Mimo żelaznej kurtyny odnosili sukcesy za granicą

To były czasy, gdy liczył się nie marketing, lecz talent – mówią znawcy muzyki. – Jeśli piosenkarz z demoludów go miał, mógł zostać zauważony na Zachodzie.

Anna German na scenie, rok 1978
Anna German na scenie, rok 1978SputnikEast News

Nagrody na zagranicznych festiwalach, płyty w obcych językach, występy w zachodnich telewizjach. Paradoksalnie, mimo wszystkich trudności, gwiazdom PRL łatwiej było wtedy zaistnieć na Zachodzie niż dzisiaj. Zwłaszcza tym, które radziły sobie z językami, miały urodę, nieprzeciętny głos i osobowość.

Anna German zauroczyła Italię

 Jeden z redaktorów Polskiego Radia wymieniał się płytami z włoskimi wydawnictwami. Pewnego dnia podesłał im album Anny German. Głos piosenkarki - kilkuoktawowy sopran - zachwycił wszystkich w wytwórni CDI, włącznie  z matką właściciela. A ten zaproponował Annie 3-letni kontrakt we Włoszech.

"Wczoraj Anna German przyjechała do Mediolanu i okazało się, że ma nie tylko piękny głos, ale i urodę: wysoka, o jasnych falujących włosach i rozmarzonym spojrzeniu. Krótko mówiąc: wspaniała dziewczyna!" - pisała o niej prasa w Italii. Piosenkarka nagrała płytę po włosku, występowała w telewizji RAI  z wielką gwiazdą - Domenico Modugno.

Jako pierwsza Polka została zaproszona na koncert do Olimpii - słynnej paryskiej sali koncertowej. Wreszcie,  w 1967 r. jako pierwsza i jedyna do tej pory polska artystka wzięła udział w legendarnym festiwalu w San Remo. Potem był Festiwal Piosenki Neapolitańskiej, na którym wystąpiła jako pierwsza cudzoziemka w historii. Zaśpiewała tam piosenkę "Wróć do Sorrento" z nieskazitelnym włoskim akcentem.

Wszystkie drzwi otwierały się przed Anną dzięki jej ogromnemu talentowi do  języków obcych. Śpiewała w siedmiu: polskim, rosyjskim, włoskim, niemieckim, angielskim, hiszpańskim, a nawet po łacinie. Niestety, rozwijającą się karierę w Italii przerwał wypadek samochodowy na Autostradzie Słońca w okolicy Bolonii, z którego  ledwo uszła z życiem. Pobyty w szpitalach: włoskich, potem warszawskich, oraz rehabilitacja trwały trzy lata.

German nie chciała wracać potem do Włoch; zresztą już wcześniej źle znosiła rozłąkę z Polską i bliskimi. Paradoks sprawił, że artystka, w której krwi nie było ani kropli polskiej (ojciec Niemiec, matka - Holenderka), tak bardzo pokochała nasz kraj i uważała się za Polkę.

Na wyjazd do Włoch zdecydowała się tylko z jednego powodu: chciała wreszcie spełnić marzenie o własnym kącie dla siebie, matki oraz babci. Dzięki pieniądzom zarobionym za granicą udało się je spełnić. Artystka kupiła skromny domek na warszawskim Żoliborzu, w którym zamieszkała  z mamą, babcią, mężem, a wkrótce synkiem Zbyszkiem.

- Mój statek zakotwiczony jest w rodzimym porcie, gdzie mnie nie dosięgną obce sztormy - pisała wtedy Anna.

Zespół Dwa plus jeden w czasach artystycznej świetności
Zespół Dwa plus jeden w czasach artystycznej świetnościAKPA

Grupa 2 plus 1  śpiewała jak ABBA

Zupełnie inny kierunek, jeśli chodzi o zagraniczne rynki, wybrał zespół 2 plus 1. - Pod koniec lat 70., po filmie "Gorączka sobotniej nocy", zapanowała era disco i za naszą zachodnią granicą pojawiło się zapotrzebowanie na atrakcyjną, dobrze śpiewającą dziewczynę. Dla niemieckich producentów muzycznych Elżbieta Dmoch okazała się strzałem w dziesiątkę.

Piękna, zgrabna, świetnie śpiewająca po angielsku i z ogromnym poczuciem rytmu, co było ważne ze względu na taneczny charakter utworów. Zespół 2 plus 1 zaistniał w niemieckich programach i wydał dwie płyty w RFN - opowiada dziennikarz muzyczny, Rafał Podraza.

Nagrane z amerykańskimi muzykami albumy stylistycznie nawiązywały do hitów największych gwiazd ówczesnej muzyki pop: ABBY i Boney M. Piosenki 2 plus 1 trafiły na listy przebojów na całym świecie, od USA aż po Japonię. Sukces zawodowy szedł  w parze ze szczęściem osobistym. Przełom lat 70. i 80. to czas, kiedy kwitła w pełni miłość Elżbiety Dmoch i Janusza Kruka.

Za pieniądze zarobione za granicą muzycy wybudowali piękny dom na warszawskiej Sadybie wraz ze studiem nagraniowym. Razem tworzyli i koncertowali. Znakomicie się uzupełniali: ona zdyscyplinowana, pracowita  i on - szalony, z tysiącem pomysłów na minutę  - tworzyli zgrany tandem.

Dostrzegali to niemieccy producenci i nawet nie próbowali proponować wokalistce występów z innymi muzykami, choć tak naprawdę to Ela ich zainteresowała, a nie męska część zespołu. Sukcesy w Niemczech zachodnich przerwało jednak wprowadzenie  w Polsce stanu wojennego.

Artyści mieli mocno utrudnione  wyjazdy za granicę, a nie palili się do emigracji. Ostatnią piosenkę w języku angielskim nagrali  w 1983 r. Potem skupili się  na rynku krajowym.

Anna Jantar
Anna JantarKarewiczAKPA

Anna Jantar podbijała festiwale

Była najlepszym polskim towarem eksportowym. Z każdego każdego zagranicznego festiwalu przywoziła nagrodę - mówił o żonie Jarosław Kukulski. I nie przesadzał. Austria, Irlandia, Jugosławia, Niemcy, Finlandia - we wszystkich tych krajach na festiwalach Anna Jantar zdobywała nagrody, mimo że śpiewała po polsku. Publiczność czuła jednak emocje artystki, doceniała jej klasę.

Tak było z piosenką "Tylko mnie poproś do tańca", za którą Anna dostała II nagrodę na festiwalu w Tampere. Finowie z szacunkiem potraktowali polską gwiazdę. - Wylądowaliśmy w kołującej śnieżycy, w pełnym blasku jupiterów ekip radiowo-telewizyjnych i filmowych, oczekujących na lotnisku. A także przy dźwiękach piosenek płynących z głośników.

Przy wyjściu z samolotu stewardessa przytrzymała delikatnie innych pasażerów i Ania weszła sama w ten blask i szum kamer, w to wspaniałe powitanie, jakie zgotowali polskiej gwieździe gościnni Finowie  - wspomina dziennikarka Danuta Lubecka w książce o Annie Jantar pt. "Słońca jakby mniej..." Marioli Pryzwan.

Zarobione w Finlandii korony piosenkarka wydała głównie na rodzinę. Mąż, Natalka, mama, brat, bratowa, dzieci, a także znajomi otrzymali od Anny prezenty. Zagraniczne sukcesy nie zmieniły naszej gwiazdy. Pozostała zwyczajną, choć niezwykle utalentowaną dziewczyną, przywiązaną do swego kraju, bliskich, przyjaciół.

Tina
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas