"Mam kawał głosu i piszę niezłe teksty"

Dorota "Doda" Rabczewska, wokalistka zespołu Virgin, jest ostatnio na ustach całej Polski już nie tylko z powodu kontrowersyjnych wypowiedzi i prowokującego ubioru. Po zdobyciu nagrody publiczności podczas Festiwalu w Sopocie wydaje się, że piosenkarka wreszcie została doceniona za zdolności wokalne i sceniczne obycie.

A przedstawiona podczas festiwalowego konkursu piosenka "Znak pokoju" stała się sporym przebojem, a teledysk ilustrujący utwór był w 2005 roku jednym z najczęściej oglądanych wideoklipów na stronach portalu INTERIA.PL. Przed Dodą stoją teraz kolejne wyzwania. Virgin szykuje się bowiem do wydania trzeciej płyty i ma zamiar podbić serca zagranicznej publiczności.

Doda w rozmowie z Arturem Wróblewskim opowiedziała o emocjach związanych z udziałem w sopockim Festiwalu, konkurentach, piłce nożnej i najbliższych planach artystycznych Virgin.

Gratuluję zwycięstwa na festiwalu w Sopocie. Już ochłonęłaś po emocjach? Jak przyjęliście nagrodę publiczności?

Nie, wciąż jeszcze nie ochłonęłam. To dla mnie niesamowite wyróżnienie. Będę żyła tym wydarzeniem jeszcze przez długi czas. Fakt, że nagrodziła nas publiczność, to najlepsza rzecz, jaka mogła się nam przytrafić. Najważniejsze dla artysty są właśnie nagrody przyznawane przez publiczność. Przecież to ci ludzie kupują nasze płyty, przychodzą na nasze koncerty...

Dlatego my dużo bardziej cenimy Słowika Publiczności, którego otrzymaliśmy od fanów, niż nagrody przyznawane przez branżę muzyczną.

Zespół Virgin nie należy do ulubieńców wszelkiego rodzaju gremiów i komisji. Na początku mieliście zagrać w Kijowie na Eurowizji, ale pojechał wybrany przez wewnętrzną komisję Ivan i Delfin. Później nie wystąpiliście w Opolu, a w Sopocie otrzymaliście nagrodę od publiczności...

Co do Opola, to dobrze się stało. Bo i tak było wiadomo, że przepchnięta zostanie Monika Brodka. Dlatego cieszę się, że otrzymaliśmy nagrodę właśnie w ten sposób, czyli od publiczności. Wszystko tym razem było tak jak powinno być: fajnie i fair play.

Myślę, że od sopockiego festiwalu wszystko się teraz zmieni. Ludzie zobaczyli i usłyszeli, że Virgin to utalentowany zespół, że nikomu nie wciskamy bajeru. A ja mam kawał głosu i piszę niezłe teksty. Dlatego myślę, że ludzie zaczną na nas inaczej patrzeć.

Rozumiem, że w tym roku będziecie próbować swoich sił w eliminacjach do Konkursu Piosenki Eurowizja?

Nie zdecydowaliśmy jeszcze o tym.

Mówiłaś o Piasku, który dostał nagrodę jury. Poproszę o komentarz do decyzji jurorów.

Piasek w Sopocie bardzo dobrze brzmiał, w przeciwieństwie do innych wykonawców, między innymi nas również. Być może to kwestia doświadczenia na scenie. Ale generalnie jego piosenki świetnie brzmiały. Nie wiem, jak to było słychać wśród publiczności, ale my za kulisami byliśmy pod wrażeniem.

Sopot Festival zapowiadany był przez wiele mediów jako pojedynek Dody z Mandaryną. Rzeczywistość pokazała jak wiele długości was dzieli. Jak oceniasz występ Marty?

Co tu jest do ocenienia... Uważam, że występ był ponad jej siły. Nie można się nauczyć śpiewać w dwa tygodnie. Ani w trzy. Cóż mogę więcej powiedzieć?

Pękło to, co narastało od dłuższego czasu. Wydaje mi się, że pewne sprawy ją przerosły. Nie można łapać kilku srok za ogon, bo pozostaną tylko piórka.

Tuż przed Sopotem w internecie pojawiło się kompromitujące nagranie Manadryny. Wcześniej ktoś próbował zdyskredytować "Znak pokoju" twierdząc, że to plagiat piosenki Bryana Adamsa. Przypadek czy zamierzone "przedfestiwalowe" działania?

Nie ktoś, tylko "Fakt". To gazeta zawistna i wredna. Ale cała afera wyszła nam tylko na dobre, bo ludzie, którzy nie byli nami zainteresowani, postanowili posłuchać "Znaku pokoju" i przekonać się, czy rzeczywiście jest to plagiat.

A co do nagrań Mandaryny, to one wcześniej czy później dostałyby się do obiegu. Ataki wszelkiego rodzaju brukowców nie robią na mnie większego wrażenia. Zawsze byłam na to odporna i nigdy się tym nie przejmowałam.

więcej >>

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas