​Monika Kuszyńska szczerze o swoim życiu na wózku

- Dziś wózek jest częścią mnie - powiedziała Monika Kuszyńska, była wokalistka Varius Manx, która była gościem Agaty Młynarskiej w specjalnym wydaniu jej instagramowego programu "Agata się kręci", poświęconemu osobom z niepełnosprawnościami. Wyznała też, że prawdopodobnie nigdy już nie odzyska władzy w nogach.

Wypadek, w którym ucierpiała Monika Kuszyńska, spowodował lider zespołu Varius Manx Robert Janson
Wypadek, w którym ucierpiała Monika Kuszyńska, spowodował lider zespołu Varius Manx Robert JansonMieczyslaw WlodarskiReporter

Monika Kuszyńska w 2006 roku uległa poważnemu wypadkowi i od tamtej pory jeździ na wózku. Ale nie ma już o to pretensji do losu, nawet jeśli będzie na niego skazana do końca swojego życia.

Kuszyńska i Młynarska rozmawiały m.in. o tym, w jaki sposób rozmawiać o niepełnosprawności, by okazać zrozumienie i nie urazić drugiej osoby. Wokalistka, która od czasu wypadku porusza się na wózku inwalidzkim, przyznaje, że sama stara się skracać dystans.

- Naturalne, zwykłe, spontaniczne zachowanie jest najbardziej właściwe. Życzliwość ludzka jest najważniejsza. Ja chcę ośmielić ludzi, ale musiałam się tego nauczyć. Jeżeli zbliżam się do drzwi w sklepie, to nawet gdybym sobie poradziła, to mową ciała staram się przekazać, że ja tę pomoc chętnie przyjmę. Musimy edukować ludzi, którzy chcą, ale nie wiedzą jak - radziła piosenkarka.

Dodała też, że nie zawsze miała takie podejście. Początkowo nie była w stanie zaakceptować swojej niepełnosprawności. - Przez kilka miesięcy nie mogłam spojrzeć w lustro, czułam odrazę, jakby ktoś włożył mnie w inne ciało. Ale to dało mi siłę i poukładało moje wartości - wyznała.

W pamięci utkwiło jej zdarzenie z tamtego etapu życia. - Zaczęłam dopiero co wychodzić z domu, byłam z moją siostrą i przyjaciółmi w restauracji. Byłam zahukana, bałam się, to było wielkie wyjście, czułam, że wszyscy się gapią. To był problem w mojej głowie. Pewien pan zwrócił się do mojej siostry ze współczuciem: >>My też taką mamy w domu<<. To mnie ukłuło - wspominała Monika Kuszyńska.

Podkreśliła jednak, że podobne sytuacje zdarzają jej się rzadko. Zawsze jednak są przykre.

- Moja koleżanka, która też porusza się na wózku, stała pod kościołem, czekała na kogoś i starsza pani rzuciła jej pieniążek. To są takie skróty myślowe - powiedziała wokalistka.

Przypomniała też swoją wizytę u ginekologa, którą już wcześniej opisywała w mediach. Lekarka potraktowała ją tak, że Kuszyńska po wyjściu z gabinetu płakała. Dziś stara się zrozumieć takie podejście: - Wszystko jest kwestią doświadczenia. Może na medycynie ludzie nie uczą się, że są tacy pacjenci. Tam, gdzie rodziłam, byłam drugą taką pacjentką - powiedziała.

Zaakceptowanie faktu, że nie będzie chodzić, było dla niej przełomowe i wyzwalające
Zaakceptowanie faktu, że nie będzie chodzić, było dla niej przełomowe i wyzwalającePiotr AndrzejczakMWMedia

Dziś Monika Kuszyńska jest szczęśliwą żona i mamą dwóch córeczek. Żyje bardzo aktywnie, ale wypracowanie nowego trybu życia zajęło jej dużo czasu. Bardzo długo miała nadzieję, że w końcu będzie chodzić. Walczyła o to, by utrzymać ciało w formie i gotowości, na wypadek, gdyby pojawiło się medyczne rozwiązanie jej problemu. Obecnie chodzi na rehabilitację po to, by nie czuć się gorzej.

- Organizm funkcjonuje inaczej, bo siedzisz, więc stan zdrowia, jeśli się odpowiednio nie dba o siebie, się pogarsza - tłumaczyła. Dlatego codziennie wzmacnia mięśnie, które umożliwiają jej funkcjonowanie: - Mięśnie brzucha u mnie są bardzo osłabione i tylko częściowo czynne. Żeby nie bolały mnie plecy, to dół ciała muszę nieustannie wzmacniać (...). Ciało, które nie funkcjonuje, jest bolesne. To jest paradoks, ja go nie czuję, ale czuję ból.

Wokalistka przyznaje, że prawdopodobnie już nigdy nie będzie chodziła. - To nie służy temu, co pewnie każdy sobie wyobraża, że ja robię jakiś progres i być może wreszcie stanę na nogi. Nie. W moim przypadku jest tak, że mam przerwany rdzeń, na razie medycyna nie ma szans na to, żeby to zmienić - powiedziała.

Jak stwierdziła, zaakceptowanie faktu, że nie będzie chodzić, było dla niej przełomowe i wyzwalające. - Do tego momentu wszystko odkładałam na później, żyłam tylko wokół tej myśli. Nawet powrót na scenę odkładałam do momentu, kiedy będę mogła na nią wejść. Zaczęłam powoli siebie akceptować. Godzić z sytuacją. Trzeba brać to, co masz i zrobić z tego jak najwięcej - powiedziała piosenkarka i dodała: - Dziś wózek jest częścią mnie i już go nie zauważam.

Zobacz również:

PAP life
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas