Każdego dopadnie wielka miłość

O elegancji, modzie i nowej płycie - ze znaną piosenkarką, zdobywczynią Lauru Elegancji Ireną Jarocką rozmawia Izabela Grelowska.

Projektant Vinicio Pajaro wręcza Irenie Jarockiej Laur Elegancji fot. Andrzej Wrzesiński
Projektant Vinicio Pajaro wręcza Irenie Jarockiej Laur Elegancji fot. Andrzej WrzesińskiINTERIA.PL

Jaka jest pani recepta na elegancję?

Irena Jarocka: Przede wszystkim być sobą. Elegancja to nie tylko ubiór, ale to również postawa człowieka. Coś, co emanuje z naszego wnętrza. Oczywiście ważne jest to, jak się ubierzemy, ale czasami można założyć dżinsy i jakąś ładną kurteczkę, i być eleganckim.
Jakie ubrania lubi pani nosić?
Cenię sobie dobre gatunkowo materiały. Lubię rzeczy, w których czuję się naprawdę dobrze, czuję się kobietą. Przyznaję, że kostium bardzo mi pomaga i choć na co dzień ubieram się skromnie, na scenie lubię być ekstrawagancka.
Zawsze dostosowuje pani strój do okoliczności?
To różnie bywa. Dzisiaj przyjechałam tutaj w adidasach, beżowych dżinsach i w ulubionej dżinsowej kurteczce. Kierowca miał podjechać z boku, a podjechał pod główne drzwi. I zamiast prosto do garderoby trafiłam na światła, kamery... Gdybym wiedziała, pewnie ubrałabym coś innego. Ale myślę, że mimo wszystko było elegancko, bo to zależy również od tego, jak się nosi daną rzecz.

Lubi pani również bardziej swobodny styl?

Dopóki mieszkałam w Polsce, to każde moje wyjście musiało być bardzo eleganckie. Było wiadomo, że ludzie mnie rozpoznają, a ja jestem dla nich. Ale w końcu czułam się tym zmęczona. Kiedy pojechałam do Stanów, okazało się, że nie miałam żadnych wygodnych butów - same szpileczki. W pierwszy weekend mąż zabrał nas do pięknego parku położonego w górach. No i ja miałam buty na - wprawdzie nie wysokiej, ale jednak - szpileczce. Było dosyć zabawnie bo, jak tu w takich obcasach chodzić po kamieniach, po skałach. Mąż powiedział tylko, że będę miała doświadczenie, jak trzeba się ubierać w góry. I rzeczywiście: Ameryka nauczyła mnie luzu.

Nie mam tu na myśli niedbałego stroju, nie mogłabym chodzić w czymś, co jest oberwane lub podarte. Mówię raczej o takim luzie eleganckim - dobry materiał, ładnie skrojony, kobiecy fason.

Co się pani podoba w dzisiejszej modzie?

Bardzo lubię tę modę, która jest teraz, bo jest niezwykle kobieca i bardzo różnorodna. Kiedyś moda była jednoznaczna: modne były długie spódnice albo mini. Dzisiaj można założyć wszystko i to jest fantastyczne, bo można eksperymentować. Projektanci mody mają teraz genialne pomysły. Ja lubię wąskie spodnie, bluzki i sukienki przy ciele, ale lubię też kiedy strój jest trochę zwariowany i ma w sobie coś oryginalnego. Staram się trzymać modę, ale zawsze naginam ją do siebie.

Ma pani swoich ulubionych projektantów?

Ja nigdy nie kierowałam się projektantami. Przede wszystkim kierowałam się wygodą i tym, co mnie się podoba. Mam kilka rzeczy wielkiej klasy projektantów, ale tak naprawdę to nie jest ważne. Nie jestem snobką na punkcie tego, żeby nosić rzeczy od wielkich kreatorów.

Na dzisiejszym koncercie zaśpiewała pani również piosenki z płyty, która wkrótce ma się ukazać. Jaka będzie ta nowa płyta?

Uważam, że piękna. Każda piosenka jest bardzo melodyjna, są dobre teksty i bardzo dobre, nowoczesne aranżacje. Siedem utworów zaaranżowali: Adam Abramek i Paweł Sot. Część aranżacji pisał Andrzej Puczyński. Jest to właściwie płyta, jakiej brakowało na rynku. Wiem, że ludzie tęsknią do melodyjnych piosenek. Mam nadzieję, że płyta trafi do szerokiej publiczności. Ja zawsze miałam publiczność młodą i starszą, i dalej taką mam. Bo przecież w sercu każdy jest romantykiem, w jakim by nie był wieku. I każdego dopadnie, prędzej czy później, ta prawdziwa miłość.

Czy na płycie znajdą się też stare przeboje?

"Kawiarenki" są na tej płycie jedyną piosenka z moich starych przebojów, są jednak inaczej zagrane. Oprócz tego jest wiele nowych piosenek: "Nie mijaj życie me", "Taka sama" - o tym, że cokolwiek by się nie działo, to ja pozostaję taka sama; "Przepraszam cię" - piękna piosenka Jarka Kukulskiego i Edyty Warszawskiej; "Nie żegnaj mnie"; no i oczywiście "Małe rzeczy" - przepiękna piosenka w stylu bosanovy, traktująca o tym, że warto się cieszyć drobiazgami, warto je zauważać, bo ostatecznie wielkie rzeczy składają się z tych małych. Tej filozofii nauczyli mnie moi rodzice, a ja stosuję ją całe życie. Można powiedzieć, że jest ona myślą przewodnią tej płyty.

Czy wszystkie piosenki będą tylko po polsku?

Tak, na tej płycie śpiewam tylko po polsku. To jest płyta, jaką sobie wymarzyłam, każda piosenka z niej może być osobnym przebojem.

Od lat mieszka pani w Stanach. Czy na nowej płycie są jakieś amerykańskie inspiracje, może trochę country?

Jeżeli chodzi o wpływy amerykańskie to można je usłyszeć w niektórych aranżacjach - w piosenkach, które były nagrywane w New Jersey koło Nowego Jorku, a częściowo w Nowym Jorku. Jest w nich ten amerykański puls.

Czy w związku z płytą można się spodziewać trasy koncertowej?

Marzy mi się trasa koncertowa po wszystkich miastach wojewódzkich. Ale jeżeli będzie, to dopiero na wiosnę.

Czy to prawda, że zamierza pani przeprowadzić się z powrotem do Polski?

Tak, w 2010 roku. Może zatrzymamy w Stanach jedynie apartament, żeby od czasu do czasu tam wyjeżdżać, ale głównie chcemy mieszkać tutaj. Ja już właściwie częściej jestem tu niż tam. Mąż też już dostosowuje swoje plany zawodowe, wiedząc, że wkrótce się przenosimy. Planujemy też dużo podróżować.

Rozmawiała: Izabela Grelowska

Irena Jarocka

fot. Andrzej Szilagyi
fot. Andrzej Szilagyi
fot. Andrzej Szilagyi
fot. Andrzej Szilagyi
+1
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas