Rinke Rooyens zimą zabierze syna na Dworzec Centralny...

Producent Rinke Rooyens zimą chce zabrać swojego syna na Dworzec Centralny, by rozdawać jedzenie bezdomnym. - Dobrze zrobić coś takiego razem, zobaczyć, jak to jest, a potem poważnie porozmawiać o życiu - mówi Rooyens.

Rinke Rooyens
Rinke RooyensMWMedia

Rooyens, znany w Polsce holenderski producent, reżyser i scenarzysta programów telewizyjnych, jest też autorem książki i programu o życiu więźniów w Polsce. Ponadto uważa, że kolejnym, istotnym problemem społecznym jest narkomania, a ogólnie mówiąc problem uzależnień.  - Alkoholizm też jest za bardzo akceptowany w Polsce. Rozwiązaniem na tego typu problemy mogą być chociażby szkolenia z tego, co to naprawdę są dopalacze, co to naprawdę jest marihuana. To, że robi wodę z mózgu to jest za mało - zauważa Rooyens.

Rooyens, który jest ojcem siedemnastoletniego Rocha, będącego owocem związku z Kayah, chce ustrzec syna przed wszelkimi niebezpieczeństwami. Jest zdania, że nie da się uniknąć tematu, a najlepszym rozwiązaniem jest dobra komunikacja między dzieckiem a rodzicami.

- Każde dziecko w jakiś sposób będzie eksperymentować. Jak widzisz, że coś się dzieje, normalnie zaczynasz rozmawiać. Nie karać od razu albo uciekać od tematu, bo to nie jest rozwiązanie. Należy próbować podjąć rozmowę i przygotować na to, że mogą stać się złe rzeczy - mówi.

Rooyens zdradza, że zimą chce zabrać syna na Dworzec Centralny i tam rozdawać jedzenie bezdomnym.  - Marika, która prowadzi dla mnie "The Voice of Poland"  zrobiła kiedyś taką akcję właśnie rozdawania jedzenia bezdomnym, a tam jest przecież wielu narkomanów. Chciałbym, żeby Roch zobaczył trochę tego świata, żeby zobaczył, jak to się może skończyć - tłumaczy producent.

Choć, jak mówi, jego syn nie jest zbyt chętny, Rooyens robi to dla jego dobra.  - Roch nie wie, co to jest. Moim zdaniem fajnie zrobić takie coś razem - razem tam iść i wtedy poważnie porozmawiać o życiu. Mam nadzieję, że mój syn nigdy tak nie skończy. On nie czuje się zagrożony, bo ma wszystko - kwituje.

PAP life
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas