Robili remont, znaleźli skarby. Część z nich jest przedmiotem śledztwa
Remont zawsze jest mieszanką kurzu, hałasu i... licznych niespodzianek. W trakcie jego trwania często napotykamy krzywe ściany albo zapomniane rury, ale bywa też inaczej - pod deskami podłogi, za boazerią czy w piwnicach ludzie znajdują prawdziwe skarby. I to dosłownie: od złotych monet po dokumenty z czasów, które pamiętają już tylko podręczniki historii. Część z nich trafia do muzeów, lecz inne stają się czasem częścią policyjnych śledztw.

Spis treści:
Skarby znalezione podczas remontów
W Białej Podlaskiej, podczas rewitalizacji parku Radziwiłłów, archeolodzy natrafili na fragment pozłacanej armatki wiwatówki z czasów Hieronima Floriana Radziwiłła, unikatową ceramikę z manufaktury Anny z Sanguszków Radziwiłłowej oraz monety sprzed kilku stuleci. To nie były przypadkowe drobiazgi - każdy z nich opowiadał o przepychu jednego z najbogatszych rodów XVII‑wiecznej Europy.
Natomiast w Australii, Dave, mieszkaniec Nowej Południowej Walii, kupił stary dom i postanowił go odświeżyć. W trakcie zrywania jednej z pozornie banalnych ścian znalazł coś, co wywróciło jego życie do góry nogami - starannie ukrytą skrytkę, a w niej około 50 sztabek złota, każda ważąca blisko pół kilograma, oraz 2 miliony dolarów australijskich w gotówce. W sumie - majątek liczony w wielu milionach.
Walter Castanedo z Toledo, w stanie Ohio w USA, kupił stary dom z trzema sypialniami i jedną łazienką za symboliczne 1 000 dolarów, planując jego gruntowny remont. W trakcie prac w piwnicy, między płytami podłogowymi i cegłami, natrafił na koperty z 10 000 dolarów w banknotach setkowych - najnowsze z 1981 roku. Dziś ta kwota byłaby warta ponad 36 tys. dolarów. Z kolei w Wielkiej Brytanii, para remontująca kuchnię w XVII‑wiecznym domku odkryła na głębokości 60 cm zabytkowe monety - srebrne szylingi Elżbiety I i złote monety Karola I.
Świat zna też historie jeszcze bardziej filmowe. We Francji, na budowie parku biznesowego, odkryto nekropolię z epoki żelaza z bogato zdobionymi mieczami celtyckimi. A w czeskich Sudetach turyści natknęli się na skrzynkę pełną złotych monet i biżuterii z lat 20. XX wieku - wartość znaleziska oszacowano na ponad milion złotych.

Historia odkrytych przedmiotów
Pozłacana armatka wiwatówka z czasów Hieronima Floriana Radziwiłła to element dworskiej oprawy uroczystości. Jej salwy miały podkreślać bogactwo rodu i jego polityczną rangę. Ceramika z manufaktury Anny z Sanguszków Radziwiłłowej, rozpoznana po charakterystycznym znaku "B", była niegdyś chlubą magnackiego stołu i eksportowano ją na dwory w całej Rzeczypospolitej. Monety sprzed stuleci, znalezione w tym samym miejscu, to niemal podręcznik ekonomii tamtych czasów - od dukatów po lokalne emisje, świadczące o zasięgu handlowych wpływów Radziwiłłów.
Sztabki złota, które Dave odkrył za ścianą swojego domu w Australii, to nie byle kruszec, ponieważ każda z nich została wybita według standardów australijskiej mennicy. Obok nich spoczywały pliki banknotów o wysokich nominałach, z datami emisji sprzed lat 70. i 80., dziś budzące uzasadnione podejrzenia śledczych. Nie był to zwykły "schowek z oszczędnościami" - trop szybko poprowadził w stronę głośnego napadu na Perth Mint z 1982 roku, kiedy zniknęło dokładnie 49 sztabek złota. Liczba niemal identyczna z tą, którą znalazł Dave, sprawia, że jego "remontowy skarb" może okazać się brakującym puzzlem w kryminalnej układance sprzed ponad czterech dekad, a nie tylko zapomnianym depozytem zamożnego właściciela.
Banknoty znalezione przez Waltera Castanedo, wszystkie setkowe, noszą ślady starannego przechowywania - czarne, lekko spróchniałe koperty były schowane w miejscach wymagających demontażu elementów piwnicy. Ostatnia data emisji - 1981 r. - sugeruje, że gotówka była częścią "żelaznego zapasu" dawnego właściciela, prawdopodobnie ukrytego w czasach kryzysu gospodarczego i inflacji. Natomiast brytyjskie znalezisko to niemal skondensowana opowieść o trzech stuleciach monarchii - od srebrnych szylingów Elżbiety I po złote monety Karola I, bite w czasach wojny domowej. Znalezisko w glinianym słoju, zakopanym pół metra pod kuchnią, wskazuje, że ówczesny właściciel domu mógł obawiać się konfiskaty lub rabunku, dlatego zdecydował się na ukrycie majątku w samym sercu domostwa.
Bogato zdobione miecze celtyckie, odkryte na francuskiej nekropolii z epoki żelaza to artefakty o znaczeniu symbolicznym. Spiralne i półksiężycowate ornamenty mogły oznaczać przynależność klanową lub opowiadać o dokonaniach wojownika. Miecze te były często składane do grobów jako dar dla zmarłego, aby towarzyszyły mu w zaświatach. Z kolei znalezisko czeskich turystów to skrzynka z lat 20. XX wieku, wypełniona złotymi monetami i biżuterią w stylu art déco. Prawdopodobnie została ukryta w czasie zawirowań międzywojennych lub na początku II wojny światowej - właściciel mógł liczyć, że po konflikcie wróci po swój majątek. Nikt jednak się po niego nie zgłosił, a skrzynia przetrwała ukryta przez sto lat.
Reakcja właścicieli
Ostateczne losy tych znalezisk są równie różnorodne jak same historie, które za nimi stoją. W Białej Podlaskiej pozłacana armatka wiwatówka, fragmenty ceramiki z manufaktury Anny z Sanguszków Radziwiłłowej i monety sprzed kilku stuleci, po zabezpieczeniu przez archeologów, trafiły do muzealnych gablot. W Dorset srebrne szylingi Elżbiety I i złote monety Karola I, wydobyte spod kuchennej podłogi, po przejściu procedury Treasure Act zasiliły zbiory hrabstwa, a ich znalazcy otrzymali równowartość rynkową odkrycia. We Francji celtyckie miecze stały się perłą regionalnego muzeum, a miejsce nekropolii objęto ochroną.

