Kupuję to, co mi się podoba

W zasadzie nie zwracam uwagi na to, czy jest to Hugo Boss, czy rzecz kupiona na bazarze. Mogę kupić coś bardzo drogiego albo coś bardzo taniego, bez względu na to, czy jest to modne i ludzie zachwalają - mówi Danzel, wykonawca głośnego hitu Pump It Up!

Danzel, fot. Tomasz Żukowski
Danzel, fot. Tomasz ŻukowskiAgencja SE/East News

Danzel: Wcześniej lubiłem wychodzić ze znajomymi i wydawać pieniądze na rozrywkę i gadżety elektroniczne. A kiedy byłem mały - na urządzenia zdalnie sterowane: helikoptery, samochody, statki, łodzie.

Na zakupach kierujesz się marką, ceną czy jakością?

D: W zasadzie nie zwracam uwagi na to, czy jest to Hugo Boss, czy rzecz kupiona na bazarze. Mogę kupić coś bardzo drogiego albo coś bardzo taniego, bez względu na to, czy jest to modne, czy ludzie zachwalają.

Jak oceniasz kulturę konsumencką Polaków?

D: Trudne pytanie. Wydaje mi się, że większość postępuje tak jak ja - kupują to, co im się podoba, a nie na zasadzie, że sławne osoby muszą mieć buty Gucci'ego albo: "coś jest modne i ja muszę to mieć!".

A co preferujesz w polskiej kuchni?

D: Lubię pierogi z mięsem i zupę gulaszową.

A z trunków? Żubrówka? Gorzka żołądkowa?

D: Żubrówka, krupnik i śliwowica.

Nie zakrapiasz smutków Bacardi albo Jackiem Danielsem?

D: Lubię napić się dla zabawy, ale nie możesz pić w takich sytuacjach. To jest bardzo złe. Alkohol pogłębia uczucie - jeśli to jest dobre uczucie, to czujesz się jeszcze lepiej, natomiast jeśli jest w tobie jakiś smutek i niepowodzenie, alkohol pogłębia ten smutek.

Jak otrząsasz się z porażek?

D: Jeśli coś mi pójdzie nie tak, staram się je zapamiętać i wykorzystać je w przyszłości. Negatywne rzeczy w życiu stanowią jakąś lekcję życia.

Przez jaką lekcję życia musiałeś ostatnio przejść? Nie obawiasz się zarzutu, że w większości odgrzewasz kawałki innych wykonawców?

D: Oczywiście, że się obawiam. Szczególnie w Belgii spotykam się z dużą ilością krytyki.

W czym ona się przejawia?

D: W Polsce jestem doceniany. We własnym kraju napotykam na swego rodzaju zazdrość, która przejawia się w reakcji ludzi na ulicy: "zobacz! to jest ten, który dwa dni siedzi w domu, a resztę tygodnia spędza w innych krajach i zarabia tam pieniądze!" Prawdopodobnie są o to zazdrośni. Oni uważają że ja kradnę!

Dziwna jest mentalność Belgów...

D: Nie mówię o wszystkich, tylko o grupie krytyków. Nie twierdzę też, że Belgia jest do kitu.

Zdarza się, że wytykają Cię palcami na ulicy?

D: Oczywiście, że tak. Jednak w innych krajach zdarza się to samo. To przeznaczenie bycia artystą. Jedni cię uwielbiają i kochają, a inni nie.

Trzeba przyznać, że Polacy należą do tych pierwszych, szczególnie nastolatki.

D: Lubię Polaków. Kocham polską publiczność za energię i dzikość, jaką okazują w trakcie koncertów. Tutaj publika potrafi bardziej docenić niż w innych krajach.

Co wiedziałeś o Polsce, zanim tu trafiłeś?

D: Niewiele. Oczywiście słyszałem nazwisko Lecha Wałęsy. To światowa postać.

Przed kilkoma laty wypłynąłeś na fali sukcesu belgijskiej edycji Idola. To była dobra nauka czy raczej gorzka lekcja pokory?

D: To były dwie lekcje. Na początku jest fajnie, zaczynasz lubić pewne rzeczy, jednak świadomość przegranej jest nieprzyjemnym uczuciem. Z tym się liczyłem. Z drugiej strony jest to dobra lekcja ze względu na media - odczuwasz pewną presję mediów. W ten sposób przyzwyczajasz się do obecności kamery, wielu ludzi, publiki i tak dalej.

Idol był trampoliną do sukcesu?

D: Nie moją. W Belgii, rzeczywiście, moja twarz stała się rozpoznawalna, ale duży sukces przyszedł osiem miesięcy później, kiedy podpisałem kontrakt z firmą fonograficzną i to Pump It Up! stało się trampoliną do sukcesu.

Ale z producentem pierwszego albumu poznaliście się w niezwykłych okolicznościach...

D: Znałem jego siostrę. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Nawet nie wiedziałem, że jej brat jest producentem. Dowiedziałem się o tym po udziale w Idolu. I tyle. Kiedyś spotkaliśmy się w barze, przy drinku, i przez przypadek zaczęliśmy rozmawiać. Tydzień później weszliśmy do studia.

Wygląda na to, że ,,przypadki chodzą po ludziach". Niemniej jednak w ślad za tym przyszły bardziej spektakularne sukcesy. Dały Ci pewność posiadania talentu?

D: Nie jestem do końca pewien samego siebie. Ale konfrontacja z rzeczywistością, kiedy objeżdżasz cały świat, o czymś świadczy i podnosi twoją wartość. Dowartościowuje. Tak naprawdę jestem niezdecydowaną osobą, ale kiedy wchodzę na scenę, wiem, czego chcę. W tym momencie trzeba być pewnym swojej dobrej roboty, wartości, ponieważ publika odczuwa każdą dozę niepewności. Muszę wtedy być na sto procent pewien tego, co robię.

Taka szybka kariera często "przewraca w głowie"...

D: Oczywiście, że jest to możliwe. W zasadzie 90 procent artystów staje się samolubnymi osobami, ale w większości są to ludzie popularni tylko we własnym kraju. Artyści międzynarodowi, a poznałem ich wielu, są zupełnie inni. Siedzieliśmy, piliśmy sobie drinka i przyjacielsko rozmawialiśmy. Lokalni artyści często rozgraniczają: ja jestem artystą, ty jesteś fanem, więc trzymaj się ode mnie 30 metrów dalej. To jest coś, czego ja nienawidzę.

Tobie to nie grozi?

D: Jestem pewien, że nie! Znam swój charakter i wiem to. Moi przyjaciele sprzed pięciu lat nadal są moimi przyjaciółmi i nic tego nie zmieniło.

Z jednej strony Twoją ulubioną kapelą jest legenda rocka Deep Purple, z drugiej uprawiasz dance'owe gatunki. Skąd ta rozbieżność między muzycznymi upodobaniami a kreowaniem własnego wizerunku?

D: Kiedy jestem na scenie jako Danzel, uprawiam dance'ową muzykę i lubię to. W przeciwnym wypadku nie robiłbym tego. Ludzie myślą, że nie można lubić dance'u i rock'a jednocześnie. To jest głupota. Ta rozbieżność wynika stąd, że grałem rocka przez 12 lat. Miałem swoje piosenki, które nie odniosły sukcesu. Nie odnalazłem się w tym. W pewnym momencie zacząłem eksperymentować z dance'm i odniosłem światowy sukces.

Czyli nie był to zabieg komercyjny?

D: Absolutnie nie. Nie wiem jednak, czy za pięć lat nie będę grał muzyki rockowej. Nie znam swojej przyszłości. Trzeba tworzyć taką muzykę, którą się czuje i na którą jest czas.

Czujesz się muzycznie spełniony w gatunku, który obecnie uprawiasz?

D: Nie czuję się usatysfakcjonowany i spełniony, ponieważ chcę zrobić dużo więcej - balansować pomiędzy dance'em a rockiem.

Połączysz te gatunki na nowej płycie?

D: Najprawdopodobniej tak. Zamierzam występować z kapelą na żywo i będziemy mogli pozwolić sobie na coś więcej.

I będziesz dużo koncertował. Co na to Twoja żona?

D: Przyzwyczaiła się do tego. Kathleen nie zachowuje się jak szesnastoletnia dziewczyna, jak gwiazda, którą jeszcze nie jest. Zdaje sobie sprawę, że to jest ten czas, kiedy można zarobić pieniądze na życie.

Ale zawsze można chcieć więcej...

D: Wcześniej pracowałem jak każdy normalny człowiek za minimum socjalne w Belgii i wiem, co to znaczy ciężka praca. Doświadczyłem tego. Dlatego bardziej doceniam to, co mi się teraz w życiu przydarzyło.

Kathleen odpowiada życie w cieniu Twojej kariery?

D: To jest negatywna strona bycia artystą i ważny problem, ale pomagam jej w tym. Jest zaangażowana we wszystko, co robię. Idę z nią do studia, rozmawiamy o wszystkim. Dlatego czasami wyjeżdżamy razem na koncerty do innych krajów. Nie zawsze oczywiście, ale czasami.

Wygląda na to, że w waszym związku jest wiele zrozumienia. Jesteście udanym małżeństwem?

D: Oczywiście, że tak. Jesteśmy szczęśliwą rodziną, chociaż często nie ma mnie w domu. To świadczy o tym, że musi naprawdę mnie kochać, skoro znosi to i akceptuje takie życie.

Jaka jest w takim razie recepta na udany związek?

D: Po pierwsze musisz mieć męża, który jest naprawdę dobry w łóżku (śmiech)!

To wystarczy?

D: Nie ma tak naprawdę recepty na udane małżeństwo. Znaliśmy się dużo wcześniej, zanim stałem się sławny. Poza tym mamy córeczkę, a to cementuje związek na tyle, że nie jest łatwo go rozerwać tylko dlatego, że stałem się popularny.

Żadnych zdrad?

D: Oczywiście, że nie.

A gdyby to była Twoja ulubiona aktorka, na przykład Sandra Bullock?

D: Jeśli zaistniałaby tego typu sytuacja i zakładając, bardzo hipotetycznie, że doszłoby do zdrady, to na pewno nie ze sławną osobą czy znaną gwiazdą, ponieważ od razu byłyby przecieki w prasie.

Jesteś bardzo poprawny politycznie!

D: OK, w takim razie ja zapytam: A co byś zrobiła, gdyby jakiś znany artysta powiedział, że dostaniesz autoryzację wywiadu, ale musisz się z nim przespać? Założę się, że 70 procent dziennikarek poszłaby na to.

W takim razie byłabym w pozostałych 30 procentach.

D: Jesteś bardzo poprawna politycznie!

Rozmawiała: Anna Laszuk

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas