Teraz czas na film
Kto zagra w "Metrze", a komu Janusz Józefowicz (50) będzie musiał odmówić? Ekranizacja kultowego musicalu budzi wielkie emocje. Tylko w SHOW o tym, co jest prawdą, co plotką.
Przygotowuje pan ekranizację musicalu "Metro". Natasza mówiła kiedyś, że będzie chciała zagrać i weźmie nawet udział w castingu. Rzeczywiście to planuje?
Natasza z pewnością zagra w "Metrze", choć jeszcze trudno mi powiedzieć, jaką rolę. Jest do tego fantastycznie przygotowana, a film będzie okazją, by ukazać jej artystyczną wszechstronność. Na jakim etapie są prace nad filmem?
Razem z Agatą i Maryną Miklaszewskimi, autorkami wersji teatralnej "Metra", dopracowuję scenariusz. Równolegle uzgadniam szczegóły dotyczące samej produkcji, którą zajmie się Akson Studio. Rozmawiamy też z partnerami rosyjskimi, rozważamy współpracę z Amerykanami i Niemcami.
Castingi już ruszyły?
Za nami pierwsze przesłuchanie w Kaliszu. W styczniu odbędzie się kolejne. Castingi potrwają przynajmniej kilka miesięcy. Wiem z doświadczenia, że na wyłonienie najlepszej obsady trzeba poświęcić sporo czasu. Dlatego będziemy też prowadzić castingi w Moskwie, Londynie, Berlinie, w Pradze.
To duży rozmach.
W pierwszej wersji "Metra" grali Rosjanie, Czeszka, Amerykanin, więc międzynarodowa obsada nie jest nowym pomysłem.
Kto zasiada w komisji na castingach?
Ja i Janusz Stokłosa oraz nasi asystenci. Myśli pan o amatorach czy o profesjonalistach?
Podobno dzwonią do pana znani artyści, którzy chcieliby zagrać w "Metrze".
Zainteresowanie jest spore. Dzwoni do mnie wiele aktorek i aktorów, ale należy pamiętać, że "Metro" to opowieść o ludziach bardzo młodych. Myślę, że jego filmowa wersja będzie początkiem wielu wspaniałych karier. Oczywiście, jest kilka ról, które domagają się znanych nazwisk. Do nich odbędą się castingi już w ściśle profesjonalnym, aktorskim środowisku.
O główne role będzie pewnie największa rywalizacja. Mówiło się, że stanie do niej m.in. Edyta Górniak. Czy bierze ją pan pod uwagę?
Byłoby miło, gdyby w "Metrze" pojawili się ludzie, dla których ten spektakl był kamieniem milowym w karierze. Należy do nich również Edyta Górniak. Myślę jednak, że wystąpią w epizodach, raczej na zasadzie żartu, puszczenia oka do publiczności. Rola Anki z "Metra" - dziewczyny, która przyjeżdża do wielkiego miasta - jest dla młodej osoby. Atrakcyjność tego filmu ma polegać na energii, pasji, świeżości, młodości.
Ekranizacja "Metra" to dla pana marzenie życia?
Myślę o tym od wielu lat. Pracuję nad tym, żeby zrozumieć język filmu, myśleć kadrem, montażem. Kino pociąga mnie również dlatego, że brakuje mi sceny z prawdziwego zdarzenia, na której mógłbym realizować duże formy musicalowe. Buffo jest teatrem małym, kameralnym. I stąd myślenie o filmie. Jeśli "Metro" się uda, w co głęboko wierzę, otworzy mi to nową przestrzeń do realizacji kolejnych artystycznych projektów. Teatr Buffo zejdzie wobec tego na drugi plan?
Prowadzenie teatru to zajęcie niezwykle pracochłonne. Trudno mi znaleźć w kalendarzu czas na film. Kiedy tylko mogę, uciekam na wieś, zamykam się na kilka dni i pracuję nad scenariuszem. Ale do Buffo wracam z niezmienną radością. To jest moje miejsce na świecie.
Przez wiele lat mówiło się o tym, że to pan kieruje karierą Nataszy. Teraz ona sama wyznała: "Mój mąż odpuścił". Co miała na myśli?
Natasza bardzo długo czekała na to, żeby wyjść w świat i powiedzieć: jestem gotowa na największe artystyczne wyzwania.
Pracowała przez kilkanaście lat, ucząc się tańca, śpiewu i aktorstwa. Teraz nadszedł ten moment. A do mojego teatru przyszła, będąc dziewczynką.
Pamięta pan wasze pierwsze spotkanie?
Pamiętam. To, co pokazywała, nie zachwycało. Była spięta, trochę sztywna. Moja asystentka, która prowadziła casting, nie brała jej w ogóle pod uwagę. Ale ja zobaczyłem w niej to "coś". Najpierw była tancerką w zespole, potem marzyła, żeby śpiewać, więc brała lekcje wokalne. Po wielu latach dostała szansę, żeby zagrać główną rolę Anki w "Metrze". Potem ja sam jej tę rolę odebrałem, bo uznałem, że przestała robić postępy.
Podczas "Tańca z gwiazdami" też pan krytykował Nataszę. Nawet sambę, którą zachwyciła jury.
Jurorzy w tym programie zachwycali się często. A od Nataszy można i należy wymagać perfekcji.
Co dalej z karierą Nataszy? O czym marzy ona, a o czym marzy dla niej pan?
Myślimy wielowątkowo. Natasza marzy o własnej płycie. Piszemy też specjalnie dla niej musical, w którym, mam nadzieję, będzie mogła zaprezentować pełnię swoich możliwości. Mam też nadzieję, że otrzyma propozycje ciekawsze od moich. Tego jej życzę.
Rozmawiała Anna Janicka