Nigdy nie czuję się brzydka!

Aktorka Aldona Orman opowiada o swojej pracy, miłości, partnerstwie i planach na najbliższą przyszłość.

Aldona Orman/fot. Wiesław Michalski
Aldona Orman/fot. Wiesław MichalskiMWMedia

Ciągnęło mnie w tę stronę, ale wydawało mi się, że dla dziewczyny z małego miasta ta droga jest prawie nieosiągalna. W końcu moja polonistka i wychowawczyni zaczęła wysyłać mnie na konkursy recytatorskie. Przechodziłam kolejne etapy, aż pewnego razu któryś z członków komisji oceniającej zapytał, czy myślałam o szkole aktorskiej. I wtedy coś się w mojej głowie otworzyło. Myśl została zasiana.

Zatem decyzja o zostaniu aktorką dojrzewała w pani świadomości stopniowo i powoli...
Zgadza się. To głównie wiara innych ludzi w mój talent i możliwości była siłą napędową moich działań w tym kierunku. Gdyby nie oni - ich słowa i wsparcie, pewnie nigdy nie ośmieliłabym się pójść na studia aktorskie. Sama nie za bardzo wierzyłam w swoje siły.

Szerszej publiczności znana jest pani głównie z seriali Plebania, Klan, Glina, Pierwsza miłość. Występowała pani również w Niemczech. Po kilku latach zdecydowała się jednak pani na powrót do Polski. Tu miało się zacząć nowe życie. Ale zaczęła je pani od choroby...
Przechodzimy w życiu różne etapy. Okres choroby był dla mnie bardzo ciężki i nie chcę już do niego wracać. Muszę jednak powiedzieć, że w tym czasie wiele się nauczyłam, wyciągnęłam wiele wniosków, dzięki którym moje dalsze życie stało się lepsze, pełniejsze. Doświadczyłam też wtedy, że dobro, które dajemy innym, wraca do nas ze zdwojoną siłą.

Kiedy pani chorowała, na swojej drodze spotkała pani miłość...
W zasadzie nie do końca. Edmunda poznałam, kiedy już wyszłam z choroby. Pojechaliśmy z Teatrem Kwadrat do Bydgoszczy na występy. Po przedstawieniu Edmund zaprosił cały zespół na kolację, ale wtedy nawet za dużo nie rozmawialiśmy. Potem odezwał się do mnie po kilku miesiącach z informacją, że przyjeżdża do Warszawy i pytaniem, czy możemy się spotkać. Zgodziłam się.

Później spotkaliśmy się kilka razy, przy czym spotkania były coraz dłuższe a rozmowy coraz cieplejsze. Minęło sporo czasu od naszego pierwszego spotkania zanim związaliśmy się ze sobą.

Pan Edmund jest sporo starszy od pani...
Zgadza się, ale zupełnie tego nie odczuwam. Pewnie to kwestia charakterów. Ja jestem dość wyważona, spokojna, trochę zamknięta w sobie. Edmund to człowiek otwarty i z charyzmą. Ma ogromny power. Jego synowie śmieją się, że on jeden ma więcej energii niż oni dwaj razem wzięci. Poza tym ma dużo życiowej mądrości. Czuję i doświadczam ogromnego wsparcia z jego strony, również jeśli chodzi o wychowanie naszej córki.

Czym zatem najbardziej pani imponuje?
Dojrzałością, która przejawia się w rozsądku i opanowaniu. Błyskotliwym poczuciem humoru i bystrością umysłu. Intuicją do ludzi.

Kiedy zrozumiała pani i poczuła, że pan Edmund jest człowiekiem, przy którym chciałaby się pani zestarzeć, a przede wszystkim, z którym chciałaby mieć dziecko?
Trochę czasu upłynęło. Jestem ostrożna. Często się waham, długo zastanawiam. Obserwuję. Gdy nabrałam już pewności, że Edmund posiada takie cechy jak dojrzałość, odpowiedzialność, wrażliwość, to... (uśmiech)

Aldona Orman z mężem/fot. Andreas Szilagyi
MWMedia

Na początku było chyba ciężko. Lekarze mówili, że nie może pani mieć dzieci...
W zasadzie nie sądziłam, że kiedykolwiek będę mogła mieć dziecko. Mimo diagnoz lekarskich, Edmund mówił o dziecku cały czas. Wierzył, że nam się uda. Też chciałam w to uwierzyć. No i w końcu udało się.

