Tak, jestem z kosmosu!
Nie czuła się ładna. Dietami wpędziła się w bulimię. Ale nikt nie miał wątpliwości, że jest niezwykłym dzieckiem.

Mówią o niej "kosmitka". Plotkują, że miała wielu mężów i wiele operacji plastycznych. Ona śmieje się z tego i opowiada anegdotę: "Spytałam kiedyś moją mamę: Skąd ja jestem?. Pokazała mi gwiazdy i mówi: Ooooo, stamtąd! Kiedyś przylecieli kosmici, zostawili mnie razem z tobą. Obiecuję, że po nas wrócą".

Jako dziecko wymagała ciągłego zainteresowania. "Gdy mama długo do mnie nie przychodziła, wspinałam się po szczebelkach łóżeczka i kredkami świecowymi rysowałam po ścianie pokoju" - śmieje się Ewa. W ten sposób powstała jej pierwsza w życiu autorska tapeta.Projektantka pamięta też ogromnego fikusa w oknie i swoją myśl, że ma zbyt regularne liście. Chwyciła więc nożyczki i powycinała wzorki na brzegach. Potem obcięła spory pas firanki i zaczęła upinać z niego sukienki na lalkach. Rodzice szybko zrozumieli, że ich córka ma olbrzymią potrzebę kreacji. Sami mieli artystyczne dusze: mama była plastyczką, a tata kulturoznawcą, doktorem nauk humanistycznych. "W czasach, kiedy wszystkie M-2 i M-3 wyglądały jednakowo, mama kazała pomalować sufity w naszym 38-metrowym mieszkaniu na czekoladowy brąz i butelkową zieleń. Na środku dużego pokoju stały trzy sztalugi moja, taty i mamy. Wszyscy malowaliśmy".
W jej życiu nie brakowało ciężkich chwil. Nie czuła się ładnym dzieckiem, a potem atrakcyjną nastolatką. Koledzy krzyczeli za nią "rudzielec", "piegus", w dodatku do czwartego roku życia miała zeza. Jako nastolatka była pulchna. Zaczęła się więc odchudzać. "Głodziłam się całe dnie, a potem wieczorem jadłam bez opamiętania". Po latach przyznaje szczerze, że chorowała na bulimię.
"To jest bardzo poważna choroba, ale dwadzieścia lat temu niewiele się o niej mówiło. Czułam się źle, miałam worki pod oczami, a w nocy męczyły mnie straszliwe bóle brzucha. Na szczęście jestem silną osobą. Poszłam do rodziców i przyznałam się, że mam problem".

Szybko zareagowali. Zorganizowali dla Ewy opiekę psychologa, dużo z nią rozmawiali. "Dziś jestem silniejsza dzięki temu doświadczeniu. Teraz, kiedy piszą, że Minge ma za sobą dziesięć operacji plastycznych, a cała jej twarz jest ostrzyknięta botoksem, nie robi to na mnie wrażenia. Przeglądam się tylko w oczach życzliwych osób: synów, mojego mężczyzny...".
W domu małej Ewy nie przelewało się. "Na chleb wystarczało, ale z szynką pod koniec miesiąca bywało różnie" - opowiada. Jej rodzice, mimo że pochodzili z zamożnych domów, byli zbyt dumni, by korzystać z pomocy rodziny. Nie dbali zresztą szczególnie o dobra materialne. Zmysł do biznesu projektantka odziedziczyła po swoich babciach. Jedna pomagała mężowi w fabryce produkującej toczki do jazdy konnej, druga miała delikatesy.

Ewa, odkąd pamięta, chciała być rzeźbiarką albo... chirurgiem plastycznym. Kiedy nie dostała się na medycynę, myślała, że świat się jej zawalił. Zaczęła więc pracować w szpitalu na izbie przyjęć. Po ośmiu miesiącach zrozumiała, że to nie dla niej. Zdała na kulturoznawstwo, potem na historię sztuki i zaczęła malować na jedwabiu. "Malowałam batiki, a potem szyłam sobie z nich bluzki. Wszyscy pytali, gdzie można je kupić" - wspomina.
Zachęcona, zamówiła u krawcowej większą ilość takich bluzek i... sprzedała je koleżankom. Ojciec był przerażony, gdy przyszła do niego i poprosiła: "Pomóż mi zarejestrować firmę". Przecież Ewa jeszcze studiowała, miała zaledwie dwadzieścia lat! Położyła więc przed ojcem plik banknotów: "Tato, to są moje pieniądze. Nieopodatkowane! Dwukrotna twoja pensja. Zamkną mnie w więzieniu, jeśli mi nie pomożesz... " - mówiła pół żartem. Pomógł.

Najpierw rozpaczał, że córka nie napisze doktoratu z historii sztuki, ale kiedy zobaczył halę produkcyjną, w której pracowało kilkadziesiąt krawcowych, poczuł dumę. Powiedział: "Wiesz, córka, masz u mnie ten doktorat".

Rodzina trzymała się razem. Każdą Wigilię spędzali w gronie trzydziestu osób u babci w Szczecinku. Ewa jest jedynaczką, ale wychowywała się wśród kuzynów. "Bawiliśmy się w Indian i wszyscy nazywali mnie bosa stopa, a ja wolałam być chytrym lisem" - śmieje się.Ze wzruszeniem wspomina wakacje pod namiotami nad jeziorem Wierzchowo. "Pakowaliśmy na wielką przyczepę bagaże: namioty, garnki, weki, konserwy, potem na to wszystko wskakiwały dzieciaki. Śpiewaliśmy: Lato, lato, lato czeka i jechaliśmy na wakacje. Dziadek szył małe chorągiewki, mocował je na sznurku i otaczał nimi nasze obozowisko. Cudowne czasy!".
Dziś projektantka twierdzi, że swoją siłę zawdzięcza właśnie rodzinie. "Moją najlepszą przyjaciółką jest kuzynka Dorota, znamy się całe życie. Samotnie można wygrać jedną bitwę, a w grupie olimpiadę" - mówi z przekonaniem.
Z podobnego powodu wybrała życie na prowincji - jej zdaniem z dala od dużych metropolii ludzie są bardziej przyjaźni i prostolinijni.
Po latach sukcesów, w Polsce i za granicą, Ewa Minge z przekonaniem mówi: "Nie muszę być we wszystkim najlepsza". Ale w szkole podstawowej cierpiała na syndrom prymuski. Musiała być pierwsza i w matematyce, i w biegu na setkę, i w rysunkach. Mama uczyła ją jednak zdrowej rywalizacji. Powtarzała: "Nie ścigaj się z koleżankami, ale sama ze sobą. Jak będziesz się rozglądała na boki w biegu o życie, to tylko niepotrzebnie stracisz energię".

Ewa jednak doceniła te słowa dopiero jako osoba dorosła. "Dzięki mamie nie jestem zazdrosna o sukcesy innych. Teraz ze swoimi krawcowymi i krojczymi ruszam na podbój Nowego Jorku. Dawno już osiadłabym na laurach, gdybym chciała być tylko lepsza od innego projektanta" - opowiada.
Projektantka wierzy, że tworzyć piękne rzeczy mogą wyłącznie ludzie szczęśliwi. A nienawiść zatrzymuje człowieka w działaniu. Dziś te same zasady wpaja swoim dwóm synom. I powtarza, by szanowali ludzi niezależnie od stanowiska i grubości portfela. Nie zazdrościli, ale jako silni faceci szli do przodu po swoje. Sama ich wychowuje.
Jak kiedyś jej babcia Irka, lubi też pomagać wszystkim wokoło. "Jestem kosmitką" - puentuje ze śmiechem - "bo tak ukształtowała mnie rodzina".
Iwona Zgliczyńska
Nowy większy SHOW - elegancki magazyn o gwiazdach! Jeszcze więcej stron, więcej gwiazd i tematów! Więcej o Ewie Minge przeczytasz w najnowszym wydaniu magazynu, w sprzedaży od 13 września.