Tomasz Karolak: Z wiekiem coraz bardziej jestem sobą
Z jednej strony mężczyźni w wieku średnim przeżywają kryzys, z drugiej - są dużymi dziećmi. Zgadza się z tym Tomasz Karolak, który po 10 latach ponownie wcieli się w rolę Darka Jankowskiego w serialu "39 i pół tygodnia".
Paulina Persa: - Serial "39 i pół" wraca po 10 latach. Czy spodziewał się pan takiego obrotu spraw, że tytułowe "39 i pół tygodnia" okaże się być ostatnimi, a nie pierwszymi - ktoś mógłby pomyśleć, że mowa o ciąży, że chodzi o dziecko, że będzie nowe życie. Okazuje się jednak, że to życie się kończy...
Tomasz Karolak: - Grany przeze mnie Darek Jankowski doczekał się już dwójki dzieci - ma prawie dorosłego syna Patryka (w tej roli Alan Andersz) oraz właśnie dziesięcioletnią Zosię.
Jednak w nowej serii mogło pojawić się kolejne dziecko...
- (śmiech) To jest jakby trochę szerzej... To temat, który mówi o tym, że za wszystko w życiu trzeba zapłacić, za rockandrollowy styl życia też. Tą serialową historią opowiadamy, że ludzie mojego pokolenia często kochają czy są kochani, ale nie mają narzędzi do tego, żeby zbudować rodzinę, że mają jakieś dziwne wyobrażenia na temat tego, jak ona powinna wyglądać, albo w ogóle nie mają żadnych wyobrażeń. Że ciągle czegoś oczekują, że ciągle górę bierze ego...
- Kiedy główny bohater dowiaduje się, że jest chory, to jego ego też bierze górę i powoduje rozpad rodziny, która powinna być dla niego wsparciem. Nagle on postanawia wszystko przeżyć sam - nawet własną śmierć, a to nie jest dobra postawa. Także tutaj mamy kontekst tych 39 i pół ostatnich tygodni życia, które bohater będzie próbował wykorzystać jak najlepiej, ale też uciec od tego fatum, co okaże się też bardzo śmieszne.
O mężczyznach mówi się, że przechodzą kryzys wieku średniego, z drugiej jednak strony - że zawsze są dużymi dziećmi. Jak pan pielęgnuje to dziecko w sobie?
- Ja to swoje dziecko teraz bardzo przytulam, kiedyś z nim walczyłem i udawałem, że go we mnie nie ma. Teraz wiem, że to dziecko we mnie jest i ja je akceptuję, i tulę, co daje mi pewien spokój wewnętrzny - może większy niż kiedyś. Dzięki niemu moje działania są bardziej skoordynowane i precyzyjne.
- To widać też w moim aktorstwie, nawet w tym serialu, że ja już nie mówię, co mi ślina na język przyniesie, tylko wypowiadam te słowa z pewną powagą... Po prostu chyba bardziej jestem sobą, dochodzę do tego, kim jestem, czego chcę i zaczynam mówić, co czuję.
W poprzedniej serii pana bohater był prawie 40-letni, teraz prawie 50-letni. Czy pan również po tych takich okrągłych urodzinach robił sobie jakieś postanowienia, plany, że teraz zrobię coś szalonego i np. skoczę na bungee?
- Nie, nauczyłem się, że życie jest tak zaskakujące, że nie ma co planować. Jedyne co mogę zaplanować to jest wyjazd na wakacje, ale też to może wyjść, albo i nie. Dlatego nic nie planuję, zupełnie nic. Moja postawa - podobnie jak serialowego Darka w scenie finałowej - jest taka, że trzeba dziękować za każdy dzień, który się ma, trzeba doceniać ludzi, z którymi się pracuje, nie wolno chować urazy czy napędzać się złą energią. No i przede wszystkim - wszystko wraca.
- Nawet Darek powie nam, że od prawdziwego uczucia nie da się uciec. Często, kiedy mamy kryzys w relacji międzyludzkiej, odchodzimy do kogoś innego - jednak tam ta chemia też minie i dalej tam tkwimy i coś udajemy... Serce jest silniejsze i zawsze trzeba iść za jego głosem.