Miranda Kerr jest w żałobie. Odeszły dwie bardzo ważne dla niej osoby
Australijska supermodelka przeżywa teraz podwójny dramat rodzinny. W odstępie dwóch tygodni umarli jej babcia i dziadek ze strony ojca, którzy byli małżeństwem przez ponad 60 lat. Miranda Kerr powiadomiła o tym, publikując zdjęcia ukochanych dziadków na swoim profilu instagramowym.
W swoim ostatnim poście na Instagramie Miranda Kerr zamieściła trzy fotografie ze swoją babcią - na jednym piją kawę, na drugim rozmawiają na weselu Mirandy, a na trzecim babcia trzyma małą Mirandę na rękach. Modelka opublikowała te zdjęcia, by poinformować, że 27 lutego zmarła jej ukochana babcia Nan (jej prawdziwe imię to Anne).
"Nan, nie ma słów, którymi mogłabym wyrazić to, jak bardzo ci jestem wdzięczna. Jesteś sercem naszej rodziny. Dzięki tobie wszyscy jesteśmy ze sobą tak blisko. Dzięki tobie jesteśmy przepełnieni ufnością, pewnością siebie i mamy błysk w oku. (...) Nauczyłaś mnie, jak kochać, okazywać troskę, gotować, wierzyć, zachowywać się z wdziękiem, ubierać się, dbać o siebie, mojego męża i nasze dzieci. (...) Jesteś moim kompasem i wciąż nim będziesz dla mnie i moich dzieci do końca naszego życia" - wyznała Kerr.
Na końcu stwierdziła: "Mocno uściskaj ode mnie dziadka. Kocham was bardziej, niż da się to opisać słowami".
Prośba o pozdrowienie dziadka Petera nie jest przypadkowa, bo to on odszedł jako pierwszy, po 60 latach udanego maleństwa. Jemu też Miranda złożyła hołd na Instagramie. W ostatnim zdaniu wspomnienia na jego temat, napisała: "Możesz spocząć, wiedząc, że Nan otoczona jest miłością i będziemy jej pomagać".
Modelka spędziła ostatnie miesiące w Australii, by być blisko z rodziną, w związku z pogarszającym się zdrowiem dziadka.
W 2011 r. dziadków Mirandy dotknęło inne nieszczęście. Ich drewniany dom spłonął na skutek pożaru, do którego doszło po uderzeniu pioruna. Gdy babcię Mirandy spytano o to, co jest kluczem do tego, by od ponad 60 lat być w jednym małżeństwie, odpowiedziała, że ważne jest trzymanie się za ręce, częste całowanie się i mówienie "kocham cię".
"Kiedy nasz dom spłonął, poszliśmy spać nie wiedząc, co nas czeka. Peter wziął moją rękę, zaczął całować każdy mój palec i powiedział: "Straciliśmy wszystko, ale ciągle mamy siebie" - Anne Kerr wspominała w australijskiej edycji dziennika "Daily Telegraph".