Mimo żelaznej kurtyny odnosili sukcesy za granicą
To były czasy, gdy liczył się nie marketing, lecz talent – mówią znawcy muzyki. – Jeśli piosenkarz z demoludów go miał, mógł zostać zauważony na Zachodzie.
Nagrody na zagranicznych festiwalach, płyty w obcych językach, występy w zachodnich telewizjach. Paradoksalnie, mimo wszystkich trudności, gwiazdom PRL łatwiej było wtedy zaistnieć na Zachodzie niż dzisiaj. Zwłaszcza tym, które radziły sobie z językami, miały urodę, nieprzeciętny głos i osobowość.
Anna German zauroczyła Italię
Jeden z redaktorów Polskiego Radia wymieniał się płytami z włoskimi wydawnictwami. Pewnego dnia podesłał im album Anny German. Głos piosenkarki - kilkuoktawowy sopran - zachwycił wszystkich w wytwórni CDI, włącznie z matką właściciela. A ten zaproponował Annie 3-letni kontrakt we Włoszech.
"Wczoraj Anna German przyjechała do Mediolanu i okazało się, że ma nie tylko piękny głos, ale i urodę: wysoka, o jasnych falujących włosach i rozmarzonym spojrzeniu. Krótko mówiąc: wspaniała dziewczyna!" - pisała o niej prasa w Italii. Piosenkarka nagrała płytę po włosku, występowała w telewizji RAI z wielką gwiazdą - Domenico Modugno.
Jako pierwsza Polka została zaproszona na koncert do Olimpii - słynnej paryskiej sali koncertowej. Wreszcie, w 1967 r. jako pierwsza i jedyna do tej pory polska artystka wzięła udział w legendarnym festiwalu w San Remo. Potem był Festiwal Piosenki Neapolitańskiej, na którym wystąpiła jako pierwsza cudzoziemka w historii. Zaśpiewała tam piosenkę "Wróć do Sorrento" z nieskazitelnym włoskim akcentem.
Wszystkie drzwi otwierały się przed Anną dzięki jej ogromnemu talentowi do języków obcych. Śpiewała w siedmiu: polskim, rosyjskim, włoskim, niemieckim, angielskim, hiszpańskim, a nawet po łacinie. Niestety, rozwijającą się karierę w Italii przerwał wypadek samochodowy na Autostradzie Słońca w okolicy Bolonii, z którego ledwo uszła z życiem. Pobyty w szpitalach: włoskich, potem warszawskich, oraz rehabilitacja trwały trzy lata.
German nie chciała wracać potem do Włoch; zresztą już wcześniej źle znosiła rozłąkę z Polską i bliskimi. Paradoks sprawił, że artystka, w której krwi nie było ani kropli polskiej (ojciec Niemiec, matka - Holenderka), tak bardzo pokochała nasz kraj i uważała się za Polkę.
Na wyjazd do Włoch zdecydowała się tylko z jednego powodu: chciała wreszcie spełnić marzenie o własnym kącie dla siebie, matki oraz babci. Dzięki pieniądzom zarobionym za granicą udało się je spełnić. Artystka kupiła skromny domek na warszawskim Żoliborzu, w którym zamieszkała z mamą, babcią, mężem, a wkrótce synkiem Zbyszkiem.
- Mój statek zakotwiczony jest w rodzimym porcie, gdzie mnie nie dosięgną obce sztormy - pisała wtedy Anna.
Grupa 2 plus 1 śpiewała jak ABBA
Zupełnie inny kierunek, jeśli chodzi o zagraniczne rynki, wybrał zespół 2 plus 1. - Pod koniec lat 70., po filmie "Gorączka sobotniej nocy", zapanowała era disco i za naszą zachodnią granicą pojawiło się zapotrzebowanie na atrakcyjną, dobrze śpiewającą dziewczynę. Dla niemieckich producentów muzycznych Elżbieta Dmoch okazała się strzałem w dziesiątkę.
Piękna, zgrabna, świetnie śpiewająca po angielsku i z ogromnym poczuciem rytmu, co było ważne ze względu na taneczny charakter utworów. Zespół 2 plus 1 zaistniał w niemieckich programach i wydał dwie płyty w RFN - opowiada dziennikarz muzyczny, Rafał Podraza.
Nagrane z amerykańskimi muzykami albumy stylistycznie nawiązywały do hitów największych gwiazd ówczesnej muzyki pop: ABBY i Boney M. Piosenki 2 plus 1 trafiły na listy przebojów na całym świecie, od USA aż po Japonię. Sukces zawodowy szedł w parze ze szczęściem osobistym. Przełom lat 70. i 80. to czas, kiedy kwitła w pełni miłość Elżbiety Dmoch i Janusza Kruka.
Za pieniądze zarobione za granicą muzycy wybudowali piękny dom na warszawskiej Sadybie wraz ze studiem nagraniowym. Razem tworzyli i koncertowali. Znakomicie się uzupełniali: ona zdyscyplinowana, pracowita i on - szalony, z tysiącem pomysłów na minutę - tworzyli zgrany tandem.
Dostrzegali to niemieccy producenci i nawet nie próbowali proponować wokalistce występów z innymi muzykami, choć tak naprawdę to Ela ich zainteresowała, a nie męska część zespołu. Sukcesy w Niemczech zachodnich przerwało jednak wprowadzenie w Polsce stanu wojennego.
Artyści mieli mocno utrudnione wyjazdy za granicę, a nie palili się do emigracji. Ostatnią piosenkę w języku angielskim nagrali w 1983 r. Potem skupili się na rynku krajowym.
Anna Jantar podbijała festiwale
Była najlepszym polskim towarem eksportowym. Z każdego każdego zagranicznego festiwalu przywoziła nagrodę - mówił o żonie Jarosław Kukulski. I nie przesadzał. Austria, Irlandia, Jugosławia, Niemcy, Finlandia - we wszystkich tych krajach na festiwalach Anna Jantar zdobywała nagrody, mimo że śpiewała po polsku. Publiczność czuła jednak emocje artystki, doceniała jej klasę.
Tak było z piosenką "Tylko mnie poproś do tańca", za którą Anna dostała II nagrodę na festiwalu w Tampere. Finowie z szacunkiem potraktowali polską gwiazdę. - Wylądowaliśmy w kołującej śnieżycy, w pełnym blasku jupiterów ekip radiowo-telewizyjnych i filmowych, oczekujących na lotnisku. A także przy dźwiękach piosenek płynących z głośników.
Przy wyjściu z samolotu stewardessa przytrzymała delikatnie innych pasażerów i Ania weszła sama w ten blask i szum kamer, w to wspaniałe powitanie, jakie zgotowali polskiej gwieździe gościnni Finowie - wspomina dziennikarka Danuta Lubecka w książce o Annie Jantar pt. "Słońca jakby mniej..." Marioli Pryzwan.
Zarobione w Finlandii korony piosenkarka wydała głównie na rodzinę. Mąż, Natalka, mama, brat, bratowa, dzieci, a także znajomi otrzymali od Anny prezenty. Zagraniczne sukcesy nie zmieniły naszej gwiazdy. Pozostała zwyczajną, choć niezwykle utalentowaną dziewczyną, przywiązaną do swego kraju, bliskich, przyjaciół.