję, że mam 70 lat, z których większość spędziłam na scenie i wtedy się czuję doświadczona oraz wiele wiedząca i potrafiąca. Ale też czasami czuję się tak zielona za uszami, że mam wrażenie, iż są to moje pierwsze kroki. Zresztą ten zawód, poprzez swoją chwiejność i brak poczucia pewności, że się panuje nad czymś, dostarcza ciągle takiej huśtawki. Człowiek uczy się cały czas.
A czy w takiej sytuacji czujesz na plecach oddech młodszych rywalek?
No, ale to jest akurat bardzo fajny oddech (śmiech). I bardzo go lubię. Zresztą własną działalnością wydawniczą mam zamiar ten oddech wspomagać swoim doświadczeniem i inwestować w młode talenty.
A nie boisz się, że na własnej piersi wyhodujesz sobie konkurencję?
Nie, nie boję się, zresztą nie pojmuję tego w sposób konkurencji. Muzyka jest czymś, czym się karmię od samego początku. Nigdy nie traktowałam tego w kategorii wyścigów. Uważam, że współtworzenie czegoś z innymi, jest wspaniałe. Prawdopodobnie za jakiś czas moje działanie muzyczne w jakimś tam stopniu ograniczę, bo po prostu nie będzie mi się chciało użerać. Nie będę miała siły z racji wieku (śmiech).
Ja uważam, że to jest bardzo naturalna kolej rzeczy, że przychodzą nowi artyści, nowe nurty. Natomiast Polska leży pod taką szerokością geograficzną, że fani raczej nie starzeją się ze swoimi idolami. To jakiś polski kompleks, bo jednak Barry White mógł śpiewać do końca, mimo że latka mu leciały. Tutaj funkcjonuje zjawisko "Umarł król, niech żyje król".
To przykre, bo uważam, że czas dla prawdziwego artysty działa absolutnie na korzyść. Artysta staje się dojrzały, a więc ma więcej do powiedzenia. Jego usługi są najwyższej jakości, dlatego uzasadnione mi się wydaje podążanie za artystą przez wiele lat.
Rozglądając się wokół na naszym rynku, są artyści, którzy pomimo swojego wieku, mieli takie momenty, że było o nich cicho, a potem wracali i to bardzo głośno. Są też artyści, którzy swoje usługi utrzymali na najwyższym poziomie od samego początku. Weźmy tutaj Marylę Rodowicz, która jest tego najlepszym przykładem. Przypuszczam, że prawdziwi artyści są w stanie zawsze się obronić.
Mówiłaś, że za jakiś może ci się już nie chcieć robić różnych rzeczy. Płyta "The Best & The Rest" też kończy pewien etap. Czy w związku z tym staniesz się bardziej menedżerką / producentką / poszukiwaczką talentów, niż wokalistką?
Nie. Ta płyta ma taki kształt i wychodzi teraz, bo wygasa kontrakt z moją wytwórnią wytwórnią BMG. Zamyka ona dekadę, 10 lat współpracy, jest to więc idealny moment na podsumowania. Ten moment jest właściwie przeze mnie oczekiwany - nie dlatego, żeby było mi jakoś okrutnie źle w BMG - tylko czuję, że najwyższy czas sprawdzić nowy system, który pojawił się w moim życiu bardzo naturalnie, czyli wytwórnia Kayax.