Świt i zmierzch kariery Jake'a Lloyda

Miał na koncie kilka obiecujących występów przed kamerą - były to co prawda niewielkie rólki w filmach mogących robić za testy na przetrwanie dla wytrwałych widzów, ale wprawne oko bez problemu wychwyciło tam słodkiego chłopca obdarzonego naturalnym wdziękiem.

article cover

Świt i zmierzch kariery Jake'a Lloyda

Po ukończeniu szkoły średniej zaczął studiować wymarzoną psychologię na chicagowskiej uczelni, ale już po pierwszym semestrze został skreślony z listy studentów. Jednak prawdziwe problemy dopiero się zaczęły - kilka lat temu chłopak został zatrzymany przez policję za zbyt szybką jazdę samochodem. Przy okazji stróże prawa odkryli, że nie ma on prawa jazdy. Aresztowano go i postawiono mu też inne zarzuty, m.in. stawianie czynnego oporu. W więzieniu odsiedział 10 miesięcy, po czym zdecydowano o przeniesieniu go do zamkniętego ośrodka terapeutycznego. Jego bliscy ujawnili, że u Jake'a zdiagnozowano schizofrenię i poprosili, by media dały mu spokój.
Do dziś na filmowych forach internetowych internauci zżymają się na bezmyślność ludzi, którzy w 2000 roku do antynagrody nominowali dziecko i, być może, w ten niewybredny sposób zakończyli jego karierę.  "Dawajcie sobie tych Malin ile wlezie, ale oszczędźcie tego dzieciom!", "Litości, takich rzeczy się nie robi dziesięciolatkom, czy w tym Hollywood powariowali?", "Każdy początkujący aktor by się załamał, a co dopiero mały chłopiec!" - grzmią dyskutanci. I trudno odmówić im racji.
Kreacja, jaką stworzył chłopczyk nie przypadła do gustu krytykom, otrzymał nominację do Złotej Maliny i to w dwóch kategoriach (Najgorszy Aktor i Najgorszy Ekranowy Duet). Na szczęście na nominacji się skończyło. Malec otrzymał też nominację do nagrody Saturna, ale nie wiadomo, czy to wystarczyło do otarcia łez. Jake szybko zrezygnował z aktorstwa. Przyznał, że nie wytrzymał presji, natarczywości dziennikarzy, a przede wszystkim - okrutnych drwin rówieśników.
Wypatrzył go sam George Lucas. Reżyser obsadził dziesięciolatka w roli małego Anakina Skywalkera w przyjętym z umiarkowanym entuzjazmem pierwszym epizodzie gwiezdnej sagi. Ortodoksyjni fani starej trylogii "Gwiezdnych Wojen" chłoszczą ów epizod za wszystko, od gry Lloyda po postać Jar Jara Binksa.
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas