Kazadi: Jestem swoim największym krytykiem
Śpiewa, gra w serialach, a także prowadzi programy rozrywkowe. Choć z kamerą ma do czynienia od dziecka, zawsze odczuwa stres przed występem - tak jej zależy, dlatego też lubi czuć się przygotowana. - Jestem swoim największym krytykiem - mówi Kazadi.
Piosenkarka, aktorka, tancerka - kim tak naprawdę jesteś?
Patricia Kazadi: - Przede wszystkim jestem sobą. Od dziecka miałam różne zainteresowania, a że w branży jestem właśnie od małego, to próbowałam sił w różnych rzeczach. Najbardziej kocham muzykę i wszystko, co z nią związane. Zresztą cała moja kariera zaczęła się właśnie od muzyki, a więc i tańca, komponowania czy śpiewania. Potem był teatr, telewizja i kino. W języku angielskim jest takie określenie, które dobrze to odzwierciedla, jak entertainer, czyli osoba, która związana jest z branżą rozrywkową na różnych płaszczyznach.
A jak czujesz się w roli prowadzącej programy rozrywkowe?
- To jeszcze inne doświadczenie, ale robię to już od 11 lat, więc czuję się w tym dobrze. Zaczynałam od podstawowych rzeczy, najpierw nagrywałam programy na greenboxie, później pisałam scenariusze, produkowałam, pracowałam jako reporter, więc wiem, jak montuje się materiały. Robiłam też swoje własne programy, aż wreszcie trafiłam do takich dużych formatów jak "You can dance" czy "X factor". Myślę, że przeszłam dużą szkołę, jeśli chodzi o prowadzenie. Bardzo to lubię i cieszę się, że mam okazję prowadzić programy związane z moimi pasjami.
W czym czujesz się najlepiej?
- Najlepiej czuję się na scenie, więc oczywiście są to koncerty albo programy na żywo.
Oglądasz siebie na ekranie?
- Koncerty oglądam. Natomiast, jeśli chodzi o seriale czy programy oglądam tylko pierwszy odcinek, żeby zobaczyć, jak to zostało zmontowane, zrealizowane i jak poradziłam sobie z zadaniem czy chciałabym coś zmienić. Wyjątkowo zamierzam obejrzeć cały serial "Bodo" - nie dlatego, że w nim występuję, ale dlatego, że fascynuje mnie cała historia życia Eugeniusza, a udział w tym projekcie był dla mnie spełnieniem marzeń.
Jak oceniasz siebie na ekranie?
- Różnie. Umiem siebie ocenić, jestem swoim największym krytykiem. Zawsze dążę do tego, żeby było jak najlepiej. Myślę, że jeśli człowiek dojdzie do momentu, w którym uważa, że jest dobrze, to znaczy, że już się nie rozwija, a ja mam jeszcze mnóstwo planów i celów do zrealizowania, więc ciągle szukam nowych projektów, które podnosiłyby mi poprzeczkę pod względem rozwoju i umiejętności. Na przykład od przyszłego tygodnia zaczynam lekcje na basie - chciałabym dołączyć ten element do swoich koncertów.
Czy mimo wieloletniego doświadczenia odczuwasz stres wychodząc na scenę?
- Zawsze! Jeżeli chodzi o prowadzenie to chyba najmniejszy, bo w tym mam największe obycie. Natomiast bardzo ciężko pracuję nad tym, żeby ten stres po prostu ukryć. Przed wyjściem na scenę najczęściej kilka sekund przed jest najgorszych - wtedy pojawia się np. ból brzucha. Natomiast, jeżeli chodzi o koncerty, o śpiew, szczególnie w programach na żywo, jest to dla mnie tak ogromny stres, że dzień przed już nie śpię, tego dnia nic nie jem, głos mi się całkowicie zaciska, nie jestem w stanie śpiewać. Stresuję się, bo mi tak zależy.
Jak z tym walczysz?
- Lubię czuć się przygotowana, bo to zawsze pomaga. Druga sprawa to oddechy - staram się oddychać przed samym występem i słuchać muzyki, która mnie relaksuje. Ostatnio słucham np. Zayna z One Direction, którego solową płytą jestem zachwycona.
Jak się relaksujesz po pracy?
- Po pracy lubię wybrać się do kina, spotkać z przyjaciółmi, napić dobrego wina, zjeść coś dobrego, bo kocham jeść.