Teraz czas na film

Kto zagra w "Metrze", a komu Janusz Józefowicz (50) będzie musiał odmówić? Ekranizacja kultowego musicalu budzi wielkie emocje. Tylko w SHOW o tym, co jest prawdą, co plotką.

Czy "Metro" trafi na ekrany?/fot. Andreas Szilagyi
MWMedia

Przygotowuje pan ekranizację musicalu "Metro". Natasza mówiła kiedyś, że będzie chciała zagrać i weźmie nawet udział w castingu. Rzeczywiście to planuje?
Natasza z pewnością zagra w "Metrze", choć jeszcze trudno mi powiedzieć, jaką rolę. Jest do tego fantastycznie przygotowana, a film będzie okazją, by ukazać jej artystyczną wszechstronność. Na jakim etapie są prace nad filmem?
Razem z Agatą i Maryną Miklaszewskimi, autorkami wersji teatralnej "Metra", dopracowuję scenariusz. Równolegle uzgadniam szczegóły dotyczące samej produkcji, którą zajmie się Akson Studio. Rozmawiamy też z partnerami rosyjskimi, rozważamy współpracę z Amerykanami i Niemcami.

Castingi już ruszyły?
Za nami pierwsze przesłuchanie w Kaliszu. W styczniu odbędzie się kolejne. Castingi potrwają przynajmniej kilka miesięcy. Wiem z doświadczenia, że na wyłonienie najlepszej obsady trzeba poświęcić sporo czasu. Dlatego będziemy też prowadzić castingi w Moskwie, Londynie, Berlinie, w Pradze.

To duży rozmach.
W pierwszej wersji "Metra" grali Rosjanie, Czeszka, Amerykanin, więc międzynarodowa obsada nie jest nowym pomysłem.

Kto zasiada w komisji na castingach?
Ja i Janusz Stokłosa oraz nasi asystenci. Myśli pan o amatorach czy o profesjonalistach?
Podobno dzwonią do pana znani artyści, którzy chcieliby zagrać w "Metrze".

Zainteresowanie jest spore. Dzwoni do mnie wiele aktorek i aktorów, ale należy pamiętać, że "Metro" to opowieść o ludziach bardzo młodych. Myślę, że jego filmowa wersja będzie początkiem wielu wspaniałych karier. Oczywiście, jest kilka ról, które domagają się znanych nazwisk. Do nich odbędą się castingi już w ściśle profesjonalnym, aktorskim środowisku.

O główne role będzie pewnie największa rywalizacja. Mówiło się, że stanie do niej m.in. Edyta Górniak. Czy bierze ją pan pod uwagę?
Byłoby miło, gdyby w "Metrze" pojawili się ludzie, dla których ten spektakl był kamieniem milowym w karierze. Należy do nich również Edyta Górniak. Myślę jednak, że wystąpią w epizodach, raczej na zasadzie żartu, puszczenia oka do publiczności. Rola Anki z "Metra" - dziewczyny, która przyjeżdża do wielkiego miasta - jest dla młodej osoby. Atrakcyjność tego filmu ma polegać na energii, pasji, świeżości, młodości.

Ekranizacja "Metra" to dla pana marzenie życia?
Myślę o tym od wielu lat. Pracuję nad tym, żeby zrozumieć język filmu, myśleć kadrem, montażem. Kino pociąga mnie również dlatego, że brakuje mi sceny z prawdziwego zdarzenia, na której mógłbym realizować duże formy musicalowe. Buffo jest teatrem małym, kameralnym. I stąd myślenie o filmie. Jeśli "Metro" się uda, w co głęboko wierzę, otworzy mi to nową przestrzeń do realizacji kolejnych artystycznych projektów. Teatr Buffo zejdzie wobec tego na drugi plan?
Prowadzenie teatru to zajęcie niezwykle pracochłonne. Trudno mi znaleźć w kalendarzu czas na film. Kiedy tylko mogę, uciekam na wieś, zamykam się na kilka dni i pracuję nad scenariuszem. Ale do Buffo wracam z niezmienną radością. To jest moje miejsce na świecie.

Przez wiele lat mówiło się o tym, że to pan kieruje karierą Nataszy. Teraz ona sama wyznała: "Mój mąż odpuścił". Co miała na myśli?
Natasza bardzo długo czekała na to, żeby wyjść w świat i powiedzieć: jestem gotowa na największe artystyczne wyzwania.

Pracowała przez kilkanaście lat, ucząc się tańca, śpiewu i aktorstwa. Teraz nadszedł ten moment. A do mojego teatru przyszła, będąc dziewczynką.

Pamięta pan wasze pierwsze spotkanie?
Pamiętam. To, co pokazywała, nie zachwycało. Była spięta, trochę sztywna. Moja asystentka, która prowadziła casting, nie brała jej w ogóle pod uwagę. Ale ja zobaczyłem w niej to "coś". Najpierw była tancerką w zespole, potem marzyła, żeby śpiewać, więc brała lekcje wokalne. Po wielu latach dostała szansę, żeby zagrać główną rolę Anki w "Metrze". Potem ja sam jej tę rolę odebrałem, bo uznałem, że przestała robić postępy.

Podczas "Tańca z gwiazdami" też pan krytykował Nataszę. Nawet sambę, którą zachwyciła jury.
Jurorzy w tym programie zachwycali się często. A od Nataszy można i należy wymagać perfekcji.

Co dalej z karierą Nataszy? O czym marzy ona, a o czym marzy dla niej pan?
Myślimy wielowątkowo. Natasza marzy o własnej płycie. Piszemy też specjalnie dla niej musical, w którym, mam nadzieję, będzie mogła zaprezentować pełnię swoich możliwości. Mam też nadzieję, że otrzyma propozycje ciekawsze od moich. Tego jej życzę.

Rozmawiała Anna Janicka

Show
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas