Sprawa Polańskiego

Nie ulega wątpliwości, że Roman Polański (76) popełnił przestępstwo, uwodząc trzynastoletnią wówczas Samanthę Geimer. Dlaczego więc do dziś nie zakończono tej sprawy?

Roman Polański
Getty Images/Flash Press Media

Gdy reżyser przyjeżdża po nią, jadą do willi Jacka Nicholsona przy Mullholand Drive w Los Angeles. Gospodarza nie ma w domu, ale Polański czuje się w willi przyjaciela jak u siebie. Częstuje Samanthę szampanem i zaczyna ją fotografować. Po godzinie proponuje zdjęcia w jacuzzi. Dziewczyna nie odmawia. W przerwie między zdjęciami dzwoni do matki. Polański podchodzi do telefonu i mówi, że odwiezie Samanthę trochę później.

Podaje dziewczynie tabletkę środka uspokajającego quaalude, przerywa zdjęcia i zaczyna ją pieścić. Samantha protestuje, ale Polański nie słucha... Taką wersję wydarzeń wkrótce poznał cały świat. Ale w całej tej historii, która miała zmienić życie Samanthy Geimer i Romana Polańskiego, wciąż powracają pytania, które czynią ją niejednoznaczną.

Co tam robiła trzynastolatka?

To matka Samanthy, Susan Gailey, pierwsza poznała Polańskiego i często zapraszała go do domu. Sama marzyła kiedyś o karierze aktorskiej, ale nie odniosła sukcesu. Teraz życzyła go córce. Liczyła, że Polański może jej pomóc. Ogromne wrażenie zrobiła na niej kariera młodej partnerki reżysera, Nasstasji Kinski. Zauważono ją właśnie dzięki sesji Polańskiego we francuskim "Vogue". Nasstasja miała wtedy 15 lat. Dlatego Susan chętnie wyraziła zgodę na zdjęcia córki.

Kto zawiadomił policję?

Po powrocie do domu Samantha nie powiedziała matce, co się stało. Zwierzyła się jedynie swojemu chłopakowi. Ich rozmowę telefoniczną podsłuchała starsza siostra dziewczyny i natychmiast poinformowała matkę.

11 marca 1977 roku Polański wybierał się na kolację w towarzystwie znajomych, gdy podeszło do niego dwóch policjantów. "Polański zapytał, o co chodzi i czy zdąży na kolację", opowiadał po latach jeden z nich w filmie "Polański. Ścigany i pożądany".

Reżyser usłyszał zarzuty. Nie rozumiał, w czym problem. "Dla niego seks z trzynastolatką nie był przestępstwem", twierdził obecny przy zatrzymaniu policjant. W prasie amerykańskiej rozpętało się piekło. Domagano się ciężkiej kary dla niezwykle wtedy popularnego reżysera.

Dlaczego sędzia zerwał ugodę?

Sędzia Laurence Rittenband uwielbiał rozprawy, których bohaterami były gwiazdy Hollywood. Prowadził m.in. sprawę rozwodową Elvisa Presleya i sprawę o nadzór nad dzieckiem Marlona Brando. Gdy przedstawiciele obu stron wnieśli o ugodę, był zawiedziony. "Rittenband w ogóle nie dbał o moje dobro. Zależało mu tylko na popularności", mówiła wiele lat później Samantha. Ona sama chciała szybko zakończyć sprawę.

Joanna Łazarz

Więcej informacji znajdziesz w magazynie o gwiazdach SHOW

Show
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas