Keanu Reeves pokazał partnerkę. Fani są bezlitośni
Keanu Reeves uchodzi za jednego z najzdolniejszych i jednocześnie najbardziej charyzmatycznych aktorów. 55-latek za sukcesy zawodowe płacił w życiu prywatnym.
Reeves urodził się w Bejrucie. Jego ojciec - Samuel Nowlin Reeves jest pół Hawajczykiem i pół Chińczykiem i to właśnie jemu aktor zawdzięcza nietypową urodę. Po rozwodzie rodziców Keanu zamieszkał z matką w Nowym Jorku, a następnie w Toronto (Patricia często zmieniała partnerów). Jednym z nich był reżyser Paul Aaron, który pomógł zdolnemu chłopakowi zrobić pierwszy krok w branży filmowej.
Przełomem okazał się film "Niebezpieczne związki", w którym Keanu wcielił się w romantycznego kochanka. Dzięki chłopięcej urodzie oraz wizerunkowi buntownika z introwertyczną naturą świetnie wpisał się w kanony lat 90. Reeves otrzymywał coraz ciekawsze propozycje ("Moje własne Idaho", "Dracula", "Mały Budda", "Speed: Niebezpieczna prędkość", "Spacer w chmurach", "Adwokat diabła"), by wreszcie zagrać Neo w, kultowym dziś, "Matrixie". Tym sposobem utalentowany aktor stał się ikoną kina i symbolem końca pewnej epoki.
Niestety, los bywa przewrotny i, będący u szczytu kariery, aktor musiał zmierzyć się z dwoma tragediami w życiu prywatnym. W 1998 roku związał się z Jennifer Syme, w której zakochał się od pierwszego wejrzenia. Syme szybko zaszła w ciążę, Keanu szalał z radości, jednak córeczka pary, która przyszła na świat w wigilię Bożego Narodzenia, urodziła się martwa. Zrozpaczeni rodzice nie mogli poradzić sobie z utratą dziecka. Reeves rzucił się w wir pracy, Jennifer pogrążyła się w depresji i rozstała się z aktorem. W 2001 roku, zaledwie 28-letnia aktorka, zginęła w wypadku samochodowym.
Od tej pory Keanu zamknął się w sobie i unikał poważnych relacji. Przelotne romanse nie przeradzały się nigdy w dłuższe związki, a sam aktor konsekwentnie milczał i nie komentował swojego życia prywatnego. Na pytania dziennikarzy najczęściej odpowiadał "Nie wiem".
Wszystko wskazuje jednak na to, że wreszcie znalazł szczęście u boku Alexandry Grant - artystki, z którą współpracował przy swoich książkach. Para pojawiła się ostatnio razem na czerwonym dywanie i wywołała sensację. Keanu trzymał 46-letnią partnerkę za rękę i nie skąpił jej czułych gestów. Zakochani znają się podobno od kilku lat: Grant stworzyła ilustracje do "Ode to Happiness" i "Shadows".
Co ciekawe (i przy okazji oburzające), wizerunek partnerki aktora wywołał ogromne kontrowersje. Media zaczęły rozpisywać się o tym, że nie przypomina hollywoodzkich piękności. W artykułach oraz komentarzach w mediach społecznościowych zwracano przede wszystkim uwagę na... siwe włosy kobiety. Grant nazwano "babcią", a Keanu... jej wnuczkiem.
Głos w sprawie postanowiła zabrać m.in. Karolina Korwin-Piotrowska, która na swoim instagramowym profilu zamieściła obszerny wpis.
- Nie jestem za odgórnym zakazywaniem czegokolwiek. Niestety ten szlam medialny na konkretne, spore zasięgi, bardzo dużo odbiorców (...) Nie ma określenia na to, co jest w podpisie do tego zdjęcia - napisała.
Chodziło właśnie o jeden z tytułów dotyczących wspólnego wyjścia pary. Konkretnie: "Keanu to taki kochany wnuczek - zabrał babcię na ściankę. A nie... czekaj".
- Tak reagują media "walczące z hejtem" kiedy widzą kogoś, kto wygląda naturalnie, nie udaje kogoś, kim nie jest, nie robi z siebie dla marnego newsa na debiloportalu idiotki. Bo nie musi. Bo nie każdy, wbrew pozorom i przekonaniu autorów tych wypocin, musi i marzy by jakkolwiek istnieć w takim miejscu. Tyle warta jest ta jakże medialna, prowadzona z taką pompą, "walka z hejtem", na łamach portali plotkarskich. Dokładnie tyle. Nic. - pisała dalej wzburzona Korwin-Piotrowska.
Niestety, podobne opinie o Grant pojawiły się także w mediach zagranicznych. Tymczasem sam Keanu w jednym z ostatnich wywiadów przyznał, że chciałby porzucić samotność, ożenić się i mieć dzieci. Mamy nadzieję, że wreszcie znalazł tę jedyną! Szkoda tylko, że znów musi mierzyć się z niezrozumieniem, głupotą i brakiem wyczucia.