Kto wybrał imię dla córeczki?
Zrobiliśmy to wspólnie. Przeglądaliśmy książki imion. Miała być Amelka, ale kiedy dowiedzieliśmy się, że co piątka dziewczynka, która aktualnie przychodzi na świat, ma na imię Amelia, zrezygnowaliśmy. W końcu trafiliśmy na Idalię i tak już zostało.

Jaka jest Idalka?
Odpowiem jak każda matka: cudowna! Z urody podobna do Edmunda. A z charakteru wciąż nie daje się poznać do końca. Jest spokojnym dzieckiem, przesypia całą noc. Poza tym jest bardzo pogodna i odważna, nie boi się niczego.

Mówi się, że macierzyństwo służy kobiecie. Gdy była pani w ciąży jeden z dzienników napisał: "Aktorka Aldona Orman wprost zniewala swoim urokiem. Na gali "Gentlemana Roku 2009" prezentowała się znakomicie. Choć impreza przyciągnęła wiele pięknych gwiazd, pani Aldona nieco je przyćmiewała". Jak dbała pani o swoją formę, wygląd, nastrój podczas ciąży?
Byłam cały czas pod stałą kontrolą lekarzy. Prowadzili mnie profesor Romuald Dębski i Marzena Dębska - doświadczeni lekarze i mądrzy ludzie. Z początku chodziłam raz w tygodniu na wizyty kontrolne, ale kiedy tylko okazało się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, praktycznie zapomniałam o wizytach. Nie miałam żadnych typowych oznak i dolegliwości ciążowych. Jedynie drażniły mnie pewne zapachy. Jadłam zdrowo i w rozsądnych ilościach. Byłam bardzo aktywna - ćwiczyłam, podróżowałam. W ósmym miesiącu byliśmy jeszcze na wakacjach na Wyspach Zielonego Przylądka.

Przeglądając Internet przeczytałam o pani: polska Sharone Stone, najpiękniejsza polska aktorka. Czy uroda pomogła pani w karierze?
Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Uważam, że w Polsce jest wiele pięknych aktorek. Na pewno mam charakterystyczną urodę i nie mieszczę się w kanonach urody słowiańskiej. Kariera aktorska zależy od bardzo wielu czynników. Uroda jest wśród nich, ale na pewno o wiele ważniejsza jest na przykład pracowitość. Nie wspomnę już o szczęściu. Powiem tak: nigdy nie usłyszałam, że dostałam jakąś rolę za wygląd, natomiast usłyszałam, że roli nie dostałam, bo za dobrze wyglądam.

Czy ma zatem pani jakieś kompleksy?
A jest ktoś, kto ich nie ma? Oczywiście, że mam. Ideałów nie ma. Najważniejsze to znać siebie, swoje wady i zalety. Rozwija nas tylko świadomość własnych niedoskonałości. Siły pielęgnuję, nad słabościami pracuję.

Pani największa zaleta? Co lubi pani u siebie najbardziej?
To, że dobrze wyczuwam ludzi, ich nastroje, problemy. I umiem wesprzeć, doradzić.

Jaki zapach chciałaby pani czuć koło siebie, budząc się co rano w swoim pokoju?
Chwile, w których czuję się naprawdę wolna to te, kiedy podróżuję. Piękne poranki kojarzą mi się z Tajlandią - zapach lata, storczyków i wody morskiej.

A jak powinien pachnieć pani mężczyzna?
Uwielbiam męskie linie perfum Karla Lagerfelda czy Calvina Kleina. Intensywne, konkretne.

Kiedy pozwala sobie pani na bycie "brzydką"?
W zasadzie nigdy nie czuję się brzydka. Kiedy jestem w domu, zmywam make-up, wskakuję w dres. Dom to dla mnie miejsce na pełną swobodę i naturalność.

Plany na najbliższą przyszłość?
Prywatnie: dłuższe wakacje w jakimś ciepłym, słonecznym miejscu. Myślimy o Malediwach. To będzie też pierwsza tak długa podróż z naszą córeczką. A zawodowo czekam na emisję serialu Przeznaczenie, w którym zagrałam. Spędziłam sporo pięknych chwil z moją córeczką i nadal będę starała się być przy niej jak najczęściej, ale też stęskniłam się już za sceną i kamerą. W tym roku chciałabym realizować się w obu tych obszarach.

Rozmawiała: Ilona Adamska, I.D.Media

IDmedia
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas