Krzysztof Krawczyk: "Parostatkiem" do galerii sław
Karierę zaczynał w Trubadurach, potem przesiadł się na "Parostatek", który zamienił na Wiatraki. Wyjechał do USA, powrócił w stylu disco, aby odnaleźć się jako przyjaciel Bregovica. Krzysztof Krawczyk, człowiek który zaśpiewa wszystko, skończył 8 września 73 lata.
Hotel Europejski, koniec lat 80. W drzwiach wejścia do restauracji staje Krzysztof Krawczyk. Idzie z trudem, podpiera się laską, jest po wypadku samochodowym, który spowodował jego powrót do wiary. Chce jak najszybciej wrócić na estradę. I wraca: 10 lutego 1989 w Obornikach gra pierwszy koncert. Zagrał piosenki zespołu No To Co, przeboje The Beatles, Elvisa Presleya, Stevie Wondera, a także... przyśpiewki góralskie. Tym występem rozpoczął kolejną trasę po Polsce i świecie.
Takich zakrętów w karierze Krawczyka było więcej. Ot, choćby pobyt w USA, gdy okazało się, że z Las Vegas nici i żeby zarobić, trzeba było przesiąść się na wielkie trucki. Z tych opresji uratowała go Nina Terentiew, wówczas szefowa TVP2, która namówiła go do powrotu do kraju i na estradę, obiecując nieco zapomnianemu piosenkarzowi raj...
Niby się sprawdziło: popularność, recitale, ale i niepokojące zamiłowanie do rytmów italo disco. Kiedy Krawczyk zaśpiewał "Arrivederci moja dziewczyno" można było usłyszeć dno, o które rozbijał się jego "Parostatek"...
Ratownikiem okazał się Goran Bregovic, który był właśnie po sukcesach płyty nagranej z Kayah. Teraz zaprosił do współpracy Krawczyka. - Ciągłe powtarzał mi "more Krawczyk style", a ja sam nie wiedziałem, że mam taki styl - wspominał po latach współpracę z Bregovicem piosenkarz.
Płyta "Daj mi drugie życie", którą promowały takie przeboje jak "Mój przyjacielu", "Gdybyś była moja" i "Płatna miłość", odniosła ogromny sukces i dotarła do 2. miejsca zestawienia OLiS.
Ale nie tylko to było ważne: nagle okazało się, że słuchanie Krawczyka przestało być "obciachem". Ba, znaleźli się młodzi twórcy, którzy podjęli współpracę z "dinozaurem". Efekt? Album "...bo marzę i śnię", który zyskał miano platyny. Producentem całego materiału i kompozytorem dwóch nagrań był Andrzej Smolik. Wśród 12 utworów znalazł się między innymi cover kompozycji "Papa Was a Rolling Stone", z repertuaru The Temptations, a także przeboje - "Bo jesteś ty", "Mijamy", "Chciałem być", "Jestem sobą".
Teraz Krawczyk mógł już wszystko. Mógł zaśpiewać z Ewą Bem, Natalią Kukulską, Grzegorzem Skawińskim, Zbigniewem Wodeckim, Januszem Radkiem, Kasią Klich i Edytą Bartosewicz. Nagrać piosenkę "Don't Get Around Much Anymore", którą wykonał razem z Rodem Stewartem. Do utworu powstał teledysk, w którym wystąpiła Agata Buzek.
Z kolei covery jego piosenek wykonywali T.Love, Robert Janowski, Maciej Maleńczuk, Stachursky, Piotr Cugowski, Rafał Brzozowski i Sławomir Zapała. Sam Krawczyk nie bał się zaśpiewać Leonarda Cohena i Boba Dylana, Elvisa Presleya i Roya Orbisona.
Na muzycznej scenie Krawczyk nieprzerwanie trwa od ponad pół wieku. "Żyję po to, żeby grać" - powiedział w jednym z wywiadów.
Prywatnie był trzykrotnie żonaty. W latach 70. był mężem Grażyny Adamus i Haliny Żytkowiak, z którą ma syna Krzysztofa. Obecnie związany jest z Ewą Krawczyk, z którą mieszka w Grotnikach pod Łodzią wraz z trzema adoptowanymi córkami.