Marek Kondrat: Skandalista mimo woli

Jego znajomość z młodszą o 37 lat Antoniną Turnau elektryzuje media. Ale nie po raz pierwszy Marek Kondrat wywołuje kontrowersje.

Marek Kondrat
Marek KondratAndras SzilagyiMWMedia

Ostatni raz było o nim tak głośno, gdy oznajmił, że rzuca aktorstwo. Do niedawna wyglądało na to, że pożegnał się też z... miłością. - Myślę, że wypadłem z ram, w których miłość się mieści - mówił trzy lata temu. Najwyraźniej coś się jednak zmieniło. Także w sprawie aktorstwa. W tym roku Marek Kondrat (62) wystąpił podczas Festiwalu Szekspirowskiego. Nagrywa też audiobooki. - Ciągnie człowieka! -tłumaczył. Czyżby szykował się powrót? Bohater największej sensacji towarzyskiej ostatnich tygodni jest przecież przede wszystkim jednym z najlepszych polskich aktorów.

- Kiedy miał sześć lat i spotkaliśmy się przy okazji nagrywania audycji dla dzieci, grał jak stary chłop. Złośliwi twierdzą, że grał lepiej niż teraz - wspominał kiedyś ze śmiechem Jan Kobuszewski. Kondrat był skazany na aktorstwo. Jego ojciec Tadeusz oraz stryj Józef byli znanymi artystami teatralnymi i filmowymi. Niestety karierę ojca poważnie ograniczył wypadek samochodowy. Marek miał 11 lat, kiedy zadebiutował, występując w filmie "Historia żółtej ciżemki". Rok później pojawił się jeszcze w "Między brzegami" i w jednym z odcinków kultowej "Wojny domowej". Ale wbrew pozorom nie zmieniło to wiele w jego życiu - chłopakom z podwórka na warszawskim Muranowie nie imponowały jego osiągnięcia.

- To byli bardzo charakterni goście. Lubili jabole i mieli nogi-pałąki. Podczas gry w piłkę nie dało się ich okiwać. Poza tym mieli też inne argumenty. Jak domagałeś się karnego, mogłeś dostać karnego w łeb - opowiadał Kondrat w jednym z wywiadów. Po skończeniu prestiżowego liceum imienia Jana Śniadeckiego w Warszawie Kondrat dostał się do warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Został ulubieńcem profesora Ignacego Gogolewskiego, który po obronie dyplomu zaproponował mu pracę w Teatrze Śląskim w Katowicach. Kondrat pracował tam dwa lata. W 1975 roku przyszedł pierwszy wielki sukces: w "Zaklętych rewirach" brawurowo zagrał kelnera, który błyskawicznie pnie się po szczeblach kariery w jednej z przedwojennych warszawskich restauracji. Na 25-latka spadł deszcz nagród filmowych.

Razem z sukcesem przyszła także miłość, bo właśnie wtedy Marek poznał rok młodszą od siebie Ilonę. W 1974 roku urodził się ich pierwszy syn Mikołaj. Na kolejny przełom w karierze Kondrat czekał dziesięć lat. - Marek Koterski, którego nie znałem, przyszedł do mnie i powiedział, że bardzo przeprasza, ale on ma tekst, który napisał z myślą o mnie. Ze swoimi wąsami, z teczką, wyglądał jak urzędnik z gazowni. Ja miałem trzydzieści lat, pracowałem w rozbuchanym Teatrze Dramatycznym u mojego mistrza Holoubka - wspomina pierwsze spotkanie z reżyserem kultowego "Domu wariatów", w którym zagrał Adasia Miauczyńskiego.

W postać sfrustrowanego neurotyka wcielił się jeszcze dwukrotnie w "Dniu Świra" i "Wszyscy jesteśmy Chrystusami". Okazało się, że ma także talent komediowy. Zagrał niezapomnianego Mareczka w kabarecie Olgi Lipińskiej, a na ekranie odegrał cwaniaczka Kanię w "CK Dezerterzy" Janusza Majewskiego. O jego poczuciu humoru krążyły legendy. Potrafił świetnie naśladować głosy i podobno udając przez telefon słynnego aktora Edwarda Dziewońskiego, umówił się na randkę z aktorką Grażyną Barszczewską. W tym okresie grał tak dużo, że mówił: - Nie pamiętam, w czym już zagrałem.

Na początku lat 90. aktor zainteresował się polityką. Wystąpił w spocie Unii Wolności i Tadeusza Mazowieckiego. Został też członkiem komitetu honorowego tej partii. W 1992 roku znowu zaskoczył wszystkich, grając antypatycznego ubeka Olgierda Żwirskiego w "Psach" Władysława Pasikowskiego. To był kolejny przełom. Młodzież szturmowała kina, cytaty z " Psów" weszły do mowy potocznej. A Kondrat miał już kolejny pomysł - z Bogusławem Lindą, Zbigniewem Zamachowskim i Wojciechem Malajkatem otworzył restaurację "Prohibicja". Jego skromny dom na warszawskiej Sadybie zaczął się rozrastać. Kondrat przesiadł się do luksusowego auta, wokół posesji posadził żywopłot, symbolicznie odgradzając się od innych mieszkańców Sadyby. - Pan Marek rzadko z kimś rozmawia. Zdarza mu się nawet nie odpowiedzieć "Dzień dobry" -opowiadał jeden z jego sąsiadów. Ale naprawdę duże pieniądze Kondrat dopiero miał zarobić.

W 1998 roku aktor bierze udział w kampanii wizerunkowej jednego z banków. Dostaje za to rekordowe jak na tamte czasy pieniądze i ... wsadza kij w mrowisko. Dla niektórych gra w reklamie to zdrada zawodu aktora. Na tym jednak nie kończą się rewolucyjne zmiany. Marek odkrywa wino. Nowa pasja pochłania go do tego stopnia, że zakłada sklep Winarium. I do tego stopnia, że nie zauważa problemów w swoim własnym domu. W 2004 roku jego żona Ilona wyjeżdża do Austrii na miesięczny kurs jogi i medytacji. Wraca odmieniona. Otwiera szkołę jogi w Warszawie i zaczyna żyć według nowych zasad: nie pali papierosów, nie pije kawy i... alkoholu. Nowa pasja męża jest dla niej problemem, tym bardziej że Ilona zaczyna wciągać w swój nowy styl życia także młodszego syna Wojciecha, utalentowanego skrzypka.

W 2007 roku Kondrat ogłasza zakończenie kariery aktorskiej. - Wypaliłem się, już nie czuję powołania do aktorstwa. W mojej nowej pasji odnalazłem szczęście i spokój - mówił "Dziennikowi". Tą decyzją znowu uruchomił lawinę negatywnych komentarzy. - Ten nieszczęsny nestor scen dramatycznych, którego walizka z pieniędzmi ciągnie prosto do banku, z hukiem wycofuje się z branży przy akompaniamencie szlachetnej paplaniny o opłakanym stanie kultury - komentował Krzysztof Majchrzak. A Kondrat nie przestawał szokować. Znowu zaangażował się w politykę i wychwalał Donalda Tuska. W 2009 roku podjął z żoną decyzję o separacji, jednak nie rozwiedli się do dziś. Czy zmieni to relacja z Antoniną Turnau? Znajomość z młodziutką dziennikarką to największa towarzyska sensacja, jaką wzbudził Kondrat. Ale czy o taką sławę mu chodziło?

Oskar Maya

Show
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas