Nienawidzę sylwestra!

Bał się, że będziemy rozmawiać o romansach. Nic z tego! Było o barszczu, św. Mikołaju, poematach rycerskich oraz nowej płycie w stylu country.

Nienawidzi sylwestra - uwielbia Wigilię
Nienawidzi sylwestra - uwielbia Wigilięfot. A. SzilagyiMWMedia

Dlaczego?
- Bo ja generalnie nienawidzę sylwestra. Nie cierpię! To jest taki dzień, kiedy wszyscy muszą się dobrze bawić. Obowiązkowo! Więc dla mnie najlepszym wyjściem jest występować. Przynajmniej mam jakieś zajęcie i do tego mogę zarobić.

Za Wigilią też nie przepadasz?
- Wigilię uwielbiam! Tak sobie z małżonką wymyśliliśmy, że tego dnia nie wolno w naszym domu nic jeść. Nawet dzieci dostają tylko herbatkę. Dopiero gdy zapadnie zmierzch, siadamy do stołu, jemy barszcz i uszka z grzybami. Nic nie może być gotowane na mięsie. Katolikiem to ja za bardzo nie jestem, ale lubię ten klimat.

Do dzieci przychodzi prawdziwy Mikołaj?
- Ostatnio namówiłem sąsiada, żeby spuścił do nas na balkon wór z prezentami. "Bach!". Atak był zza okna. Ale się nasze dziewczyny wystraszyły (śmiech). Tak im namieszaliśmy w głowach, że och! A przecież to nie są już takie małe dzieci.

Masz trzy córki. Czujesz lęk, że zaraz będziesz przeganiał absztyfikantów?
- Ależ ja wzbudzam w ludziach strach! I zdecydowanie jest to dla mnie wygodne. Więc jeśli już jakiś chłopak zdecyduje się przyjść do nas do domu, będzie to oznaczać, że ma trochę jaj.

Z córkami gadasz zawsze szczerze?
- Tak! Moje dzieci przecież wiedzą, skąd biorą się dzieci! Zastanawiam się, jakie pytanie musiałoby mi zadać dziecko, żeby trzeba było kłamać. Zawsze mogę powiedzieć: "Nie garb się! Lekcje odrobiłaś? Co masz zadane?".

Podobno coś nowego teraz piszesz.
- Jestem w trakcie przekładania "Pieśni o Rolandzie" z polskiego na... nasze.

Żartujesz sobie ze mnie?
- Nie, absolutnie! Jedyne tłumaczenie, jakie istnieje w Polsce, jest autorstwa Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Ale co to za pieśń, której nie da się zaśpiewać? Zajrzałem do francuskiego oryginału i okazało się, że to jest wiersz. Do tej pory nie wiem, czemu Boy tak to przetłumaczył. Mogę jedynie przypuszczać, że on sobie to przygotował do rymowania. A potem umarł i tak mu to wydali. Wymyśliłem więc, że dokończę za niego.

Będzie z tego kolejna płyta?
- Tego nie da się na jednej płycie zaśpiewać. Może sprzedam to jakiemuś zespołowi metalowemu? Niech oni poprzebierają się za rycerzy, w zbroje, i niech śpiewają to, jak lubią. A ja wydam te pieśni w formie pięknej prawdziwej księgi na czerpanym papierze, ze sztywnym grzbietem. Ekskluzywne wydanie, tylko tysiąc egzemplarzy.

 
 fot. A. SzilagyiMWMedia

Jesteś kibicem. Możesz mi wytłumaczyć, po co faceci oglądają mecze?
-

Piłka nożna jest tak naprawdę grą wojenną. Atak, obrona, trener, czyli generał... To sprawa narodowa. Zawodowy futbol już dawno przestał być sportem. I tak samo jest z boksem, który nie ma nic wspólnego z ideą szlachetnego wysiłku fizycznego.

A ty kiedy się biłeś ostatnio?
- Już dość dawno.

Tęsknisz za tym?
- Zdecydowanie. Bo w biciu się nie chodzi o to, by się bić. Ale żeby oberwać. Osobiście uważam, że każdy mężczyzna powinien raz na jakiś czas porządnie się rozpędzić i walnąć głową w ścianę. Albo stanąć przed lustrem i spojrzeć sobie głęboko w oczy.

I co wtedy w tym lustrze zobaczy?
- Prawdę o sobie (śmiech). W dzisiejszych czasach to raczej kobieta jest mężczyzną.

Co to znaczy dla ciebie "być mężczyzną"?
- Mieć odwagę cywilną, by stanąć z problemami twarzą w twarz. A nie lawirować i albo zwalać je na kogoś innego. Tak to widzę.

Ludzie teraz bardziej cenią... spryt!
- Eeeee. Nie masz cwaniaka nad warszawiaka! Warszawka zawsze była szemranym miastem. Tu wielu cwaniaków nawet samochody rejestruje na ciotkę z Grójca, żeby mieć tańsze ubezpieczenie...

Ty masz samochód zarejestrowany na siebie?
- (śmiech) Zdecydowanie tak! I chciałem powiedzieć, że prawdziwy patriotyzm polega na tym, że trzeba płacić podatki w Polsce, a Gdyby patrioci tak robili, to może wtedy by nie było tego kryzysu w Grecji czy we Włoszech?

Nad czym teraz pracujesz?
- Mam już wszystko zrobione do nowej płyty. Czekam tylko, kiedy będzie można z tym wejść do studia. A będzie to materiał country.

O nie?!
- Obawiam się, że widzisz teraz Dolly Parton. A przecież jest jeszcze choćby Johnny Cash! Powiem pokrótce dla wszystkich takich niezorientowanych, jak ty (śmiech). Country opisuje niedolę białego człowieka, który właśnie wysiadł ze statku na ląd nieznany - Amerykę. To są z reguły zabawne opowieści, np. o szalonych maszynistach. Albo bardzo głębokie rzeczy o miłości. W bluesie jest tak: "Ona ma kręcone włosy, nie traktuje mnie dobrze, pójdę napić się whisky, bo nie mam na rachunki". A w country jest lepiej: "Leżał na torach, podszedłem do niego, powiedział mi: jedź do mojej żony, bo siedziałem w więzieniu i ona 10 lat czeka". Zabawne i łzawe jak cholera historie, które, niestety, nie dają zbytniej nadziei. Bo kończą się śmiercią lub więzieniem. Twój czas też mija!

To ja ci dziękuję za ten wywiad!
- O, fajnie było. Nawet nie pytałaś o sprawy intymne.

Programowo. Ileż ci można zadawać te same pytania: "Niech mi pan powie, dlaczego ma pan taki niepochlebny stosunek do kobiet?". Albo: "Dlaczego pan mówi, że kobiety to zdziry?".
- Uspokój się! To jest moja zasłona dymna! Ja lubię kobiety. Choć owszem, potrafią być mendliwe. Dlatego trzeba dobrze wybrać, bo jak raz wybierzesz, to już masz taką na zawsze.

Czyli nie wybrałeś najgorzej?
- No, nie wybrałem najgorzej, skoro żyję z nią już kilkanaście lat. Haaaa, haaaa! Idę do domu, bo znowu coś głupiego palnę.

Iwona Zgliczyńska

Show
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas