Michał Żebrowski: Mam po prostu taki styl

Michał Żebrowski w pamięci masowej publiczności dalej pozostaje Janem Skrzetuskim z "Ogniem i mieczem" Jerzego Hoffmana i Panem Tadeuszem z ekranizacji Andrzeja Wajdy.

article cover
INTERIA.PL

Tomasz Bielenia rozmawiał Michałem Żebrowskim o jego nowych filmach, Chińczykach, księżach, Rosjanach i serialach telewizyjnych.

Kiedy przeglądałem pana ostatnie aktorskie dokonania w kinie, zaskoczyło mnie, że tak naprawdę w ostatnich latach wiele pan nie grał. Role w "Kochankach roku tygrysa" Jacka Bromskiego (premiera 1 września) i "Kto nigdy nie żył..." Andrzeja Seweryna (22 września) są pana pierwszymi wystąpieniami od czasu filmu "Pręgi" (2004). Proszę powiedzieć, czy to efekt zamierzonej strategii, czy też nie miał pan w tym czasie ciekawych propozycji?

Michał Żebrowski: Dwa lata temu, kiedy kręciliśmy "Kochanków roku tygrysa", film Jacka Bromskiego był jedyną polską produkcją robioną w czasie wakacji, czyli w miesiącach najbardziej płodnych dla reżyserów i był dodatkowo produkcją polską kręconą w Chinach. Była to więc niezwykle atrakcyjna z punktu widzenia polskiego aktora propozycja.

Natomiast co do filmu "Kto nigdy nie żył.." - tu mamy do czynienia z bardzo interesującym i dobrym scenariuszem, który jest rzadkością na polskim rynku. Napisany został specjalnie dla mnie przez Macieja Strzembosza i opowiada o niezwykle ciekawej, biorąc pod uwagę polskie realia, historii księdza, który odkrywa, że jest nosicielem wirusa HIV.

Dlatego Pańskie pytanie i ocena sytuacji jest jednak dla mnie zaskakująca.

Ale inni, równie znani polscy aktorzy, np. Andrzej Chyra czy Borys Szyc, występują w kinie o wiele częściej niż pan.

I ja się z tego powodu cieszę.

Wróćmy więc do "Kochanków roku tygrysa", które są pierwszą w historii koprodukcją polsko-chińską. Proszę powiedzieć, jak się pan odnajdywał w tej egzotycznej scenografii?

Ten film był niezwykle ciekawą przygodą - mówię tutaj o poznaniu całkowicie odmiennej kultury. Wyjeżdżałem tam z zupełnie innym nastawieniem i wyobrażeniem. Wydawało mi się, że jadę do kraju reżimowego i szarego. Ciężko mi ocenić, jak jest w istocie, ponieważ nie jestem politykiem, tylko aktorem, który pojechał tam do pracy, mogę więc tylko mówić o swoich wrażeniach.

A te są niezwykle pozytywne. To kraj obdarzony niezwykłą energią: ludzie pracują na cztery zmiany, wszystko rozwija się niezwykle dynamicznie. Jest to kraj, w którym 10 lat temu wprowadzono małą przedsiębiorczość, na każdym kroku jest mnóstwo restauracji i punktów usługowych.

więcej >>

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas