Stawiam na siebie
Gdy ktoś mówi, że miała w życiu łatwiej, bo chodziła do szkoły w Szwajcarii, denerwuje się. Źle ten czas wspomina.
W Princeton Weronika była szczęśliwa - miała wielu przyjaciół, była oczkiem w głowie całej rodziny i zawsze mogła liczyć na kochającego, starszego o dwanaście lat brata. Sielanka się skończyła, gdy rodzina Rosatich przeniosła się do Szwajcarii. Weronika, wówczas pierwszoklasistka, jeszcze przed wyjazdem miała złe przeczucia.
"Wszystko się sprawdziło. Dzieci w Szwajcarii były zupełnie inne niż te w Stanach. Trafi łam do klasy, w której wszyscy pochodzili z bardzo bogatych domów z basenami, i status finansowy był dla nich bardzo ważny. Dla mnie to było bardzo przykre. Do tej pory nie osądzam ludzi na podstawie ich bogactwa czy znajomości" - opowiada Weronika. Dzieci w szkole ją odtrącały, ale rodzice Weroniki robili wszystko, co mogli, by nie czuła się gorsza od rówieśników. "Przez pierwsze trzy lata non stop uczyłam się francuskiego, bo z powodu bariery językowej nie miałam przyjaciół. Potem było już trochę lepiej..." - mówi aktorka.
Gdy dziś ktoś mówi, że miała w życiu łatwiej, bo chodziła do szkoły w Szwajcarii, protestuje. Było wręcz przeciwnie. Spędziła tam pięć lat, ale dopiero ostatni rok był dla niej udany. Przeniosła się wtedy do międzynarodowej szkoły, gdzie uczyły się dzieci z całego świata - tam zaprzyjaźniła się z wieloma uczniami.
Wśród wielu przykrych wspomnień ze Szwajcarii jedno jest dla Weroniki szczególnie trudne. "Miałam dziesięć lat i już wiedziałam, że chcę zostać aktorką, to było moje marzenie" - opowiada.
Joanna Łazarz
Nowy większy SHOW - elegancki magazyn o gwiazdach! Jeszcze więcej stron, więcej gwiazd i tematów! Więcej o Weronice Rosati przeczytasz w najnowszym wydaniu magazynu, w sprzedaży od 25 października.