W innych miejscach droga przedmiotów była mniej muzealna, a bardziej związana z prawem i losem codziennym. W Nowej Południowej Walii złoto i gotówka ukryte w ścianie domu po zgłoszeniu Dave'a zostały zabezpieczone przez policję i objęte śledztwem, które miało ustalić ich pochodzenie. W Toledo Walter Castanedo podzielił się znalezionymi kopertami z banknotami z byłym właścicielem domu, zachowując część pieniędzy na remont domu. Z kolei w czeskich Sudetach skrzynia z monetami i biżuterią art déco po formalnym zgłoszeniu trafiła pod opiekę konserwatora zabytków, a część jej zawartości została zdeponowana w muzeum.
Co zrobić, gdy natrafisz na wartościowe znalezisko?
Zgodnie z ustawą o ochronie zabytków, każdy przedmiot o wartości historycznej, naukowej lub artystycznej - jeśli zostanie uznany za zabytek archeologiczny - automatycznie staje się własnością Skarbu Państwa. Znalazca ma obowiązek zabezpieczyć obiekt, oznaczyć miejsce odkrycia i niezwłocznie powiadomić wojewódzkiego konserwatora zabytków lub policję. Za uczciwe zgłoszenie można otrzymać nagrodę pieniężną - jej wysokość zależy od wartości i znaczenia znaleziska, ale nie może przekroczyć 25-krotności średniego miesięcznego wynagrodzenia w gospodarce narodowej.
W Anglii, Walii i Irlandii Północnej obowiązuje Treasure Act 1996. Jeśli znalezisko spełnia kryteria "skarbu" (np. monety lub przedmioty z metali szlachetnych starsze niż 300 lat, zestawy artefaktów o wyjątkowym znaczeniu historycznym), znalazca ma 14 dni na zgłoszenie go lokalnemu koronerowi. Po ocenie przez ekspertów muzeum może odkupić skarb za cenę ustaloną przez Treasure Valuation Committee, a wynagrodzenie dzielone jest między znalazcę i właściciela gruntu.
We Francji i Czechach znaleziska archeologiczne z mocy prawa trafiają do państwa, choć w Czechach przewidziane są nagrody dla znalazców. W USA przepisy różnią się w zależności od stanu - w niektórych przypadkach właściciel nieruchomości automatycznie staje się właścicielem skarbu, w innych obowiązuje tzw. "treasure trove law" podobne do brytyjskiego. W Australii, jeśli istnieje podejrzenie, że znalezisko pochodzi z przestępstwa, przejmują je organy ścigania do czasu wyjaśnienia sprawy.
Gdzie dawniej chowano skarby?
Historia potrafi latami "siedzieć" cicho za ścianą, a potem nagle, przy okazji remontu, wychylić się z najbardziej nieoczekiwanego zakamarka. W Polsce odkrywano już biżuterię w piecach kaflowych, dokumenty w podwójnych ramach obrazów czy butelki z listami zamurowane w fundamentach. W czasie wojen piece często stawały się domowymi sejfami - były masywne, trudno dostępne, a ich wnętrze idealnie maskowało ukryte kosztowności. Niektórzy odnajdowali też "skarby codzienności": porcelanowe filiżanki sprzed stu lat, kasetki z fotografiami czy drobne narzędzia sprzed kilku pokoleń, które same w sobie są dziś świadectwem dawnych czasów.
Za granicą takie niespodzianki mają równie barwny charakter. W Stanach Zjednoczonych pewna para podczas renowacji domu znalazła w ścianie starannie owinięte listy miłosne z początków XX wieku - stały się one częścią zbiorów lokalnego archiwum, ale też źródłem powieści, którą później napisano na ich podstawie. W Wielkiej Brytanii znane są przypadki, gdy robotnicy remontujący pub natrafiali na sakiewki monet sprzed kilkuset lat, a we Francji - na dachach starych stodół - odnajdywano ukryte podczas rewolucji rodzinne srebra.
Czy zatem warto zerkać pod każdy zerwany panel podłogowy czy skuwać tynk z myślą o przygodzie? Może nie od razu z młotkiem w ręku, ale zdecydowanie z otwartą głową. Bo skarbem wcale nie musi być złoto - czasem większą wartość ma list, który pozwala zajrzeć w czyjeś życie sprzed wieku, dziecięcy rysunek sprasowany między deskami czy guzik od munduru, który pamięta zupełnie inne czasy. Takie przedmioty są jak mosty - łączą nas z ludźmi, których już nie ma - a którzy, zupełnie nieświadomie zostawili nam kawałek swojej opowieści.