Lubię inteligentne kobiety
Aktor Michał Lesień, znany z serialu " Lokatorzy" i "Na Wspólnej" opowiada o swojej pracy, kobietach i planach na najbliższą przyszłość.
Michał Lesień: W IV klasie liceum statystowałem w teatrze kaliskim i wtedy "zaraziłem" się tym zawodem. Postanowiłem zdawać na studia do łódzkiej "filmówki". Mimo iż pochodzę z rodziny aktorskiej, wcześniej jakoś nie wyrażałem chęci bycia aktorem.
Jak wspominasz okres studiów? Z czym ten okres wiąże się we wspomnieniach?
M.L.:Z ciężką pracą. Zajęcia odbywają się od rana do wieczora, poza tym próby i tak przez siedem dni w tygodniu. Oczywiście, było też "życie studenckie", ale w bardzo małym stopniu.
Czy zgadzasz się z opinią swojego kolegi po fachu, Maćka Zakościelnego, że "być dobrym aktorem znaczy być dobrym człowiekiem"?
M.L.: Znam paru świetnych aktorów, którzy w życiu prywatnym są niezłymi "skur...", więc nie mogę z tym się zgodzić. Uważam jednak, że bycie dobrym człowiekiem pomaga w każdym aspekcie życia, w aktorstwie również. Zależy jeszcze, co to znaczy "dobry człowiek"?!
Quentin Tarantino powiedział kiedyś, że "traktuje swoją pracę śmiertelnie poważnie. Jak zawał. "Czy Michał Lesień również choruje na perfekcjonizm, czy raczej stara się trzymać dystans do swojego zawodu?
M.L.: Jedno nie wyklucza drugiego. Zawsze staram się perfekcyjnie wykonać swoją pracę, ale zdaję sobie sprawę, że nie zawsze biorę udział w produkcjach "najwyższego lotu", jak również często nie mam warunków do pracy. Poza tym dystans do świata i spojrzenie nań przez różowe okulary pomagają w egzystencji.
Czy często utożsamiasz się z granymi przez siebie postaciami?
M.L.: Trudno odpowiedzieć na tak zadane pytanie... może spróbuję tak: staram się zrozumieć postać, jej zachowanie, emocje, uczucia, fizyczność i próbuję odpowiedzieć sobie, jak ta postać zachowałaby się w takiej, a nie innej sytuacji. Aktor nie może całkowicie utożsamić się z postacią, bo musi pamiętać o technicznej stronie tego zawodu, poza tym często reakcje przeniesione z życia na scenę lub na ekran, nie sprawdzają się. Nie są wiarygodne dla widza, mimo że są to emocje autentyczne. Wtedy trzeba je zastąpić jakimś innym środkiem wyrazu... A tak w ogóle, utożsamianie się z różnymi postaciami każdego dnia, doprowadziłoby aktorów do choroby psychicznej.
Co sądzisz na temat polskich seriali?
M.L.: Są lepsze i gorsze. Na szczęście zaczyna być trochę lepiej, do niedawna był dramat, ale cóż, nie obrażam się na pracę, bo praca może obrazić się na mnie!
Będąc popularnym i lubianym aktorem, ciężko jest mieć normalne życie?
M.L.: Mam jak najbardziej normalne życie...
Czy znajdujesz czas na swoje hobby? Twoje pasja...
M.L.: Oj, z tym jest ciężko. Uwielbiam podróże, trochę świata zjeździłem, ale niestety, ciągle narzekam na brak czasu i środków...
Lubisz podejmować ryzyko? Masz w sobie duszę hazardzisty?
M.L.: Lubię "ryzyko kontrolowane"!
Jakie kobiety lubisz?
M.L.: Inteligentne i niezależne, mające silną osobowość.
Co najbardziej denerwuje cię u płci przeciwnej?
M.L.: Hmm... niezdecydowanie i inne od męskiego poczucie czasu...
Jesteś romantykiem?
M.L.: Nie sądzę. Jestem racjonalistą, a to trochę się kłóci z romantyzmem... Nie mówię o codziennych gestach wobec drugiej osoby, ale o podejściu do życia.
Wygrywasz w totolotka duże pieniądze. Na co przeznaczyłbyś wygraną?
M.L.: Część na pomoc dzieciom, część na schronisko dla zwierząt, a resztę bym zainwestował.
Jaki jest Twój stosunek do pieniądza?
M.L.: Bardzo chaotyczny. Nie umiem oszczędzać, więc radzę się doradcy...
Największe marzenie?
M.L.: Żeby być zdrowym i mieć święty spokój...
Czy mógłbyś na koniec zdradzić naszym czytelnikom plany na najbliższą przyszłość?
M.L.: Niedługo zaczynam próby do nowej sztuki, a poza tym kręcę seriale "Pogoda na piątek" i "Na Wspólnej". Można mnie będzie zobaczyć również w serialach "Halo Hans" i w "Odwróconych".
Dziękuję za rozmowę - Ilona Adamska