Staszek Karpiel-Bułecka przyznaje, że po dekadzie kariery wciąż mało kto, go rozpoznaje

Już od 10 lat Staszek Karpiel-Bułecka jest wokalistą zespołu Future Folk. Niemniej wciąż wielu osobom myli się jego imię i nazwisko. Ostatnio przydarzyła mu się kuriozalna sytuacja z pocztą i listonoszem, w której spiętrzyły się wszelkie możliwe nieporozumienia. Jednocześnie pomylono go ze stryjem, Sebastianem, Bachledami-Curusiami, a nawet Golcami.

Stanisław Karpiel-Bułecka wciąż jest mniej rozpoznawalny w show biznesie niż Sebastian Karpiel-Bułecka
Stanisław Karpiel-Bułecka wciąż jest mniej rozpoznawalny w show biznesie niż Sebastian Karpiel-Bułecka Mieczysław Włodarski/ReporterReporter

Najwięcej nieporozumień Staszkowi przydarzyło się w związku z Sebastianem Karpielem-Bułecką, liderem Zakopower.

"Mylono nas, że jesteśmy braćmi, a braćmi nie jesteśmy. To jest mój stryj - brat mojego taty. A że różnica wieku między nami nieduża, to pewnie stąd te pomyłki. Do tego imiona na literę 's'. I to, że obaj działamy w branży muzycznej" - mówi PAP Life Staszek Karpiel-Bułecka.

"Dużo jest sytuacji takich, że ludzie chcą coś ze mną załatwić, porozmawiać - choćby w ramach wywiadu, i mówią do mnie Sebastian" - przyznaje wokalista Future Folk.

Ale nigdy mu się nie przydarzyła tak arcykłopotliwa sytuacja, że ktoś chciał zatrudnić do jakiegoś projektu Sebastiana, a do studia czy na koncert przyjechał Staszek. Jaką omyłkę ma na świeżo w pamięci?

"Przychodzi do mnie do domu w Zakopanem list i jest podpisany Sebastian Bachleda-Curuś. Myślę sobie: Boże Święty, o co tu chodzi? Nie dość, że Sebastian, to jeszcze Bachleda-Curuś. Nic się tu nie zgadza. Daje mi listonosz ten list i mówi mi: 'Wiesz co, to jest chyba ten drugi z braci Golców'. Myślałem, że on sobie robi ze mnie żarty. Ale okazało się, że on wszystko poplątał. Otwieram ten list i jest do mnie na 'Staszek Karpiel-Bułecka'. Czemu go otworzyłem? Bo moja mama jest z domu Bachleda-Curuś" - relacjonuje Staszek.

Teraz może mu zależeć, by nikt nie przekręcał tytułu jego debiutanckiego, solowego singla, który ukazał się 26. sierpnia. Brzmi on "Nie potrzeba nam". "Chcę zostawić po sobie coś osobistego, chcę doświadczyć czegoś nowego, chcę mieć większy wpływ na to, co robię i w jaką stronę muzyczną idę" - wyjaśnia motywacje, które pchnęły go ku karierze solowej.

"Moje fascynacje muzyczne sięgają dalej, niż moje ukochane Podhale. Jeśli chodzi o 'Nie potrzeba nam', tu możemy usłyszeć folk bałkański - porównywania do Bregovica będą zasadne. Ale jest też brzmienie dancehallowe, które można usłyszeć w zwrotkach. Nie będzie tak, że każdy następny kawałek będzie bardzo podobny do tego. Kolejny singiel chcę zrobić w duecie" - opowiada Staszek.

W wypłynięciu na szersze muzyczne wody wspierają go Patryk Kumór i Dominik Buczkowski-Wojtaszek, odnoszący sukcesy producenci, kompozytorzy i tekściarze. Zakopiańczyk ma nadzieję, że jego debiutancki album ujrzy światło dzienne w przyszłym roku.

Wizerunek Karpiela-Bułecki redefiniuje też teledysk do "Nie potrzeba nam". "Klip jest zrobiony w taki sposób, że ludzie, którzy znają moją dotychczasową ścieżkę, będą nieco zaskoczeni. Zobaczą gościa w garniturze. Nie ma żadnych ciupag, parzenic i oscypków - taki był zamysł" - mówi muzyk. Zdjęcia kręcono nad Jeziorem Zegrzyńskim, a do produkcji zatrudniono zawodowych aktorów.

Staszek karierę solową chce łączyć z dalszą aktywnością w Future Folk. Przyznaje, że mijający sezon koncertowy był dla jego zespołu rekordowo udany. A na dodatek musi dopatrywać swojego zakopiańskiego pensjonatu, który otworzył w październiku 2020 r.

Edyta Herbuś o Tańcu z GwiazdamiINTERIA.TV
PAP life
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas